29

1.6K 136 18
                                    

-Wszystko już rozpakowałaś?

-Tak-odparła siadając, a właściwie ciężko opadając na kanape- i padam na twarz. Rozpakowanie jej rzeczy, w przygotowanych przez Carlosa szafkach zajęło jej trzy godziny.

Roześmiał się na jej słowa i schował zabłąkane pasmo jej włosów za ucho. Wtuliła twarz w jego dłoń, gdy tylko jej dotknął i przemknęła oczy.

-Może jednak przełożycie tę przeprowadzkę Noell na inny dzień? Wyglądasz na zmęczoną-Powiedział z troską, głaszcząc czule jej policzek.

-Dam radę. Pomogę jej- odparła muskając jego usta-a potem od razu wracam do ciebie.

*

Wysiadły z samochodu Carlosa, który uparł się, żeby go zabrały. Jego zdaniem  taksówka to nie pojazd do przeprowadzki.

Freya zatrzymała się przez chwilę by ostatni raz spojrzeć na dom Dylana z zewnątrz.
Tyle wspomnień miało raz na zawsze zostać pogrzebane w zakamarkach umysłu.
Treningi z ekipą, których chyba będzie jej najbardziej brakować. Jej przyjaciele.
Gdyby nie fakt, że od teraz będzie mieć blisko Noell, tęskniła by bardziej.

-To co idziemy?-zapytała Noell.

-Tak, jasne, trochę się zamyśliłam-odpowiedziała szczerze.

-Mnie też będzie ich brakować- powiedziała Noell.

-Jak ty mnie dobrze znasz-Freya roześmiała się na słowa przyjaciółki.

Zanim Noell zdąrzyła włożyć klucz do zamka, drzwi się otworzyły a w nich stanął Santiago.

-Dziewczyny! Kope lat!-wykrzyknął zaskoczony, a jednocześnie szczęśliwy.

-Santi! -Freya pisnęła i skoczyła mu w ramiona.
Obrócił ją w koło i postawił na ziemi, po czym to samo zrobił z Noell.

-Wróciłyście?-zapytał wpuszczając je do środka.

Po szerokich uśmiechach i radosnych minach nie było już śladu.
Sam Santiago zmarszczył brwi zdezorientowany.
Głos zabrała Noell.

-Nie wracamy Santi. Właściwie to przyjechałyśmy po moje rzeczy-spuściła głowę, by nie patrzeć w jego pełne zawodu oczy.

-Dziewczyny, co jest? Przecież byliśmy zespołem- rozczarowanie i smutek przepełniało jego głos.

Obie czuły się winne, jednak wiedziały, że już nie należą do tego świata.

Po ich minach widział, że nic już nie wskóra.

-W takim razie idziemy. Pomoge wam-oznajmił zrezygnowany.

Żadne z nich nie zdawało sobie sprawy, że od momentu ich przyjazdu, ktoś bacznie ich obserwował.

*

Odkąd tylko się zjawiły, obserwował je ze swojego samochodu zaparkowanego sto metrów dalej.
Pakowały pudła w towarzystwie Santiago, beztrosko się śmiejąc.

Zacisnął ręce na kierownicy.
Obserwował jak wymyka mu się z rąk.
Nie mógł na to pozwolić kolejny raz.
Dlatego jak tylko wsiadły do auta, uprzednio żegnając się z mężczyzną ruszył za nimi.

Dokładnie przyjrzał się budynkowi, pod którym zaparkowały.
Pozostało tylko dowiedzieć się do którego mieszkania się udały.

Okazało się to łatwiejsze, niż myślał.
Odczekał, aż wniosą ostatnie pudła i wszedł do budynku.

-Przepraszam-zwrócił się do portiera.

-Tak, w czym mogę panu pomóc?

-Te dwie panie z kartonami zgubiły klucze-stwierdził wymachując własnym kompletem -może nie mogą teraz wejść do mieszkania?

Nie igraj z ogniem (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz