Rozdział 2

916 116 110
                                    

Siedzę na przednim fotelu pasażera i obserwuję zza okna ten sam widok, co każdego dnia. Jest późna wiosna, a ja najbardziej lubię podziwiać ten krajobraz na początku jesieni, kiedy kolorowe liście delikatnie, niczym piórko, opadają na trawę oraz chodnik, a ludzie z grabiami zgarniają ze swoich trawników jesienny dywan.

Teraz też jest pięknie, wszystkie drzewa są soczyście zielone, a rabatki roją się od wielobarwnych kwiatów.

– Cholera jasna, już jestem spóźniona – odzywa się mama, wyrywając mnie z zadumy.

Spoglądam w jej stronę bez większych emocji. Ona już tak ma – w połowie drogi dochodzi do wniosku, że bardzo się śpieszy i dociska pedał gazu.

Nie mam już ochoty skupiać się na wiosennych pejzażach, więc zamykam oczy i opieram głowę o zimną szybę.

Zajeżdżamy pod szkołę i odgrywamy tę samą scenkę, co niemal codziennie.

– Dzisiaj się po ciebie nie wyrobię, Ally.

– Nie szkodzi – odpowiadam, jedną nogą będąc już poza samochodem.

– Tata będzie odsypiał dyżur, więc... – zaczyna niezręcznie, ale przerywam jej.

– W porządku. Wrócę z Danem albo autobusem.

Uśmiecha się, choć w jej błękitnych oczach nie kryje się ani jedna nutka radości. Ta mina wyraża raczej wstyd z powodu tego, że nie za bardzo mają z ojcem dla mnie czas.

– Odezwij się po lekcjach.

Na ile ta prośba wynika z troski o mnie, a na ile z chęci kontrolowania tego, gdzie się właśnie znajduję? Nie wiem i nie będę wnikała.

Żegnamy się, po czym zatrzaskuję drzwi i ruszam na lekcje.

Zerkam w prawo, żeby zobaczyć, czy może nie nadchodzi stamtąd Dan, który musiał przyjechać wcześniej na poranny trening. Ścieżka, która tam biegnie, prowadzi na stadion. To na nim często odbywają się mecze Blueriver z klubami z sąsiednich miejscowości. Moja obecność wtedy jest wręcz obowiązkowa – nie przegapiłam ani jednej rozgrywki Dana, od kiedy się przyjaźnimy, a przyjaźnimy się od... zawsze.

Przyjaciel namawia mnie, żebym została cheerleaderką i właściwie stroje są naprawdę rewelacyjne, w pięknych kolorach, ale... Jakoś nie pałam szczególnym entuzjazmem do tego zajęcia. Przy mojej sprawności fizycznej leniwca i gracji słonia. Wolałabym już dołączyć do szkolnej orkiestry, ale nie słyszałam, żeby potrzebowali tam gitarzystki. Ewentualnie mogłabym też zostać maskotką drużyny, ale nie przekonuje mnie rola owcy.

Z moich obserwacji wynika, że Blueriver najwyraźniej zakończyli trening, czemu trudno się dziwić. Jest już prawie ósma, a musieli jeszcze wziąć prysznic.

Spoglądam jeszcze na parking po lewej i widzę, że jednym z najbliżej zaparkowanych samochodów jest pickup Dana. Uśmiecham się pod nosem i wchodzę do środka.

Od razu rzuca mi się w oczy Dan z Kirą – naszą, powiedzmy, dobrą znajomą. Jest kimś więcej niż koleżanką, ale mniej niż przyjaciółką. Planuje zostać modelką, więc ciągle biega na castingi. Przy jej wzroście, blond włosach, jasnych oczach i wielu innych atutach, to faktycznie dobra opcja.

Nie trzymamy się razem od zawsze. Mogłabym rzec, że ona od kilku tygodni się przy nas kręci. Mój szósty zmysł podpowiada mi, że zakochała się w Danie. Mimo tego, że są niemalże tego samego wzrostu, uważam, że świetnie do siebie pasują.

Lubię Kirę, jest skromną dziewczyną, bardzo miłą i szczerą. Ma wiele zalet i jest naprawdę ładna, czym zupełnie się nie chwali. Nie robi wokół swojej osoby wielkiego hałasu. Zdaje się, że byliby dobrą parą.

Dream Big #1 ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz