Rozdział 25

174K 5.8K 21.8K
                                    

W ciszy przemierzyliśmy drogę do samochodu. Moje kości były jak skały. Ciężko było mi poruszyć kończynami. Zapewne skutek wielogodzinnego siedzenia w jednej pozycji.

Brunet otworzył mi drzwi, a ja wsiadłam do środka. Dziś nie byłam sobą. Najprostsze czynności sprawiały mi trudność. Chciałam się położyć i zasnąć. Shey wsiadł zaraz po mnie, w międzyczasie kładąc mój plecak na tylnych siedzeniach. Nim odpalił silnik, odwrócił głowę i spojrzał na mnie dziwnie.

-Jedziemy do ciebie, okej? - zapytał, na co pokiwałam głową, a chłopak w końcu ruszył.

-Skąd wiesz, że tu byłam? - zapytałam, opierając głowę o zagłówek.

-Roberts zadzwoniła do mnie i zapytała, czy wiem gdzie jesteś. Wszyscy cię szukali, a ty nie odbierałaś telefonu. - wyciągnęłam iPhona z kieszeni i zobaczyłam, że mam czterdzieści wiadomości i trzydzieści osiem nieodebranych połączeń. Było już po północy, więc nie dziwię się, że rodzice się martwili. - Gdy byliśmy mniejsi często tu przychodziliśmy, więc pomyślałem o tym miejscu.

-Sprawiałam wam wszystkim wiele kłopotów. - mruknęłam.

-Clark, ty zawsze sprawiasz kłopoty. - odpowiedział ze śmiechem, przez co i moje kąciki ust drgnęły ku górze.

Dojechaliśmy pod mój dom, w którym świeciło się światło. Wysiadłam z auta, a zaraz po mnie chłopak. Podał mi mój plecak, który przycisnęłam do ciała.

-Idź już, bo rodzice się martwią. - powiedział, podchodząc w moją stronę. Stanął naprzeciw mnie, a ja nic nie dpowiedziałam. Coś mnie blokowało.

-Czy... czy mógłbyś nikomu nie mówić o tej sprawie z Emily? - zapytałam. Nie chcę, aby ktokolwiek inny o tym wiedział.

-Twój sekret jest u mnie bezpieczny, Clark. - posłał mi lekki uśmiech.

-Okej. - dpowiedziałam tylko i odwróciłam się. Przeszłam kilka metrów, aż doszłam do drzwi wyjściowych. Zatrzymałam się przed nimi, ale nie wytrzymałam i spojrzałam na chłopaka. Ręce trzymał w kieszeniach i stał tyłem do mnie w tym samym miejscu, jakby zastanawiając się, co ma teraz zrobić. Kopnął kamyk i podrapał się po karku. - Shey! - powiedziałam głośniej, a brunet automatycznie odwrócił się się moją stronę i posłał mi pytające spojrzenie.

Rzuciłam plecak na ziemię i szybkim krokiem ruszyłam w jego stronę. Bez zastanawiania go objęłam, przyciągając mocno do siebie. Stanęłam na palcach i zarzuciłam mu ręce na szyję, mocno go tuląc.

Przez pierwsze kilka sekund stał jakby sparaliżowany. Jakby nikt nigdy go nie przytulał. Nie obchodziło mnie co teraz myśli. Czy jest wściekły czy obrzydzony. Potrzebowałam drugiego człowieka, nawet jeśli miałaby być to właśnie on.

Dopiero po kilku chwilach swoje duże ręce umieścił na moich plecach, przyciągając w swoją stronę. Oparłam swój podbródek o jego brak i zacisnęłam powieki.

Nie wiem ile tak staliśmy. Kilka sekund, minut, nie wiem. Dopiero po dłuższej chwili postanowiłam to przerwać.

-Dziękuję. - szepnęłam i oderwałam się od niego, a następnie odwróciłam i pobiegłam w stronę drzwi. Podniosłam swój plecak i weszłam do domu.

Pierwszy raz się przytuliliśmy.

Owszem, w szkole chodziliśmy objęci, ale nigdy nie było to szczere. Chyba nigdy w życiu tak bardzo nie byłam mu wdzięczna, tak jak dziś i wiem, że mimo wszystko mam wobec niego wielki dług.

Ściągnęłam buty i weszłam do salonu. Moja matka stała z telefonem przy uchu, a ojciec siedział przy stole. Łokcie miał na blacie, a dłońmi podpierał głowę.

Girls Love Bad BoysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz