Nathaniel's POV
-Dobra, stary. Ogarnij się. To tylko kolacja z twoją dziewczyną i jej rodzicami. Dasz radę, tak? - mamrotałem pod nosem, stojąc przed drzwiami ich domu.
Wierzchem dłoni, w której trzymałem bukiet różowych tulipanów, otarłem pot z czoła. Westchnąłem i nacisnąłem dzwonek.
Kurwa.
Jej mama chyba nawet mnie lubi, więc tu problemu nie będzie, ale jej ojciec mnie nienawidzi. W sumie mu się nie dziwię. Sam siebie nienawidzę za to, jak traktowałem ją kiedyś.
Po dłuższej chwili drzwi się otworzyły i stanęła w nich Victoria. Nawet w spodniach i zwykłej bluzie biła na głowę każdą inną laskę w krótkiej sukience i z dwudziestocentymetrowymi szpilami.
Zmierzyła mnie wzrokiem i uśmiechnęła się pod nosem. Tak, nieczęsto może mnie widzieć w białej koszuli i czarnej marynarce, ale chcę jakoś wyglądać. Szczególnie, że dziś jej ojciec prawdopodobnie mnie zabije.
-Cześć. - powiedziałem na jednym wdechu i wszedłem do środka. Brunetka zamknęła drzwi i odwróciła się w moją stronę.
Boże, jesteś tak cholernie piękna.
-Cześć. - uśmiechnęła się, patrząc na bukiet tulipanów i białych róż w moich dłoniach.
-To dla ciebie. - wyciągnąłem te badyle w jej stronę, które moim zdaniem były różowe, ale dla ekspedientki w sklepie amarantowe, czy chuj wie jakie.
-Aw, pamiętałeś. - wydęła usta i wzięła kwiaty, a później posłała mi uśmieszek i cmoknęła mnie w usta.
-Jeśli tak będziesz się odwdzięczała, to mogę ci te kwiaty kupować codziennie. - powiedziałem.
-Chyba raczej całuję cię już i tak często, co? - zaśmiała się.
-Ale ja nie mówię o całowaniu.
Mówię o twoim uśmiechu.
Jednocześnie odwróciliśmy się w stronę salonu, ponieważ usłyszeliśmy kroki. Po chwili, kilka metrów ode mnie stanął jej ojciec, z rękoma założonymi na klatce piersiowej i miną "Dzisiaj cię zajebię, szczylu".
Przełknąłem wielką gulę, która pojawiła się w moim gardle, kiedy podchodziliśmy bliżej. Poczułem, jak Victoria łapie mnie za rękę, co chociaż trochę mnie pocieszyło.
Dlaczego ja się, kurwa, na to dobrowolnie zgodziłem?
Bo zgodzisz się na wszystko, o co ona cię poprosi.
Fakt.
-Tato. - zaczęła pewnym głosem, co mnie dobiło. - Znasz już Nate'a. To jest właśnie mój chłopak.
Spojrzałem w jego oczy i puściłem rękę Vic, aby uścisnąć mu dłoń, ponieważ w drugiej trzymałem te przeklęte róże.
-Dobry wieczór, panie Clark.- wyciągnąłem rękę, którą po chwili uścisnął i potrzasnął. Chciałem już się odsunąć, ale mężczyzna miał inne zamiary, bo zaczął ją coraz bardziej miażdżyć.
Ja, kurwa, pierdolę.
-Tato. - mruknęła dziewczyna, widząc co robi. W końcu puścił moją siną już dłoń, co przyjąłem z ulgą.
-O, Nate! Już jesteś! - podeszła do nas właśnie jej mama, uśmiechając się szeroko.
Przynajmniej ona mnie jakoś toleruje.
-Dobry wieczór. - wyciągnąłem w jej stronę bukiet. - To dla pani. Victoria mówiła, że lubi pani róże.
-Oh, tak. Szczególnie białe. Bardzo dziękuję, Nate. - wzięła ode mnie kwiaty, a potem spojrzała na pana Clarka, którego trzepnęła dłonią w ramię. - Mówiłam, że to taki miły chłopiec.
CZYTASZ
Girls Love Bad Boys
Teen FictionGdy dwoje największych wrogów w szkole postanawia udawać parę. Tak, dramat murowany. ____________ © Pizgacz, 2016/2017; first version "Girls Love Bad Boys" © Pizgacz, 2018/2019; second version "F.A.K.E."