Został nieco ponad tydzień do koncertu charytatywnego. Im więcej gramy, tym bardziej podobają mi się piosenki The Shrimp. To dosyć zabawna sytuacja, bo czuję się jak fanka zespołu, w którym sama gram.
Dotąd nie zadałam im pytania, które teraz ciśnie mi się na usta.
– Sami tworzycie teksty piosenek? – Próbuję przekrzyczeć Douglasa, który uderza w bębny, mimo iż zrobiliśmy sobie przerwę.
James pokazuje mu ręką, że ma przestać.
– Tak – odpowiada Mike. – A ty masz jakieś swoje?
– Nieee, nie potrafię pisać – przyznaję ze smutkiem, ale szybko orientuję się, jak komicznie to zabrzmiało. – Znaczy tekstów, które można by zaśpiewać. Nie umiem, próbowałam kiedyś, ale usiłuję wyrzucić je z pamięci.
Chłopcy się śmieją, a James patrzy na mnie przeszywającym wzrokiem. Jego usta uniesione w cwaniackim uśmiechu ani drgną.
Keith i Mike zaczynają brzdąkać na swoich instrumentach, a ja wstaję z kanapy i uderzam naszego wokalistę w klatkę piersiową.
– Przestań.
– Co? – pyta zdziwiony.
– Nie lubię, gdy się tak we mnie wpatrujesz.
– Jak? – Unosi brwi.
– Tak... Tak pogardliwie, z wyższością. No i znowu! – Jego twarz nie wyraża już zdezorientowania, tylko przybiera wyraz sprzed chwili. – James, przestań! – Znając życie, nie przestanie, a jedynie tym bardziej będzie patrzył na mnie w ten sposób.
Podnoszę gitarę i podchodzę bliżej perkusji. Doug opiera ręce na udach, a w dłoniach trzyma pałki do grania. Ma na sobie czarną bluzę, w której świetnie się prezentuje. Dobrze podkreśla ona jego hipnotyzujące brązowe oczy.
– Co tam u Kiry? – Błysk w jego oku, który pojawił się, kiedy ją poznał, wyraża więcej niż jakiekolwiek słowa. Chyba pora przestać swatać ją z Danem, a podsunąć Douglasa.
– W porządku, przyjdzie na nasz koncert.
Perkusista próbuje powściągnąć uśmiech, ale widzę, że cieszy go ta wiadomość.
– Miło – odpowiada, próbując zgrywać obojętnego, ale mnie to nie zmyli.
Pozostali chyba też coś podejrzewają, a może nawet wiedzą, bo widzę, że podśmiechują się pod nosem.
Kontynuujemy granie. Mike uśmiecha się szeroko, kiedy udaje się nam zagrać wszystko bezbłędnie. Dla chłopaków to pewnie nic nowego, ale dla mnie to osobisty sukces!
Bycie w zespole daje mi wiele radości oraz możliwości. To niesamowite, ile mogę wraz z nimi osiągnąć, ile mogę się od nich nauczyć. W szczególności od Keitha. Choć gram od tak wielu lat, to wydaje mi się, że wcześniej byłam amatorką w porównaniu do tego, co potrafię teraz. I nieważne, że mam połamane paznokcie. Nieważne, że mam popękane opuszki palców. Nie żałuję pracy i wysiłku, który wkładam w The Shrimp, bo tak naprawdę to inwestowanie w siebie.
Ludzie nie zdają sobie sprawy, co to znaczy. Nie wiedzą, ile czasu trzeba poświęcić, by cokolwiek osiągnąć. To, co mogą usłyszeć, niejednokrotnie wymaga naprawdę wielkich umiejętności i wiedzy. Nie chcę wynieść się na piedestały, ale to po prostu nie jest błahostka.
Szkoda, że niektórzy ludzie tego nie doceniają. Między innymi moi rodzice. To smutne, że najbliższe mi osoby nie potrafią dostrzec czegoś więcej w tym, co robię. Dla nich to zwykła, przelotna zabawa, która „przejdzie mi z wiekiem".
CZYTASZ
Dream Big #1 ✔ 18+
RomancePOPRAWKI ROZDZIAŁÓW 13/44 Jak byś się zachował, gdyby osiemnaście lat Twojego poukładanego życia, zaczęło się rozpadać wraz z pojawieniem się intrygującego nieznajomego? Alice, prymuska, chce wreszcie posmakować wolności i sięgnąć po swoje marzen...