Epilog II

252K 7.5K 20.7K
                                    

12.05.2022

-Mamo, proszę cię. Przed chwilą weszłam do mieszkania. - westchnęłam, kiedy rzeczywiście dopiero wyszłam z windy i przeszłam do przestronnego salonu. - Widziałyśmy się dwadzieścia minut temu. Mam dość już tego tematu. - poprawiłam telefon przy uchu.

-Nie marudź. - skarciła mnie. Pani Martin właśnie wyszła z kuchni z szerokim uśmiechem. Zabrała moją torebkę i płaszcz, a następnie już jej nie było. - Trzeba wszystko zaplanować.

-Ale nie musimy rozmawiać o tym dwadzieścia cztery na dobę! - powiedziałam lekko rozzłoszczona, opadając na czarną, skórzaną kanapę.

-Dziecko, musimy. Rozmawiałam z Lily na temat...

-Nie chcę już o tym słyszeć. - ucięłam jej.

-Victoria! - byłam pewna, że właśnie przewróciła oczami.

-Mamo, cały dzień nic nie jadłam. Możesz dać mi chociaż chwilę wytchnienia?

-Eh, w porządku. - zgodziła się. - Ale jeszcze dziś do ciebie zadzwonię.

-Przejmujesz się tym bardziej ode mnie. - przyznałam.

-Córcia, to twój ślub. Muszę się tym przejmować. Kocham cię.

-Ja ciebie też. - odrzekłam, rozłączając się. Rzuciłam telefon na miejsce obok i głośno westchnęłam, przecierając dłońmi zmęczoną twarz.

Gdybym wiedziała, że każdy będzie tak przejmował się tym ślubem, to nigdy nie przyjęłabym jego oświadczyn. Albo zgodziła się na szybkie wesele w Vegas. Wszystko, aby tylko nie słyszeć znów o kolorach serwetek i kwiatów. To zaczyna być bardzo męczące i nie mam pojęcia, jak wytrzymam ten tydzień.

Wstałam z miejsca i skierowałam się do kuchni. Mój żołądek domagał się jedzenia. Otworzyłam lodówkę i prawie podskoczyłam w miejscu, widząc, że Pani Martin ugotowała lasagne. Była naszą pomocą domową, a do tego bardzo miłą i przesympatyczną kobietą po pięćdziesiątce.

-Poczekaj, kochanie. - usłyszałam jej głos, kiedy chciałam ją zjeść. - Podgrzeję ci ją.

-Nie trzeba. - odpowiedziałam. Na pewno nie będę czekać jeszcze jakichś trzech minut, żeby włożyła ją do mikrofali.

-Bo rozboli cię brzuch. - skarciła mnie, zabierając naczynie.

Usiadłam na wysokim krześle przed blatem i wydęłam usta. Patrzyłam, jak nakłada sporych rozmiarów kawałek na talerz, po czym wsadza go do mikrofali.

-I jak? Co dziś załatwialiście? - zapytała, nalewając mi soku do szklanki.

-Musieliśmy dziś podać dokładną liczbę gości, żeby przygotowali stoliki, a później układałyśmy menu. Odebrałyśmy moją suknię, a później sukienkę mamy. Obgadałyśmy z pastorem wszystkie szczegóły i ustaliłyśmy piosenki z zespołem. - westchnęłam i podziękowałam w duchu, kiedy mikrofalówka wydała z siebie ten irytujący dźwięk.

-A pan młody coś dziś zrobił? - zaśmiała się, podając mi talerz.

-Ma do zrobienia jedną rzecz. Odebrać garnitur. Jeśli tego nie zrobi, to jego matka go zabije. I ja też. - zaczęłam jeść w duchu skacząc z radości. To takie dobre.

-Jest zapominalski. - zachichotała.

-Nawet nie wiesz jak. - westchnęłam.

-Ja już będę się zbierać. Dziś wychodzę wcześniej, bo wnuczka ma występ w przedszkolu. - uśmiechnęła się.

-Oczywiście. Pozdrów ją. - kiwnęła głową, żegnając się. Dziesięć minut później wstawiłam talerz do zmywarki. Przeciągnęłam się, a później skierowałam do salonu. Wyszłam na balkon, podziwiając panoramę Miami. Właśnie to najbardziej lubiłam w tym mieszkaniu. Widok. Oparłam się o barierkę, myśląc nad tym wszystkim. Niedawno skończyłam studia, mam pracę, którą naprawdę lubię, biorę ślub z facetem, którego kocham nad życie i mam wszystko, czego potrzebuję. Typowy ten schemat.

Girls Love Bad BoysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz