38

1.2K 129 19
                                    

Leżeli wtuleni w siebie dobrą godzinę.
Wszystkie problemy zdawały się nie istnieć.

Sygnał przychodzącego połączenia przerwał ich sielankę.

Ryan leniwie podnosząc się z łóżka sięgnął po telefon.
Carlos.

- Co jest stary? - zapytał zdziwiony jego telefonem Ryan.

- Jest sprawa do obgadania. Kiedy wracacie do domu?

Po pytaniu Carlosa, Ryan przeniósł swoje spojrzenie na Noell. Wiedział jak bardzo podobało jej się we Włoszech. A dzielnica w której mieszkali nie tylko ją zachwycała, ale i w pewien sposób pomagała zapomnieć o przykrych wydarzeniach.

- Nie wiem, to zależy od Noell - odparł nie przerywając ich kontaktu wzrokowego.

- Hmm może, może porozmawiaj z nią o tym. To dość ważne. Chyba nie zamierzasz zostać tam na zawsze?

Czy był gotów zostać we Włoszech? Nie wiedział. Jednak był pewien, że jeśli jego ukochana tego będzie chciała, zostaną.

- O co konkretnie chodzi? Coś z firmą?

- I tak i nie. Jesteś tu potrzebny. Jednak to nie jest rozmowa na telefon.

Ryan potarł twarz wolną dłonią i ciężko wzdechnął.

- Uzgodnie wszystko z Noell i oddzwonię. A właśnie jak sprawy z Freyą?

- Długa historia, ale mogę ci powiedzieć, że między nami już wszystko dobrze. - Powiedział Carlos z wyczuwalną dumą w głosie.

- W końcu jakieś dobre wieści. Pozdrów ją. - Tymi słowami zakończył ich rozmowę i wrócił spojrzeniem do Noell, która do tej pory cierpliwie milczała.

- No co tak patrzysz?! Mów natychmiast co u nich? Co z Freyą? Wróciła do niego?- Noell zasypała go pytaniami. Co nie było dziwne zwłaszcza, nie kontaktowały się ze sobą od momentu kiedy Freya uciekła. Zostawiła tylko list, w którym obiecała odezwać się gdy tylko sytuacja się unormuje.

- Spokojnie. Carlos mówił, że wrócili do siebie. Chcą żebyśmy przyjechali. - gdy dziewczyna chciała już o coś zapytać wyprzedził ją przykładając jej palec do ust.
- Zanim będziesz dociekać, od razu uprzedzam, że nie wiem nic więcej. Obiecałem porozmawiać z tobą na temat naszego powrotu.

- Ze mną?- zdziwiła się. - Nie rozumiem.

- To ty zdecydujesz o naszym powrocie.

Zaskoczył ją. Liczył się z jej zdaniem i potrzebami. Wiedziała już, że zrobi dla niej wszystko.
Ona też była na to gotowa. Już dawno oddała mu całą siebie nawet tego nie zauważając.

- W takim razie. Wracamy jutro - Powiedziała przysuwając się bliżej i kładąc ręce na jego ramionach. Uśmiechnęła się widząc jego zaskoczoną minę. - Ale teraz wracaj do łóżka.

*

Wszystko było już ustalone. Ryan poinformował o swoim rychłym powrocie, dzięki czemu Carlos wraz z księgowym i sztabem ludzi od organizacji zamówień sporządził odpowiednią umowę. Jak ustalił z Carterem, do którego nadal w pełni nie miał zaufania, Ryan miał się spotkać z Statonem już za trzy dni.

- Denerwujesz się - nie zapytała, tylko stwierdziła wchodząc do jego gabinetu.
Spojrzał na nią, dłużej zawieszając wzrok na jej długich opalonych nogach.

- Trochę - odpowiedział nadal śledząc ją wzrokiem, aż do samego biurka, na krawędzi którego przysiadła.
Automatyczne położył dłoń na jej kolanie lekko je gładząc.

- Co cię do mnie sprowadza kochanie? - zapytał zgrabnie zmieniając temat. Nie miał siły i ochoty znów powracać to tematu umowy.

- Chciałam zabrać cię na lunch. Tak dużo ostatnio czasu spędzasz nad tymi papierami. - powiedziała patrząc na niego z czułością.

Pociągnął ją za rękę tak, że wylądowała na jego kolanach i złożył na jej ustach czuły pocałunek.
Objęła jego szyję ramionami, by pogłębić go jeszcze bardziej.
Rozpalała go. Pobudzała wszystkie zmysły samą obecnością. Kochał ją całą i pragnął z każdym dniem coraz bardziej.
Wsunął rękę pod jej krótką sukienkę i delikatnie sunął ku górze. Przygryzła jego wargę, na co ścisnął mocniej jej udo.

- Mógłbym wziąć cię tu i teraz - warknął prosto w jej usta.

- A co cię powstrzymuje? - jej słowa podziałały na niego bardziej niż jakikolwiek afrodyzjak.
Jednym ruchem posadził ją na biurku przed sobą i umościł się między jej udami.
Z jej pełnych ust wydobył się cichy pisk, gdy złapał jej koronkowe majteczki i zerwał jednym szarpnięciem.
Jej mokra i spragniona cipka wręcz ociekała sokami, gdy zanurzył w niej palec. Zamruczała niczym kotka.

- Cudownie - sapnął i zaczął poruszać nim w jej ciasnej dziurce, raz po raz pocierając kciukiem jej guziczek.
Drżała pod jego dotykiem, a jej uchylone usta opuszczały co chwilę jęki rozkoszy.
Nie mógł już wytrzymać. Jego sztywny kutas napierał na spodnie domagając się zanurzenia w ciasnej cipce jego kobiety.
Podniósł się z fotela i rozpiął spodnie, po czym zsunął je wraz z bokserkami, uwalniając tym samym swojego kutasa.
Nie czekając dłużej wszedł w nią szybko i zdecydowanie, równocześnie spijając z jej ust jęk.
Z każdym pchnięciem jej ciało coraz bardziej wiło się w spazmach rozkoszy.
Wypychała do przodu biodra, by czuć go bardziej, by był jak najbliżej.
Żadne z nich nie martwiło się tym, że ktoś może wejść, nakryć ich. Liczyli się tylko oni. Tylko ich namiętność i pragnienie siebie nawzajem.

Orgazm przyszedł szybko i gwałtownie.

- Kocham cię - jęknął w jej szyję dochodząc.

Wyczerpana intensywnością doznań jedynie uśmiechnęła się szeroko i objęła go ciasno ramionami.

- Ja ciebie też - wyspała po dłuższej chwili.

Uniósł się i złożył krótki, ale czuły pocałunek na jej ustach, po czym pomógł jej się podnieść z jego biurka.

Ogarnięci i spełnieni mogli udać się na lunch, na który teraz nabrali ochoty.

*
Siedział przy barze popijając whisky.
Za trzy dni wspólnik Carlosa miał się spotkać z Statonem i wcisnąć mu umowę, która raz na zawsze miała uwolnić go od problemów.
Nie przypuszczał, że Carlos tak szybko zgodzi się na jego propozycję, jednak podejrzewał tu znaczny udział Freyi. Przez myśl mi przeszło, że musi być jeszcze bardziej wyjątkowa niż myślał. Niestety nie będzie mu dane się o tym przekonać.

- Puszczaj! - dobiegł go krzyk przez który momentalnie się odwrócił.

Jakiś facet szarpał dziewczynę za rękę, prawdopodobnie próbując wywlec z lokalu.
Rozejrzał się pobieranie po ludziach i że zdumieniem stwierdził, iż nikt nie palił się do pomocy. Patrzyli, ale mieli to gdzieś.
Dopił swojego drinka i ruszył w kierunku szarpiącej się pary.

- Puść ją - rzucił jakby od niechcenia.

Mężczyzna szarpiący kobietę odwrócił się w jego kierunku nadal trzymając jej przedramię.

- Nie wtrącaj się frajerze - warknął i wrócił do wyciągania dziewczyny siłą.
Ta jednak zaparła się i spojrzała w oczy Cartera. To co zobaczył w nich zobaczył, nawiasem mówiąc wyjątkowo pięknych oczach, sprawiło, że w następnej chwili napastnik leżał już na podłodze, przygniata to ciężarem jego ciała.
Carter od zawsze potrafił się bronić, jednakże starał się trzymać na wodzy swoje umiejętności, co niestety nie zawsze się udawało.
Namolny napastnik,w chwili gdy tylko uścisk Cartera zelżał uciekł w popłochu.

- Nic ci nie jest? - spytał dziewczynę, która w tej chwili rozmasowywała posiniaczone nadgarstki.
Na jego słowa uniosła głowę i po raz kolejny spojrzała mu w oczy, a on już wiedział, że przepadł...

Nie igraj z ogniem (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz