12.

559 22 0
                                    

* Tutaj to też nie Shawn*

- Nie proszę nie! Zostaw mnie! Puść!
Prosze! Shaaaawn ratuj! Czemu tak stoisz zabierz ich ode mnie! Shaaw......

- Lucy! Uspokój sie!! LUCY! - krzyczała Klara.

Byłam cała zapłakana, a to był zwykły chory koszmar.

- co ci sie śniło? - zapytała zmartwiona Klara - oni.. Ci źli ludzie oni mnie chcieli porwać ii.. Shawn tam stał i się patrzył i nic nie zrobił - powiedziałam przez płacz.

-spokojnie już dobrze, już wszystko dobrze, nikt cię nie porwie- pogłaskała mnie po głowie Klara.

Jak dobrze, że to był tylko koszmar, jak wyobrażam sobie, że miałabym wrócić do nich, to mam ochotę wybuchnąć płaczem.

Gdy Klara już miała iść do kuchni ja się odezwałam i chyba nie potrzebnie.

- Klara bo..-powiedziałam - ja chyba... Ja zakochałam się w.. - wyjąkałam.

- w kim?! - krzyknęła podekscytowana Klara.

- Emm w Shawnie - w końcu to powiedziałam - ale... To znaczy..emm no nie wiem tego w stu procentach ale wygadał mi się i wiem, że on sie poprostu pogubił- próbowałam wytłumaczyć i postawić go w dobrym świetle.

- To dobrze,ale boję się, że on cie zrani - powiedziała przygaszona Klara.

- Emm dlatego boję się.. - powiedziałam.

- teoretycznie nie masz czego, Shawn jest jaki jest, ale gdyby cię pokochał nie był by zdolny do czegoś co by cię zraniło, uwierz znam go dłużej niż ty i wiem jak kochał tą dziewczynę -pocieszyła mnie Klara.

- muszę się zastanowić, ponieważ moje serce mówi co innego, a rozum co innego. - powiedziałam.

Przyznam, że tak na prawdę to nie byłam jakoś bardzo szczęśliwa, moja psychika jeszcze nie poskładała się w jeden stabilny kawałek po ostatnich wydarzeniach, za dużo przeżyłam.

Po popołudniowej drzemce nie mogłam w nocy spać i nurtowały mnie tylko dwa pytania "zaufać mu?" "czy on będzie potrafił mnie pokochać?"
Żeby nie myśleć o tym tak dużo włączyłam sobie jakieś durne filmiki o kotach.

Zasnęłam około godziny 5:00

Obudziłam się w niezbyt dobrym humorze, wstałam, ubrałam się, odziwo nie pomalowałam się i zeszłam na doł.

Ku mojemu zdziwieniu w kuchni zobaczyłam Shawna.

- Emm hej, co ty tu robisz - zdziwiona zapytałam.

- Przyszedłem zjeść najlepsze naleśniki w Toronto. - oznajmił.

- przykro mi ale nie mam składników - powiedziałam.

- zajrzyj do lodówki - zaśmiał się.

W lodówce zauważyłam wszystkie potrzebne składniki.

- Jesteś niemożliwy - zaśmiałam się.

Zaczełam piec naleśniki, ukradkiem patrzyłam na Shawna czytającego gazetę. Powiem szczerze czułam się jak w jakimś pieprzonym serialu, gdzie stare małżeństwo po 50-tce  je śniadanie.

Gdy podałam naleśniki Shawnowi, nie mogłam wytrzymać ze śmiechu, Shawn jadł "aż mu się uszy trzęsły"

- Ej spokojnie bo zaraz wciągniesz talerz - parskęłam śmiechem.

- Ajj przestań, niebo w gębie - powiedział Shawn z pełną buzią naleśników.

Widok Shawna z buzią pełną naleśników był bezcenny.

Nie mogłam oprzeć się bitej śmietanie, więc wzięłam truskawki i polałam śmiataną.

Spojrzałam na Shawna, który śmiał się ze mnie.

- Ejj noo! Dlaczego się śmiejesz?- krzyknęłam ze śmiechem.
- Nie nic, nic- zaśmiał się.
- Shaaaaawn mów! - krzyknęłam.

Więc shawn kciukiem starł bitą śmietanę z mojego policzka.

Teraz już nikt nie zaprzeczy, że żyje w jakimś pieprzonym filmie.

Przez chwilę żałowałam, że się nie pomalowałam, ponieważ czułam jak się czerwienię, ale mam nadzieje, że Shawn tego nie zauważył.

Wieczorem Shawn zaproponował mi spacer. Jego propozycje coraz bardziej skłaniały mnie do myślenia o nim jako ktoś więcej niż znajomy.

- To może teraz ty opowiesz mi coś o sobie.- powiedział Shawn.

- Tak naprawdę mam na imię Luciana, ale mówią na mnie Lucy, jakoś tak się przyjęło i mi to pasuje.

- Okej imie to jedno, ale coś jeszcze bo przecież pewnie był powód czemu tu przyjechałaś- powiedział Shawn.

- Emm no tak, Moi rodzice zgineli gdy miałam 13 lat, trafiłam do rodziny zastępczej i było nawet okej dopóki oni nie stracili pracy, wtedy zaczęło się piekło tylko alkohol, papierosy, narkotyki i krzyk, nie wyobrażasz sobie jak nie przyjemnie było słuchać dzień w dzień jaka to jestem beznadziejna i głupia. Przez ostatnie lata byłam jedynie pieprzonym dostawcą narkotyków, alkoholu lub papierosów i pewnego dnia dziadkowie niespodziewanie wyrwali mnie z tego piekła co było dla mnie nadzieją na lepsze jutro- opowiedziałam całą moją historię i spadł mi kamień z serca mimo, że sporo osób słyszało tą historię.

- Emm tak szczerze to nie wiem co powiedzieć, bardzo ci współczuję. - powiedział zmieszany Shawn.

- Nie ma czego współczuć oni mnie już nie znajdą "Matka" nie żyje a "ojca" aresztowali. - powiedziałam.

- Chodź, zaprowadzę cię w fajne miejsce - oznajmił Shawn.

- okej - krótko odpowiedziałam.

Dotarliśmy do miejsca docelowego, ujrzałam piękny zachód słońca, niezapomniany widok.

- Przychodzę tu czasem gdy chcę pobyć sam, to miejsce jest wyjątkowe, ostatni raz wziąłem tu Ashley, myślałem wtedy, że zasługuje na poznanie tego miejsca ponieważ była dla mnie ważna. - powiedział Shawn.
- Więc dlaczego dzisiaj przyprowadziłeś tu mnie? - zdziwiona zapytałam.

- Ponieważ, myślę, że jesteś dla mnie wyjątkowa i również zasługujesz na poznanie tego miejsca- oznajmił. Myślę też że.. Zacząłem coś czuć do ciebie - dodał niepewnie.

- Nie wiem co powiedzieć! To najpiękniejsze słowa jakie kiedykolwiek Usłyszałam! Ale to.. To za szybko,naprawdę przepraszam ale nie mogę - powiedziałam i uciekłam.

Tak teraz każdy może powiedzieć że poprostu stchórzyłam ale nie wiem czy mogę pokochać człowieka, który nosi miano podrywacza.

"You will not fix me" | Shawn Mendes ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz