Rozdział 44

482 67 20
                                    

Nagranie albumu było wielkim wydarzeniem w moim życiu. Tak samo, jak stresującym było, tak przełomowym. Podczas tych dni poczułam, że mogę wszystko i po stokroć dziękowałam Dougowi, Keithowi, Mike'owi, a przede wszystkim Jamesowi, za to, że mogę w tym wszystkim uczestniczyć.

Gra na moim elektryku, to była czysta przyjemność. Najbardziej obawiałam się śpiewania z Jamesem. Po pierwsze, było to dla mnie krępujące z tego powodu, że to ja jestem autorką słów. Kiedy on lub ktoś inny z zespołu tworzy tekst, czuję się zupełnie normalnie. Myśl, że to, co śpiewam, najpierw napisałam, nie była niczym przyjemnym. Zdania, które pewnego dnia wyszły z mojej głowy, nagle stawały się piosenką.

James pomógł mi rozgrzać głos i udzielił wielu porad. Musiałam opanować dygot, by mój wokal mógł dobrze wybrzmieć. Oczywiście, przygotowywałam się do tego momentu jak najlepiej mogłam, gdy już podjęłam decyzję.

I choć wszystkie te dni zdawały się być najpiękniejszym ze snów, to zdecydowanie wykonywanie własnego utworu było najbardziej magicznym momentem. Tak bardzo tego nie chciałam, tak się wzbraniałam, a w końcu uległam... Zrobiłam to. Nie wierzyłam w to ani podczas śpiewania, ani teraz, gdy o tym myślę. Może uwierzę dopiero, gdy usłyszę tę piosenkę na naszej płycie?

Nasza płyta... To brzmi tak abstrakcyjnie. Ale to prawda! Zrobiliśmy to!

Podczas jednej z przerw w nagrywaniu, zapytałam Jamesa o poprzedniego gitarzystę. Seth, bo tak mu na imię, pozostawił po sobie złe wspomnienia. Jego decyzja była nagła i nie było nawet miejsca na dyskusje. Po prostu wziął sprzęt i zniknął. Wyprowadził się do dziewczyny... Podobno to od początku była toksyczna relacja i jego partnerka cały czas planowała odciągnąć go od muzyki.

Cóż, cieszę się z tego przebiegu spraw, bo inaczej nie byłoby mnie tu, gdzie teraz jestem! Pakowałabym do kartonów ostatnie kubki i rozpaczała nad moim przegranym życiem. A tak? Jestem wygrana. I choć serce mi pęka, to myślę pozytywnie.

W przyszłym tygodniu zaczynam ostatni rok nauki, a następnie ruszę w trasę podbić świat muzyki i zdobyć serca fanów.

– Wszystko, aniołku? – pyta James.

Pomaga nam przy przeprowadzce. Mama zatrudniła specjalną firmę, która przewiozła już meble. Również moje ubrania i sprzęt muzyczny znajdują się w naszym nowym, błękitnym domku.

– Teraz już wszystko – odpowiadam.

Zbierałam różne moje drobiazgi, których jednak nie było wiele, więc wreszcie mogę opuścić to miejsce.

James podnosi z blatu karton, który z pewnością swoje waży, i zabiera go do samochodu.

Okej, ostatni spacer. Nie wiem, jak się los potoczy i czy nasze życie rodzinne choć odrobinę się ułoży, więc nie mam pojęcia, czy kiedyś tu wrócę. Choćby w odwiedziny.

Czuję, jakby coś ściskało moje serce i odbierało mowę. Łzy pojawiają się w moich oczach i trudniej mi się oddycha. Przemierzam kuchnię, jadalnię, salon, oglądając wszystko po raz ostatni. Żegnajcie sofy i fotele mamy, tak naprawdę to was lubiłam, nie byłyście aż tak niewygodne...

Wchodzę po tych całkiem ładnych, marmurowych schodach, po których przyjemnie się biegało przez te... Przez to całe życie...

Kładę dłoń na klamce i delikatnie popycham drzwi mojego pokoju do przodu, a one otwierają się cicho. Pustka. Tylko róż na ścianach i ukochany balkon. Tego wyjścia ewakuacyjnego będzie mi bardzo brakowało.

Podchodzę do okna i prawdopodobnie ostatni raz patrzę na okno mojego przyjaciela... I już dłużej nie mogę wytrzymać. Padam na ziemię, trzymając się parapetu i zalewam się łzami. Płaczę tak głośno, że słychać mnie nawet na dole. James pędem przybiega na górę i bierze mnie w objęcia. Coś we mnie umiera. Błagam, niech przyjaźń moja i Dana nigdy nie umrze... Nie będę potrafiła znieść tego cierpienia...

Dream Big #1 ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz