Riley
- Jaka jest szansa, żeby się ze mną umówiła? – pyta mnie Jeremy, kiedy siedzimy popołudniu w barze.
To było nasze częste miejsce spotkań po skończonych zajęciach. Czasem robiliśmy próby, czasem po prostu przychodziliśmy posiedzieć i pogadać.
Wren ostatnio zatrudniła się tutaj jako kelnerka i według Rory'ego spisywała się świetnie.
Dzięki temu spędzaliśmy razem jeszcze więcej czasu.
Podążam za nim wzrokiem. Patrzy na nią, podczas gdy podaje piwa do jednego ze stolików.
- Jakaś na pewno jest – wzruszam ramionami i powracam do uzupełnienia notatek z wykładów.
- Chyba zerowa – wtrąca Adam, wpatrzony w ekran swojego telefonu.
Śmieję się na jego uwagę, ale zaraz poważnieje widząc morderczy wzrok Jeremy'ego.
- Czy ty ostatnio przypadkiem na pierwszej randce niemal nie oświadczyłeś się kolesiowi? – rzuca złośliwie Jeremy.
- Hej, to nie była pierwsza randka!
Zaczyna się.
- No tak, przepraszam. Trzecia – odpowiada blondyn i uśmiecha się krzywo do Adama.
- Wiesz, że wcale tak nie było, a Thomas był dupkiem – zauważa Adam. – Przynajmniej ja chodzę na randki.
- Ty...
- Dobra, panienki, wystarczy! – włączam się i uciszam ich.
Nie znoszę ich głupich kłótni.
Nastaje cisza i wykorzystuje ją tak długo jak mogę, bo wiem jedynie, że to cisza przed burzą.
- Może napiszę jej wiersz albo piosenkę i zaprezentuję ją na scenie? – popada w zadumę.
- Komu? – przy stoliku pojawia się Wren w czarnym fartuszku i ze ścierką w dłoni.
Posyłamy sobie z Adamem rozbawione spojrzenia i czekamy na rozwój sytuacji.
- Hm, ja... No, ten... Um... Tyler, wołasz mnie? – krzyczy do chłopaka, który majsterkuje coś przy gitarze i szybko do niego ucieka.
Co za tchórz, ja nie wierzę.
Wren zajmuje miejsce Jeremy'ego.
- Co słychać u mojego brata?– pyta, zaglądając w moje notatki.
- Dlaczego nie zapytasz jego? – dziwię się.
- Bo nie rozmawiałam z nim od dwóch tygodni. Ani mama z nim nie rozmawiała. Mamy wrażenie, że nas unika – wyznaję.
Marszczę brwi. Czy zauważyłam, żeby dziwnie się zachowywał? Nie sądzę. Nadal jest tym samym aroganckim dupkiem, który ciągle imprezuje. Nic nowego.
- Nie zachowuje się inaczej. Przynajmniej nie zauważyłam. Jedyne co się zmieniło to może to, że codziennie rano robi nam śniadanie – śmieje się na samo wspomnienie z dzisiejszego poranka.
Lubię poranki z nim. Wtedy lepiej zaczyna się dzień.
- Robi wam śniadanie rano? Co jest? – Wren robi zdumioną minę i sama nie wiem, czy to źle czy dobrze.
- No tak. To źle?
- To dziwne – przyznaje.
Nastaje cisza i czuję się niekomfortowo. Nie takiej reakcji się spodziewałam. W sumie nie wiem czego powinnam się spodziewać, ale nie tego.
- Słuchaj... Um, głupio mi to mówić, ale Hayden jest bardzo specyficzny, ma ze sobą chujowe pół roku. Nie chcę żebyś robiła sobie jakieś nadzieje, ani nie chcę też, żebyś robiła nadzieję jemu, jeśli nie masz poważnych intencji. On po prostu jest teraz w trudnym miejscu i wiem, że nie poszukuje żadnej poważnej relacji – mówi skrępowana.
Wkurzam się. A kto tu mówi o jakiejś relacji? Nie oczekuje od niego przecież związku.
- Nie rozumiem o co ci chodzi, to zwykłe śniadanie. Nie planujemy się pobierać jeśli o to ci chodzi. A poza tym myślę, że twój brat ma swój rozum i wie co robi – odpowiadam trochę ostro.
- A ty wiesz co robisz? – pyta.
- Sądzisz, że czuje coś do twojego brata? – mówię trochę za głośno.
Ponoszą mnie trochę emocję.
- Mieszkacie razem, ale tak w sumie to mało wiem o waszej relacji – wzrusza ramionami.
- Tylko razem mieszkamy – podkreślam i zbieram swoje rzeczy do torby.
- Wyluzj Riley. Po prostu nie chcę, żeby któreś z was zostało zranione. Tym bardziej mój brat – informuje mnie.
- Nie wierzę – kręcę głową ze zrezygnowaniem.
Zabieram swoje rzeczy i kieruje się do wyjścia
*
- Co robisz? – pyta mnie Hayden, wchodząc do salonu.
Siedzę przy stole i szukam w internecie informacji na temat funkcji trygonometrycznych.
Hayden pochyla się nade mną i czuję jego ciepły oddech przy twarzy.
Moje serce zaczyna bić szybciej, zdając sobie sprawę jak blisko mnie jest.
Czy mogę coś do niego czuć? Nie, po prostu mam paranoję przez sprzeczkę z Wren.
- Doszkalam się z trygonometrii – oznajmiam.
Chłopak siada naprzeciwko mnie przy stole ze swoim podręcznikiem i zeszytem.
- Po co?
- Moja siostra potrzebuje pomocy do sprawdzianu – wyjaśniam. – Myślałam, że to będzie prostsze, ale chyba się przeliczyłam.
Hayden uważnie studiuje swoje materiały i nic nie mówi przez chwilę.
Zagłębiam się w artykule na temat owych funkcji, ale nie rozumiem prawie żadnego słowa. Nie chcę jednak zawieść Ryan.
- Mogę jej pomóc – proponuje znienacka.
Podnoszę wzrok znad ekranu komputera. Jestem zaskoczona i nie mówię nic przez chwilę.
Z jednej strony czuję ulgę, ponieważ wiem, że Hayden zna się na tego typu rzeczach i wiem, że Ryan byłaby w dobrych rękach, ale z drugiej strony jestem zdziwiona, że chcę poświęcić jej swój wolny czas.
Kiedy mam wrażenie, że już nic nowego się nie dowiem to Hayden mnie zaskakuje. Bez przerwy.
- Naprawdę?
- Jasne, to żaden problem – zapewnia mnie, ale nie utrzymujemy kontaktu wzrokowego. – Kiedy wam pasuje?
- Zaraz jej zapytam – oznajmiam i sięgam po telefon. – Dziękuje, nie wiesz, ile to dla mnie znaczy.
Przenosi swój wzrok na moją buzię. Widzę, że na jego twarzy formuje się zakłopotanie i dopiero zdaje sobie sprawę z tego co powiedziałam i czuję rumieńce.
- W sensie, że ratujesz mi tyłek, no... Hm, lepiej do niej zadzwonię – mówię szybko i idę do swojego pokoju.
Ile to dla mnie znaczy? Cholera, Riley.
________________________________
ja pierdole, ale plama
przepraszam, ale usnęłam wczoraj, oglądając Ekipe z Newcastle
dzisiaj na pewno dodam dwa dla rekompensaty
YOU ARE READING
Współlokatorzy
Romance- Czy ty kiedyś widziałeś jak wygląda klaun? - zauczynam się puszyć. - Widzę go codziennie - uśmiecha się sztucznie i puszcza mi oczko. - Potrafisz nie być dupkiem? - warczę. - Potrafisz nie wyglądać jak przedszkolak?