Rozdział 36

401 66 16
                                    

Mówienie Jamesowi, że czegoś mu nie wolno, to dla niego zachęta, by to robić. Skończyły się moje jazdy mini na próby. Teraz mam transport w tę i z powrotem. James martwi się o mnie i mamę, więc woli mieć pewność, że nic nam nie grozi.

Ojciec istotnie wpadł w szał, gdy dowiedział się o zgłoszeniu przez nas pobicia. Niestety nie spotkały go z tego tytułu konsekwencje, na które moim zdaniem zasłużył. Ten człowiek ma wiele do stracenia, ale nie ma zamiaru odpuścić. Uparł się, że się nie wyprowadzi. Mama przeniosła się do drugiej sypialni, która również znajduje się na parterze, i unika spotkań z nim. Ja, gdy już jestem w domu, prawie nie wychodzę z pokoju, który nieustannie mam pod kluczem, a zamiast drzwi wejściowych najczęściej używam wyjścia balkonowego.

Powrót Dana zbliża się wielkimi krokami i nie mogę się już doczekać, aż opowiem mu o wszystkich wydarzeniach, które miały miejsce. Nie uwierzy i pewnie zezłości się, że tak długo trzymałam to przed nim w tajemnicy. Ale mnie wcale nie przychodzi to łatwo. Brakuje mi mojego przyjaciela i możliwości wyżalenia mu się. Na szczęście nie tęsknię tak ogromnie, jak zawsze, ponieważ zwyczajnie nie mam, kiedy.

James poświęca mi naprawdę dużo czasu. Uparł się, że nauczy mnie prowadzić. I tym oto sposobem zaczęliśmy przejażdżki po całej okolicy. Pierwszy raz był najgorszy. Jego obecność sprawiła, że mój stres zwiększył się tysiąckroć. Ręce mi drżały, a auto gasło przy każdym zatrzymaniu. Obawiałam się, że zostanę wyśmiana i skrytykowana, ale był nadzwyczaj uprzejmy i uspokajał mnie. Czasami zdarzyło mu się przewrócić oczami, lecz poza tym jednym małym gestem, w żaden inny sposób nie okazał irytacji.

Z każdym kolejnym razem było lepiej, a my jeździliśmy coraz dalej. I choć na początku wzbraniałam się przed tym, jak mogłam, to wewnątrz siebie byłam Jamesowi ogromnie wdzięczna. Te chwile spędzone w moim małym samochodziku pozwalały mi zapomnieć o bagnie, w którym tonęło moje życie.

Na początku nie używaliśmy radia, by nic nie rozpraszało mojej uwagi, ale jeśli mam być szczera, to gdybym faktycznie miała nie być rozproszona, musiałabym wyrzucić z auta Jamesa.

Kilka kursów później stopniowo zaczęliśmy pogłaśniać muzykę, a nawet zdarzyło nam się machać głowami i śpiewać niektóre piosenki. Mój poziom jazdy zdecydowanie się podniósł. Zyskałam trochę pewności za kierownicą i przestałam dusić silnik.

Mój instruktor czasami przed jazdą żartobliwie głaskał mini coopera po dachu i przepraszał za to, co będzie miało miejsce. Nie odbierałam tego jednak jako złośliwość, tylko śmiałam się razem z nim.

James zadbał o to, bym trasę do jego domu opanowała do perfekcji. Dziś The Shrimp ma dzień przerwy w graniu i nie zaplanowaliśmy spotkania się, więc postanowiłam odwiedzić go bez zapowiedzi. Tak, chyba trochę się uzależniłam od przebywania w jego towarzystwie.

Jest późne popołudnie, skręcam w ostatnią ulicę i już po chwili parkuję moje auto na jego posesji. Widzę, że właśnie sprawdza coś pod maską jakiegoś samochodu. Nie mam pojęcia, do kogo należy.

Mój przyjaciel jest ubrany w czarne ogrodniczki i nie ma na sobie koszulki. Wygląda całkiem sexy. Ja ubrałam się dziś cała na biało. Stanowimy kontrast.

Wysiadam, a on szeroko uśmiecha się na mój widok, nie przerywa jednak pracy. Zbliżam się do niego i patrzę na to, co robi, choć nie mam pojęcia, co jest czym. Po chwili zatrzaskuje maskę.

– Czyje to auto? – pytam.

– Ingrid. Prosiła mnie, bym do niego zajrzał – odpowiada.

– Ahaaa. – Zaciskam usta w wąską linię i kiwam potakująco. Ingrid. Ciekawe, czy rzeczywiście potrzebowało sprawdzenia, czy to tylko pretekst? – Ona jest tu teraz? – Wskazuję dłonią na jego dom.

Dream Big #1 ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz