Nie mógł znaleźć sobie miejsca. Do firmy nie miał ochoty wracać, co było dziwne w jego wypadku.
Jego myśli krążyły wokół zbliżającego się spotkania z Freyą, o ile do niego dojdzie, do którego zostało jeszcze notabene jakieś pięć godzin.Dźwięk połączenia był dla niego swego rodzaju zbawieniem i urozmaiceniem.
-Rozmawiałeś z nią? -ledwo odebrał połączenie, z drugiej strony usłyszał pytanie Ryana.
-Nie-odpowiedział.
-Nie? Carlos! co z tobą? -zirytował się Ryan.
-Może dlatego, że nie było jej w domu?-Carlos zignorował rozgniewany głos przyjaciela, odpowiadając mu ironicznym pytaniem.
-Aha
-Aha? Cóż za błyskotliwa wypowiedź- zauważył Carlos.
-Ta ironia do ciebie nie pasuje.
-Tak wiem, to twoja domena.
-Właśnie. Muszę kończyć. Mam nawał pracy, bo jakiś nieodpowiedzialny gamoń postanowił sobie wziąć dzień wolny.
-Uważaj co mówisz przyjacielu-roześmiał się Carlos, po czym zakończył połączenie.
I znów nuda. I głowa pełna myśli.
Co ja jej powiem? Przepraszam? Nie chciałem, ale tak wyszło?
Kolejny dzwonek. Tym razem do drzwi, wypełnił jego dom.
Lekko leniwie podszedł do drzwi. Zanim otworzył drewnianą płytę, zetknął w wizjer.
Widok Loreny nie zdziwił go tak bardzo jak zaniepokoił.
Nie wiedział czego chciała i szczerze nawet nie chciał wiedzieć. Postanowił nie otwierać. Przecież teoretycznie powinien być teraz w pracy.
Zanim zdarzył cichaczem wycofać się w głąb domu, dzwonek rozdzwonił się ponownie.-Wiem, że tam jesteś! Twoja sekretarka powiedziała, że masz wolne!-podniesiony głos Loreny dobiegł z za drzwi.
Nie pozostało mu nic innego jak otworzyć drzwi. Znał Lorene na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że tak szybko nie zrezygnuje.-W końcu- zawarczała, gdy już otworzył.
-Czego chcesz?-zapytał starając się nie przedłużać nieproszonej wizyty.
Lorena jedynie spojrzała gniewnie, po czym przepchnęła się obok niego w progu.
-Jakbyś nie zauważył to zostało jeszcze kilka moich rzeczy. Przyszłam po nie-rzuciła obojętnie przez plecy.
-W porządku, tylko szybko-powiedział zrezygnowany.
-Nie mam zamiaru zabierać ci twojego bezcennego czasu-odpowiedziała sarkastycznie i udała się na piętro.
Sam Carlos został w salonie. Byle jak najdalej od humorków kobiety.
Jakąś godzinę później, gdy po raz kolejny przegladał telewizyjne programy, usłyszał krzyk Loreny.
-Carlos!
-Carlos do cholery!
Z wielką niechęcią skierował się do miejsca gdzie znajdowała się jego już była narzeczona.
Widok jaki tam zastał był po części komiczny, a po części żałosny.
Drobna blondynka siłowała się z ogromną walizką, na środku korytarza. Nie miał pojęcia jakim cudem udało jej się wynieść ją z sypialni, skoro teraz nie mogła przesunąć jej nawet o centymetr. Kopała ją, z każdej strony i szarpała rączkę. Wszystko na nic.-Carlos pomożesz?-zapytała robiąc słodką minke. Dawniej może by go nawet rozczuliła. Dziś wzbudzała jedynie litość.
Pokiwał głową i chwycił za rączkę, którą chwilę wcześniej maltretowała.
Loreny zrobiła to samo, dokładnie w tym samym czasie co ona.
![](https://img.wattpad.com/cover/181599655-288-k711522.jpg)
CZYTASZ
Nie igraj z ogniem (Zakończone)
RomanceFreya- silna,stanowcza,a jednocześnie wesoła, szalona połykaczka ognia. Zdaniem przyjaciół zdolna pobudzić do życia nawet umarłego. Ale czy zawsze? Carlos- zdystansowany,spokojny,ułożony. Zdaniem najlepszego przyjaciela nudny jak podręcznik prawa. ...