Rozdział 37

374 66 5
                                    

Po ochłonięciu decydujemy się wrócić do domu Jamesa.

Nie sądziłam, że jazda motocyklem w środku nocy, mając na sobie krótkie spodenki, może być tak nieprzyjemny! Droga powrotna jest z tego powodu jedną z najgorszych. Nogi trzęsą mi się i niczego nie pragnę bardziej niż byśmy dojechali już na miejsce.

Ledwo co docieramy do celu, a już czeka nas niemiła niespodzianka.

– A ty, gdzie byłeś?! – wydziera się Ingrid, podnosząc się ze schodów.

Rusza w jego kierunku, nie spoglądając na mnie ani na moment. Mimo panującej nocy, wszystko dosyć dobrze widać dzięki światłom ulicznych latarni.

– Co ty tu robisz o tej porze? – pyta James spokojnym głosem, chowając nasze kaski. Nasze... JEGO kaski.

– Czekam, aż mi z łaski swojej oddasz kluczyki do mojego auta! – Jest wściekła. Zastanawia mnie, na ile faktycznie złości się o klucze, a w jakim stopniu do białej gorączki doprowadził ją fakt, że jej były spędza czas ze mną. – Potrzebuję go na jutro rano! Mówiłam ci.

– Alice, możesz iść na górę – poleca, ale nie mam zamiaru się go słuchać.

Ufam, że nie ma nic do ukrycia, ale postanawiam zostać na miejscu. Wzdycha głośno, przyglądając się, jak opieram się o jego motocykl.

Przysłuchuję się rozmowie, która toczy się między byłymi partnerami. Można by to nazwać kłótnią, gdyby nie fakt, że mój znajomy zachowuje spokój i nie odpowiada agresją na krzyki Ingrid, która zarzeka się, że już nigdy nie poprosi go o pomoc, że ma go w dupie i generalnie nie chce go znać. Ciekawe, jak długo będzie się tego trzymać.

Odrzuca swe długie włosy na plecy. Wsiada do samochodu, trzaska drzwiami i wycofuje z piskiem opon. Obserwujemy, jak znika nam z oczu.

Rozlega się dźwięk esemesa. Wyciągam komórkę z kieszeni; na ekranie widnieje wiadomość od Dana. Wyświetlam ją. Mój przyjaciel pisze, że jeszcze nie śpi, bo zorganizowali im dzisiaj imprezę. Wyznaje, że tęskni i nie może doczekać się naszego spotkania. Próbuję mu odpisać, kiedy niespodziewanie James wysuwa telefon z moich dłoni. Chowa ręce za siebie i robi kilka kroków w tył.

– Hej!

Podchodzę do niego, próbując odebrać swoją własność i choć staram się nie obejmować go w pasie, dochodzi do tego samoistnie. Kiedy już prawie udaje mi się chwycić komórkę, James podnosi ją nad głowę i nie jestem w stanie jej dosięgnąć. Stoję przed nim i usiłuję przebłagać go, robiąc słodkie oczy. Na niego to jednak nie działa – chowa mój telefon w tylnej kieszeni swoich spodni, po czym kładzie swoje silne ręce na moich biodrach i mocno przyciąga mnie do siebie.

– Chcę spędzić z tobą jeszcze trochę czasu, Alice. Dan za chwilę wróci i tyle cię będę widział. – W jego głosie słychać smutek.

– Nieprawda, wciąż będziemy się widywać.

– Nie tak często. – Spiera się.

– Przecież gramy razem w zespole – odpowiadam z uśmiechem.

– To nie to samo. Poza tym ty przegoniłaś dziś moje nowe koleżanki, więc mam prawo się zrewanżować – stwierdza i również się uśmiecha.

Zdecydowanie wolę u niego ten wyraz twarzy, choć diabeł we mnie odczuwa satysfakcję, że James chce się ze mną widywać jak najczęściej.

– To wszystko przez Mike'a – wyznaję cicho. – Powiedział, że chciałbyś mieć każdą. – zaciska swoje ręce mocniej wokół mnie – a ona zaczęła składać ci na ucho propozycje, ty byłeś taki rozradowany...

Dream Big #1 ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz