26

1.7K 143 37
                                    

Z powodu długiej nieobecności, trochę dłuższy rozdział.

Dedykowany
NanaBekher bianeczka2011,siwa110,12082007m,Kkslechpany.

-Co cię do mnie sprowadza?Masz o niej jakieś wieści?

-Obawiam się, że możemy mieć pewien problem-powiedział Carter.

-Jaki problem?Carter! Żona wierci mi dziurę w brzuchu od czasu balu, że chce się spotkać z córką! A ty mi mówisz,że jest jakiś problem?-uniósł się Frank Staton.

-Freya kogoś ma-odpowiedział krótko.

-I co z tego?-zapytał. Fakt, że jego córka może być z kimś związana, w ogóle nie stanowił dla niego problemu. Zdaniem Franka Statona, każdego można było kupić, wystarczyło tylko poznać jego cenę.

-To, że nie jest mną kompletnie zainteresowana.

-To spraw żeby była i dowiedz się wszystkiego o tym chłoptasiu, z którym się spotyka.

Carter skinął głową i opuścił gabinet Statona.

Pozostawiony sam sobie mężczyzna, oczami wyobraźni już widział swoją córkę poślubioną Carterowi. Jego podpisujacego umowy przejęcia udziałów firmy Cartera, a właściwie jego ojca.
Zatarł ręce i ponownie skupił się na swojej pracy.

*

Biegła co sił w nogach. Do celu zostało jej zaledwie pół przecznicy. Taksówka, którą jechała utknęła w korku. Mimo padającego deszczu zdecydowała wysiąść i resztę drogi przebyć pieszo, a w jej przypadku biegnąc.

Cała przemoczona i potargana przekroczyła próg, wielkiego wieżowca.
Spojrzenia obecnych tam ludzi towarzyszyły jej, aż to samej recepcji.

-Dzień dobry, w czym mogę pani pomóc? -Zapytała stojącą za ladą recepcji kobieta, uważnie i oceniająco się jej przyglądając.

-Przyszłam do pana Obrie- odpowiedziała Noell.

Recepcjonistka uniosła brwi zaskoczona, po czym ostatecznie chwyciła za słuchawkę służbowego telefonu i już miała wybierać numer gdy stanowczy, męski głos jej to uniemożliwił.

-Silvia nie trzeba, pani przyszła do mnie i już się nią zajmuję- powiedział Ryan, szeroko się uśmiechając.

Czuła na sobie jego spojrzenie.
Zdawała sobie sprawę, że nie prezentuje się najlepiej, przez jej bieg, była teraz potargana, a jej ciuchy straciły na efektywności, przemoczone przez padający deszcz.
Ryan jednak zachowywał się jakby tego nie dostrzegał.

Przywitała go skinieniem głowy i lekkim uśmiechem.

-Zapraszam do biura-powiedział, ręką wskazując kierunek.

-Spóźniłaś się, a moja sekretarka nie może się spóźniać- zażartował.

-Serio?a jestem już twoją sekretarką? -Zapytała unosząc wysoko brew z powątpiewaniem.

-Jesteś.- Odpowiedział pewnie, a szeroki uśmiech nie schodził mu z twarzy.

-Czy wszystkie rozmowy o pracę u ciebie tak wyglądają?-zapytała.

-Nie, to moja pierwsza.- Odpowiedział.

- Pierwsza?-zdziwiła się- nie miałeś innych sekretarek?

Nie igraj z ogniem (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz