Rozdział 10

152K 5.4K 8.4K
                                    

-B12. - mruknęłam.

-Pudło. C10.

-Trafione. - westchnęłam i zakreśliłam miejsce na mojej kartce, a następnie jęknęłam i odchyliłam głowę do tyłu. - To nudne.

Ta, gra w statki jakoś nie była moim faworytem. Spojrzałam na zegarek i z rozdrażnieniem stwierdziłam, że minęło dopiero czterdzieści minut.

-To co chcesz niby robić? - Shey westchnął i rzucił długopis na ławkę, a następnie założył ręce na klatkę piersiową. Oparł się o ścianę, ponieważ nasza ławka była właśnie przy niej.

-Nie wiem, ale nie chcę w to grać. - odsunęłam lekko krzesło do tyłu i położyłam nogi na ławce, krzyżując je w kostkach.

-Uh, jesteś kurewsko irytująca. - westchnął pod nosem, a ja przewróciłam oczami. Gdyby nie to, że mamy tymczasowy rozejm, to już bym się z nim kłóciła.

Przeniosłam wzrok na ludzi, którzy byli w sali.

Grupka gotów, którzy siedzieli pod oknem i lamentowali jakie to życie jest złe, chłopak z jakąś laską, którzy już prawie pieprzyli się na biurku, jedna cheerleaderka, która gapi się na mnie, jakby chciała mnie zabić i jakiś chłopak w okularach, który odrabia lekcje.

Tylu różnych ludzi w jednym miejscu.

-Zaraz stąd wyjdę. Nie wysiedzę tu. - warknął chłopak.

Jakby to pierwszy raz był w kozie.

-Proponuję przez okno. - mruknęłam cicho, aby tylko on usłyszał i uśmiechnęłam się sztucznie.

-Wypchnąłbym ciebie, ale boję się, że możesz się nie zmieścić. - odpowiedział tym samym tonem, a ja chciałam pokazać mu środkowego palca, ale się opanowałam.

To ile ważę, to moja sprawa. Tak, mogę zrzucić te kilka kilo z mojej obecnej wagi, która wynosi coś około sześćdziesięciu kilogramów, ale to równa się z dietą, a to już nie dla mnie. Sport też raczej odpada.

-Hej Nate. - mruknęła, siadając na naszej ławce, tak aby jak najbardziej pokazać cycki. Ohyda.

Chłopak otworzył jedno oko, a następnie je zamknął, ignorując całkowicie dziewczynę.

-Tak sobie myślałam, że moglibyśmy razem gdzieś znów wyskoczyć, na przykład do mnie. - chciało mi się rzygać, bo to wszystko było obrzydliwe. Jak się znali, to i pieprzyli.

Blondyn westchnął i otworzył oczy, a następnie przekręcił w jej stronę.

-To nie myśl. - uśmiechnął się kpiąco, a potem wrócił na swoje miejsce, w międzyczasie ściągając moje nogi i kładąc je sobie na kolanach. Fu.

Brunetka warknęła pod nosem, a później wstała i powróciła na swoje miejsce. Taki właśnie był Nathaniel Shey. Wypieprzy cię, a poten porzuci jak starą szmatę. Najśmieszniejsze jest to, że każda wie jaki on jest, ale i tak do niego lgną. Czy serio one tak lecą na tych "złych chłopców". Osobiście wolę, gdy chłopak nie jest męską dziwką, ale co ja tam wiem.

-Uwierz, myślenie też nie jest twoją mocną stroną. - mruknęłam, a chłopak mocno ścisnął moją kostkę. Cicho zasyczałam. Przez niego na całym ciele mam siniaki, więc nie będę mu dłużna.

Zamknął oczy, a ja korzystając z tego, że moje nogi są na jego kolanach, niezauważalnie uderzyłam go stopą w krocze.

I buty są do wyjebania.

Wciągnął gwałtownie powietrze, a ja uśmiechnęłam się sama do siebie i znów położyłam swoje nogi na ławce.

-Czy-ty. Kurwa, zgłupiałaś do reszty. - warknął, łapiąc się za obolałe miejsce.

Girls Love Bad BoysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz