Rozdział 28

402 72 6
                                    

James nalega, bym zaprowadziła go do mamy. Robię to więc, a ona bardzo cieszy się na jego widok i zaczyna go zagadywać. Wypytuje, jak się ma i takie tam. Nie wspominałam jej o tym wszystkim, co w ostatnim czasie zaszło między nami. O pocałunku, o oszustwie... Wiadomo jej jedynie, że nie kontaktowałam się z nim z powodu wypadku. I tyle. Nie czuję potrzeby zagłębiania jej w szczegóły.

Kiedy jesteśmy już u mnie, mój gość siada na jednym z foteli. Ja zajmuję drugi.

– Mam ci coś do oddania – oznajmiam, mając na myśli jego kurtkę.

– A chcesz mi to oddawać? – Zaskakuje mnie pytaniem.

– Nie. – Zaskakuję siebie odpowiedzią. Postanawiam pójść za ciosem i wyznać mu, że gdy z nim nie rozmawiałam, to wcale o nim nie zapomniałam. – Wiesz, przez cały ten okropny czas, gdy mama była w szpitalu, spałam z tą kurtką. Schowałam ją dopiero, gdy poznałam – chcę powiedzieć Ingrid, ale w ostatniej chwili zmieniam zdanie – prawdę.

– Och, aniołku. – Przykrywa moją dłoń swoją. – Cieszę się, że chociaż w taki sposób mogłem być przy tobie. – Uśmiecha się.

– Tak, ja też – przyznaję, odwzajemniając jego reakcję.

– Alice, to wszystko, co mówiłem tamtego dnia, było prawdą...

– Było? – Przerywam mu, ponieważ niespodziewanie stresuje mnie ten czas przeszły.

– Jest. Tylko widzisz, ja jestem takim niepoukładanym człowiekiem. A ty jesteś zbyt dobra...

– Ty też jesteś dobry! Jesteś bardzo, bardzo dobry! – zapewniam go. – Potrafisz być miły i kochający, gdy chcesz. – Choć po raz kolejny mu przerywam, on nie wkurza się, tylko uśmiecha szeroko.

– Dzięki. To chyba twój wpływ, ale – wzdycha – po prostu wiem, że powinnaś być z kimś takim jak Dan, a nie ja.

– Słucham? O nie, nie, nie. – Wstaję i zaczynam krążyć po pokoju. Boję się tego, co on jeszcze powie. – Mam już dosyć układania mi życia. Nie mów mi – wygrażam mu palcem – z kim się mogę spotykać, okej? Dan jest wspaniały na swój własny sposób, a ty na swój. Nie chcę słuchać, jak gadasz jakieś brednie, że nie jesteś mnie wart i w ogóle...

– Co to znaczy? Czujesz to, co ja? – pyta, a w jego oczach dostrzegam nadzieję.

Cholera.

– Proszę, nie utrudniaj. Jesteś dla mnie bardzo ważny. Nawet bardziej niż bardzo! Gdybyś nie był, to nie siedziałbyś tutaj teraz. I może nie powinieneś, bo przepłakałam za tobą i przez ciebie tyle łez, że nawet sobie nie wyobrażasz.

Na jego twarzy pojawia się skrucha.

– Nie chcę, by coś się zmieniało – kontynuuję. – Nie chcę cię stracić. Tylko, że zrobiłeś coś tak złego, James. Spotykałeś się z inną i podrywałeś mnie. Ponoć coś do mnie poczułeś, pocałowałeś mnie, a przez cały czas miałeś dziewczynę na boku. To jest okropne, wiesz?

– Wiem, Alice, wiem! – Podnosi się i staje przede mną. – Jest mi cholernie przykro, ale nie zmienię przeszłości. Postaram się nie spieprzyć przyszłości. Nie mam zamiaru już robić tego z Ingrid. Nie będę uprawiał seksu z nią ani z żadną inną, jeśli to cię zadowoli, jeśli pozwolisz mi się do siebie zbliżyć.

Przełykam ślinę, próbując nie dać się wyprowadzić z równowagi swoim wyobrażeniom, jak kocha się z czarnowłosą...

– Pozwolę – szepczę – ale problem jest taki, że musisz odbudować zaufanie. Wierzyłam ci wcześniej. Nie było mi łatwo, ale się przełamałam.

Dream Big #1 ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz