24.

7.6K 167 126
                                    

Dwa miesiące później

- Czarny, czy niebieski fotelik? - pytam, Chloe, która wkłada do wózka sklepowego kolejny zestaw śpioszków.

- Niebieski. Lepiej wygląda - decyduje, a Aron bierze ode mnie fotelik.

- Jeszcze umiem nosić rzeczy - zauważam, a on kręci głową.

- Nie możesz się męczyć. Nathan by mnie chyba zabił. A poza tym mam dobre serce - wybuchamy śmiechem z Chloe, Adienem i Klarą. Aron wywrócił tylko oczami i wymamrotał coś pod nosem.

Resztę popołudnia spędziliśmy na dalszych zakupach wyprawki dla Noah. Takie imię wybraliśmy. Nie było go na mojej liście, ale tak nam się wszystkim spodobało, że nie było już odwrotu. Ciąża rozwija się bardzo dobrze, a ja czuję się z jednej strony niesamowicie, a z drugiej dziwnie.

Oczywiście są wady i zalety ciąży i więcej jest zalet, ale wady dobijają. Na przykład nie mogę zawiązać sama butów. Albo godzinami siedzę w toalecie, bo mój synek przyciska pęcherz. Poza tym bolą mnie plecy i cycki, ale to też zaleta. Są większe.

Jestem niezwykle podekscytowana tym, że za prawdopodobnie dwa miesiące rodzę. Ale też strasznie się boję. Na razie staram się tym nie stresować. To lepsze dla mnie i dla Noah.

***
- Kurwa zacięłam cię - mówi Chloe, jakbym tego nie poczuła. Sonia i Klara zaczynają się śmiać.

- Czuję! Bądź bardziej delikatna! - ściskam mocno krawędź wanny. Co do kolejnych wad ciąży jest nimi golenie się. To istna komedia. Oczywiście nie mogę robić tego sama, bo po pierwsze nie widzę co robię, a po drugie nie mogę się nawet schylić przez brzuch.

Dlatego Chloe i dziewczyny mi pomagają. Teraz golimy nogi. Zielonooka nie jest zbyt delikatna i już kolejny raz mnie zacięła. No cóż.

Po godzinie zeszłyśmy na dół, na kolacje, którą przygotowali nasi chłopcy. Gdy zobaczyłam co się dzieje w kuchni, wszystkie wybuchłyśmy śmiechem. Nathan w moim fartuchu kucharskim w kolorowe ptaszki, Aron cały ubrudzony mąką w czapce kucharskiej, Max mieszał coś w garnku cały czas wsadzając tam nos, Scott kroił coś na desce, a Adien wszystko kontrolował dyktując co mają robić z książki kucharskiej.

-Już jesteście? - zapytał Max, kiedy nas zauważył.

- Ta wyrobiłyśmy się szybciej - spojrzałam znacząco na Chloe. W mgnieniu oka Nathan podszedł do mnie i pocałował krótko w usta.

- Smakujesz czekoladą.

- A ty pastą do zębów - powiedział, za co dostał w tył głowy. Odszedł ze śmiechem, a ja podeszłam przywitać się z każdym.

Nie wiem co mnie podkusiło, żeby dawać im pod opiekę moją kuchnię. Mieli zrobić tylko obiadokolację, a z zapachu wynika, że robią też deser. Tak to właśnie z nimi jest. Czuję dużo czekolady, więc ktoś wie czego potrzebuję.

Usiadłyśmy z dziewczynami przed telewizorem i zaczęłyśmy rozmawiać. Po dwudziestu minutach zostałyśmy zaproszone do stołu. Gościły na nim kurczak z warzywami, sałatka warzywna z makaronem, pieczone ziemniaki, wino, piwo, woda i ciastka.

- Wow. Od, której wy tu siedzicie? - zapytałam patrząc to na jednego to na drugiego.

- Odkąd wyszłyście na zakupy - zdałam sobie sprawę, że biedni siedzieli w kuchni od dziesiątej rano. Kuchenny zegar wskazywał godzinę dziewiętnastą.

- Ja nawet połowy tych rzeczy nie umiem zrobić - przyznała Sonia ze śmiechem, a Scott podszedł do niej i wyszeptał coś do ucha.

- No postaraliście się - przyznałam z uśmiechem na twarzy. Nathan ujął moją twarz w swoje dłonie i pogłaskał mnie po nich.

He Loves That Bad Princess Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz