5

2.3K 167 13
                                    

-Ryanie Obrie czy to twoja sprawka?!-wysoki i piskliwy głos wyrwał go z otępienia. Tak bardzo skupił się na wystepie i podziwianiu pięknej mulatki, że nie zauważył kiedy pojawiła się tuż obok niego.
Spojrzał na blondynkę ze skwaszoną miną.
Rzadko się zdarzało żeby Ryan za kimś nie przepadał.
Jednak za Loreną bardziej niż nie przepadał. Uważał ją za płytką, wyrachwaną i wiecznie nie zadowoloną księżniczkę. Niejednokrotnie wręcz namawiał Carlosa na zerwanie zaręczyn, jednak ten go nie słuchał.
Niemniej jednak Ryan niezamierzał ukrywać swojej niechęci do kobiety. Wręcz przeciwnie okazywał ją jej, przy każdej możliwej okazji.
Niechęć ta oczywiście była obopólna.

-O witaj harpio, czego chcesz?- powiedział już  znudzony jej obecnością.

Lorena puściła jego przezwisko mimo uszu.

-To był twój głupi pomysł by ściągnąć tu tych ...tych ludzi?!- wykrzyknęła z widocznym obrzydzeniem na twarzy.

- Tak i widząc po twojej nie zadowolonej minie trafiłem w dziesiątkę- odparł z uśmiechem.

-Dziesiątkę?! Ty idioto! To skandal! To poważna firma a nie namiot cyrkowy! Takich brudasów to możesz sobie do domu zapraszać! Co sobie pomyślą goście?!

-Lorena!-jej tyrade przerwał stanowczy męski głos.

Blondynka wraz z Ryanem spojrzeli na jego właściciela.

Carlos stał tuż za nimi i z zaciętą miną przysłuchiwał się od dłuższej chwili ich małej awanturce.

-Carlos dobrze, że jesteś tłumaczyłam właśnie temu twojemu pożal się boże przyjacielowi, że urządził tu sobie cyrk, a nie ewent-żaliła się od razu oplatając ciasno jego przedramię.

Ryan milczał, nie podzielał w żaden sposób zdania Loreny. Widząc zadowolone, a wręcz zafascynowane twarze ludzi po występie wiedział, że wynajęcie tej grupy było dobrym pomysłem.
Chociaż na początku miał to być też swego rodzaju psikus, nigdy nie miał wątpliwości co do umiejętności tych ludzi.
A tym bardziej jednej pięknej istotki należącej do tej grupy.

Jak się okazało Carlos po części także podzielał jego zdanie na temat występu.
Z początku był zły na przyjaciela. Jasne dla niego było to, że kolejny raz padł ofiarą jego żartu. Jednak gdy sam pokaz już trwał, a on rozejrzał się po zgromadzonych gościach, dostrzegł zadowolenie i zafascynowanie na ich twarzach. 
I wtedy pojawiła się ona.
Do tej pory nie mógł wypędzić z myśli jej widoku.
Z jednej strony chciał o niej zapomnieć, przecież był zaręczony.
Z drugiej jednak
te oczy, rozchylone w skupieniu usta, ciało wijące się w tańcu.
Na samą myśl zrobiło mu się sucho w ustach i ciasno w spodniach.
Szybko odgonił od siebie te myśli i zwrócił się do narzeczonej.

-Lorena proszę uspokój się.Gościom się podobało. Artyści się na prawdę  postarali. Występ się udał, nie widzę powodu do wszczynania awantury.

Jego słowa nie tylko zaskoczyły Lorenę, która obrażona, prychnęła tylko i odeszła od nich. Ale i Ryana.
Od dobrych paru lat nie widział Carlosa tak reagującego na jego wyskoki.
Tymczasem jego przyjaciel był zupełnie spokojny i tak jakby nawet zadowolony.
Jak dla Ryana zbyt spokojny i zbyt zadowolony.
Według niego w taki stan mogła go wprowadzić tylko kobieta. Tylko jaka?

Lorena odpada na starcie. Ona nie jest wstanie nikogo uszczęśliwić, co najwyżej wpędzić w depresję.
To musiała być ...połykaczka ognia.

W tej właśnie chwili w głowie Ryana zrodził się pewien plan. Musiał tylko kogoś znaleźć.

*
Jak zawsze dała z siebie wszystko. Każdy występ sprawiał jej niesamowitą przyjemność. Moment gdy wychodziła przed widownie i zaczynała tańczyć z pochodniami był dla niej nieopisanym przeżyciem. Siła i praca mięśni, ten wysiłek jaki w to wkładała sprawiał, że czuła się wolna jak nigdy przedtem. Przeszłość zostawała w tyle. Była tylko ona i ogień. Czuła go w sobie i całą sobą.
Tak było i tym razem.

Gdy skończyła swój popisowy numer, rozejrzała się po bijącej brawa publiczności.
Jej wzrok powędrował do mężczyzny stojącego w pierwszym rządzie. Teraz gdy wszystkie lampy zostały włączone, mogła zobaczyć jak piękne ma oczy.
On też się jej przygladał. Wpatrywali się w siebie dobre dwie może trzy minuty, gdy Freya usłyszała swoje imię.
Odwróciła wzrok od hipnotyzujących oczu i dostrzegła zblizajacego się do niej Dylana. Żeby nie dawać mu kolejnych powodów do awantury, przybrała na twarz, niestety mało wiarygodny uśmiech i ruszyła w jego kierunku. Jeszcze obejrzała się w za siebie żeby ostatni raz spojrzeć w te cudne oczy. Niestety posiadacza ich, już tam nie było.

-Możesz mi powiedzieć czemu jeszcze tu jesteś? -zanim zdołała odpowiedzieć, została już pociagnięta przez Dylana w nieznanym jej kierunku.
Jak się później okazało jej chłopak zaprowadził ją na tyły budynku, w którym miał miejsce ewent.
Jedynym światłem był blask lampy oddalonej o jakieś trzydzieści metrów.

-Po co mnie tu przyprowadziłeś?-zapytała.
Czuła strach. Dylan od jakiegoś czasu stał się jeszcze bardziej zaborczy i bardzo agresywny. Nie wiedziała czego może się po nim spodziewać.
Tymczasem on nic nie odpowiadając nachylił się do jej ucha, które przygryzł.
Freya poczuła od mężczyzny mocną woń alkoholu i była na sto procent pewna, że nie jest to mieszanka, której używali przy zianiu ogniem.

Dylan zaczął składać pocałunki na jej szyi, chwytając jednocześnie za jej biodra i dociskając do siebie.

-Dylan ty piłeś! Puść mnie natychmiast! - próbowała wyrwać się z jego silnego uścisku odpychając się z całych swoich sił rękoma. Nic to jednak nie dało, był dla niej za silny.
Gdy wpił się w jej usta mocno i agresywnie, ta z bezsilności ugryzła go w warge.
Odsunął się od niej na krok mierząc ją wściekłym spojrzeniem, po czym wymierzył jej siarczysty policzek.
W pierwszej chwili była w szoku. Nie mogła uwierzyć, że to zrobił. Podniósł na nią rękę. Dotknęła dłonią zbolałego policzka i spojrzała na niego oczami pełnymi łez.
Zrobił krok w jej stronę i wyciągnął rękę. Zanim jednak zdołał ją chwycić, uciekła.
Pobiegła przed siebie, byle dalej od niego. Biegła na oślep, aż do momentu gdy na coś wpadła, a raczej kogoś. Tym kimś okazał się  mężczyzna, który ich wynajął.

-Hej co się stało? Dlaczego płaczesz?-zapytał delikatnie chwytając ją za ramiona i nachylając się by zniżyć się do jej poziomu.
Nawet nie wiedziała, w którym momencie zaczęła płakać. Gdy spojrzała w jego zmartwione oczy, rozpłakała się na dobre.
Mężczyzna objął ją ramionami i zaczął uspokajająco gładzić po plecach.
Jeszcze chwilę wcześniej właśnie jej szukał. A teraz dosłownie wpadła mu w ramiona.
Liczył wprawdzie na zupełnie inny obrót spraw, jednak i tą sytuacje postanowił wykorzystać. Dziewczyna cierpiała i ewidentnie potrzebowała pomocy. I on zamierzał jej pomóc, ale ...

Nie igraj z ogniem (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz