Sobota w tym tygodniu nie jest dniem odpoczynku, ponieważ kolejny dzień z rzędu gramy. Moje dłonie powoli odmawiają posłuszeństwa, gdyż nigdy wcześniej nie robiłam tego z taką intensywnością. Codzienne próby, które nie należą do krótkich, to naprawdę duży wysiłek. Nie mówię jednak tego chłopakom, ponieważ nie chcę, by sobie pomyśleli, że narzekam. Zauważyłam, że chłopcy nie lubią, gdy dziewczyny za dużo marudzą. Właściwie nie musiałam zbyt uważnie obserwować, ponieważ sam Dan poinformował mnie, że właśnie tak się sprawy mają. Mimo to jemu zawsze mogę ponarzekać i nie przeszkadza mu to. Czasami tylko uśmiechnie się z politowaniem, a czasami mi doradzi, co zrobić, by pozbyć się powodu do marudzenia.
– Dobra, to wyszło perfekcyjnie. – Chwali nas wszystkich Douglas.
– To co, koniec na dziś? – pyta Keith, a ja w duchu dziękuję mu za tę propozycję.
To piąta godzina próby i chciałabym już się stąd wyrwać. Oczywiście, nie graliśmy bez przerwy. Dużo rozmawialiśmy i żartowaliśmy, przez co jeszcze lepiej mogłam poznać moich, powiedzmy, współpracowników.
Po koncercie The Shrimp chce dopiąć na ostatni guzik drugi krążek. Jestem tym tak podekscytowana, że aż mnie skręca w środku! To spełnienie marzeń. Czuję się trochę źle, ponieważ mam wrażenie, jakbym na nich żerowała. Dołączyłam do chłopaków kilka tygodni temu i jeszcze nie wniosłam nic od siebie do zespołu... Ale cóż, tak to działa. Gdy ktoś wypada, ktoś inny musi wejść na jego miejsce. Chłopcy w żadnym stopniu nie dali mi odczuć, że jestem nowa i że nie pracowałam z nimi nad płytą od samego początku.
– Myślę, że tak. Najwyższy czas kończyć. – Potakuje Mike, a ja uśmiecham się wewnętrznie.
Pakuję gitarę i odstawiam na jej miejscu; żegnam się z chłopakami i wychodzę, ale James znów dogania mnie na zewnątrz.
– Do mnie? – proponuje, zrównując ze mną krok.
Zatrzymuję się i patrzę na niego, jakby był szalony.
– Słucham?
– Jedziemy do mnie? Obiecałem ci zaproszenie, więc cię zapraszam.
Tyle czasu na to czekałam!
– Och, i robisz to tylko dlatego, że wcześniej wymsknęło ci się słowo: „obiecuję"? – droczę się.
– Robię to dlatego, że chcę – odpowiada i patrzy na mnie z wyższością.
– A co, jeśli ja nie chcę?
– Chcesz.
Bierze mnie za rękę i nie słucha, co mam do powiedzenia. Prowadzi mnie w kierunku swojego motocykla. Kręcę głową, gdy zbliżamy się do tej czarnej bestii. O nie, nie. Raz się zgodziłam, ale nie mam zamiaru tego powtarzać! Próbuję się wyrwać.
– Chodź – mówi, po czym podnosi mnie i sadza bokiem na siedzeniu pasażera.
– Ty chyba zwariowałeś! Nie chcę tym jechać! – protestuję, ale on już zakłada mi na głowę kask, który wyciągnął przed chwilą z kufra.
Robi to tak sprawnie, że nawet nie mam chwili myśleć o tym, jak nie lubię tego uczucia.
– Przecież ostatnio mówiłaś, że było całkiem całkiem. – Zapina mi pasek pod brodą. – Będę jechał powoli, aniołku.
Siada na motocyklu, a ja umiejscawiam się za nim. Nie wierzę, że to robię, ale dłuższe spieranie się z nim, byłoby bezcelowe. On zawsze robi to, co sam sobie postanowi. Nawet jeśli uwzględnia w swoim planie inne osoby, nie trudzi się, by zapytać je o zdanie.
Ściskam go w pasie, ale chyba robię to zbyt mocno, ponieważ zanim rusza, poprawia jeszcze moje ręce, nieco poluźniając uścisk.
Jedziemy i na początku znów się boję, ale próbuję się zrelaksować i może w jakimś stopniu nawet cieszyć tą chwilą, ale nie przychodzi mi to łatwo. Krajobraz zmienia się tak szybko. Zamykam oczy, lecz wtedy czuję się jeszcze bardziej niepewnie. Przyjemnie jednak jest tak obściskiwać Jamesa. Kiedy rozpędzamy się i pędzimy o wiele szybciej, niż ostatnim razem, jeszcze mocniej go obejmuję. Mam wrażenie, że sprawia mu to jakąś chorą przyjemność i robi to specjalnie.
CZYTASZ
Dream Big #1 ✔ 18+
RomancePOPRAWKI ROZDZIAŁÓW 13/44 Jak byś się zachował, gdyby osiemnaście lat Twojego poukładanego życia, zaczęło się rozpadać wraz z pojawieniem się intrygującego nieznajomego? Alice, prymuska, chce wreszcie posmakować wolności i sięgnąć po swoje marzen...