Opuszczając szpital stanęła przed dylematem - co dalej?
Mogła wrócić do rodziców i tam spokojnie pomyśleć, ale coś jej mówiło, że spokój to ostatnie czego tam zazna. Nie zastanawiając się dłużej wsiadła w najbliżej zaparkowaną taksówkę i udała się do hotelu.
To rozwiązanie też było dobre jedynie na krótką metę. Była w ciąży i musiała myśleć o dziecku.
Mimo próśb Carlosa, który regularnie odwiedzał ją w szpitalu, żeby wróciła do ich domu, nawet jeśli miałby się przenieść do pokoju gościnnego, by jej nie denerwować, musiała zwyczajnie wszystko przemyśleć.
Rozpakowała kilka rzeczy z torby, którą kilka dni wcześniej przywiozła jej matka. Stanęła przed oknem, by przez chwilę po obserwować uliczny gwar.
Jej myśli raz po raz wracały do Carlosa i całej ich sytuacji, którą sama bądź nie bądź wywołała.
Pluła sobie w brode, że zamiast porozmawiać i znaleźć rozwiązanie zwyczajnie uciekła.*
Stracił już rachube ile czasu się ukrywa. Dobrze wiedział, że jest poszukiwany. Po pierwszym szoku, gdy adrenalina przestała burzyć mu krew i dotarło do niego co zrobił, poczuł coś na wzór wyrzutów sumienia. Trwało to jednak chwilę. Bardzo krótką chwilę.
Nigdy nie lubił Noell, a fakt, że padła jego ofiarą, chociaż przez przypadek, był mu zupełnie obojętny. Jego celem była Freya, która jak na złość zapadła się pod ziemię. Szukał jej i zbierał informacje. Zadziwiające jak osoby poszukiwane przez policję szybko aklimatyzują się w środowisku przestępczym. W środowisku, w którym można wszystko zdobyć i wszystkiego się dowiedzieć. Tak więc wiedział już, gdzie mieszkała i pracowała kobieta. Jedynie nie mógł zdobyć informacji na temat jej obecnego pobytu. Jeśli wcześniej była dla niego tajemnicza, to teraz była prawdziwą zagadką. Jedynym tropem był Carlos Millan i to do niego postanowił się udać.*
- Jak to wyszła, ze szpitala?!-zapytał gniewnie senior rodu Staton.
- Zwyczajnie. Lekarz powiedział, że wzięła wypis i wyszła. - odpowiedział spokojnie Carter.
- Miałeś jej pilnować!
- Tak, ale mam tez i swoją firmę, którą w ostatnim czasie zaniedbałem. - Odpowiedział już mniej spokojnie niż wcześniej.
- Zrobiłeś co ci kazałem? - zapytał Staton całkowicie ignorując poprzednią wypowiedź mlodszego mężczyzny.
- Zrobiłem.
- I..? Zadziałało?
- Ten cały Millan wszedł do środka i na pewno powiedziała mu prawdę. - Odpowiedział Carter. Cała ta sytuacja była coraz bardziej męcząca, a szansa na zdobycie Freyi i jakikolwiek ślub- nierealna. Tym bardziej, ze kobieta spodziewała się dziecka, co całkowicie nie było mu na rękę. Nie zamierzał być ojcem, tym bardziej nie swojego dziecka.
- To nie dobrze - odparł starszy mężczyzna, bardziej do siebie, niż swojego rozmówcy, po czym się zamyślił. - Musisz do niego iść i przekonać go, że ten dzieciak jest twój, a jeśli ona tam jest to ją zabierz!
Nie odpowiedział. Zwyczajnie wyszedł. Czas, żeby wprowadził w życie własny plan.
*
Wszedł do pustego domu.
Rozejrzał się dookoła w nadzieji, że wróciła. Na próżno. Każdego dnia próbował ją przekonać do powrotu. Oparcie prosiła o czas, który chciał jej dać, ale nie potrafił. Była z nim w ciąży i powinna wrócić do niego. Gdzie będzie jej i dziecku lepiej, niż przy nim?
Próbował też porozmawiać z Noell i poprosić ją o pomoc, jednak Ryan mu to uniemożliwił. Zamknął ją w złotej klatce i nie zamierzał wypuścić zanim całkowicie nie wydobrzeje. Jak nigdy rozumiał swojego przyjaciela. Sam zrobiłby to samo, gdyby tylko Freya nie miała, aż tak silnego temperamentu. Ale właśnie za to ją kochał.Szmer dobiegający z piętra wyrwał go z zamyślenia. Przez jedną mała chwilę myślał, że może to być ona.
Rozejrzał się jeszcze raz w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak jej obecności. Nic.
Ponowny szmer i już wiedział, że to intruz.
Najciszej jak potrafił wszedł na górę, cały czas baczniej się rozglądając. Zabrany po drodze mosiężny, zabytkowy posąg ciążył mu w ręce, gdy z bijącym jak oszalałe sercem wspinał się na piętro. Nie był tchórzem. Zawsze stawał na wprost przeszkodom, jednak tym razem mogło zdarzyć się wszystko.
Odgłosy dobiegały z sypialni jego i Freyi.
Zbliżył się do uchylonych drzwi.
Zajrzał do środka. Otwata szafa i wysypane na podłogę ubrania jasno dawały do zrozumienia, że ktoś był w środku i czegoś szukał. Otwarte na oścież okno tłumaczyło jeszcze więcej. Już miał dzwonić na policję w celu zgłoszenia włamania, gdy na szyji poczuł coś zimnego.- Ani drgnij - złowrogi szept dotarł do jego uszu, a ostrze noża boleśnie naznaczyło skórę.
- Kim jesteś? - Zadał najgłupsze, jego zdaniem pytanie, jakie mógł na daną chwilę wymyślić.
Śmiech napastnika rozniósł się po pomieszczeniu.
Już wiedział.- Dylan - powiedział.
- Bingo - zaśmiał się ponownie mężczyzna. - Wygywasz śmierć.
- Czego chcesz? - Zapytał próbując zachować zimną krew.
- Chcę jej - warknął w odpowiedzi Dylan, dociskając nóż do szyi Carlosa. Stróżka gorącej krwi spłynęła w dół wprost pod koszule mężczyzny.
- Nie ma jej tu. Odeszła. - oznajmił Carlos.
- Myślisz, że nie wiem?! - ryknął wściekły. - Masz mi powiedzieć gdzie jest!
- Nie wiem. Zostawiła mnie. - Kłamał. Nie mógł pozwolić by ten drań zbliżył się do jego ukochanej.
- Zostawiła powiadasz? Hmm...- zamyślił się chwilę. Przeszukał dom i rzeczywiście nie było w nim za wiele rzeczy należących do kobiety. Nie licząc kilku ciuchów. Żadnych kosmetyków.
Pogrążony w przemyśleniach nie zauważył, że poluźnia uchwyt. Carlos, jednak szybko wykorzystał okazje, by oburącz chwycić jego rękę z nożem.
Zaczęli się szamotać. Ani jeden, ani drugi nie chciał przegrać tej walki. Teraz obaj trzymali nóż i tylko spryt i siła miała zdecydować na czyją się szalę przechyli wygrana.
Ostrze noża zawisło pomiędzy nimi na zmianę pchane raz w jedną, raz w drugą stronę. Ocierając się niebezpiecznie o ich brzuchy.
Wszystko stało się tak szybko, że żaden z uczestników bójki nie zarejestrował pojawienia się osoby trzeciej.*
Przyjechał pod dom swojego rywala w celu rozmowy, a właściwie wprowadzenia w życie swojego planu.
Zapukał. Raz, drugi, trzeci i nic. Samochód na podjeździe świadczył o jego obecności, wiec dlaczego nie otwierał?
Tchnięty dziwnym przeczuciem nacisnął na klamkę, która od razu ustąpiła. Wszedł do środka i już miał zacząć nawoływać właściciela, gdy dobiegły go dziwne odgłosy. Poszedł za nimi. Przez otwarte drzwi dostrzegł dwie szamoczące się postacie. Jedną z nich był Carlos.
Musiał się wtrącić. Odepchnął nieznanego mu mężczyzne, który przez zaskoczenie padł na podłogę.
Po chwili się jednak podniósł i odwrócił w ich stronę.
Widok noża sterczącego z jego brzucha i szok na twarzy Dylana, całkowicie ich sparaliżował. Żaden nie zareagował, gdy ranny mężczyzna wybiegł z pomieszczenia zapewne próbując uciec.- Uratowałeś mi życie - powiedział nadal niedowierzając całej sytuacji Carlos.
- Na to wygląda. - Odparł Carter. Już w tym momencie uświadomił sobie, że jego plan ma szansę się udać. - Teraz ty uratujesz moje...
CZYTASZ
Nie igraj z ogniem (Zakończone)
RomanceFreya- silna,stanowcza,a jednocześnie wesoła, szalona połykaczka ognia. Zdaniem przyjaciół zdolna pobudzić do życia nawet umarłego. Ale czy zawsze? Carlos- zdystansowany,spokojny,ułożony. Zdaniem najlepszego przyjaciela nudny jak podręcznik prawa. ...