Epilog

2.2K 106 42
                                    

Patrzyła jak Sati obraca w rękach płonące clubsy. Już za chwilę miała do niego dołączyć.
To był jej ostatni występ. Nawet nie zdawała sobie sprawy jak bardzo jej tego brakowało.
Gdyby parę lat temu nie poznała Noell i nie dołączyła do ich grupy pewnie nie była by dziś tym kim jest.
Uśmiechnęła się do swoich wspomnień i ruszyła na środek wprost przed gości czekających na dalszy ciąg występu.
Wśród nich był on. Ten dla którego było to wszystko. Dzisiejszy występ i ci wszyscy zgromadzeni goście.
Carlos.
Z okazji jego trzydziestych piątych urodzin sama wydała to przyjęcie. I poprosiła grupę połykaczy, pod dowództwem Santiego o pomoc. Nie chciał nawet zapłaty. Miał jednak warunek. Chciał, żeby z nimi wystąpiła. Zgodziła się bez wahania. Brakowało jej tej adrenaliny.

Gdy tylko stanęła obok dobrych znajomych, goście zaczęli klaskać.
Dla niej jednak liczył się tylko on. Odszukała go wzrokiem i się uśmiechnęła.
Patrzył na nią z uśmiechem i błyskiem w oku.
Odkąd przejął udziały w firmie jej ojca, ten całkowicie usunął się z ich życia. Już nie nalegał na jakąkolwiek fuzje między firmami i połączenie rodzin.
Zdecydowali wtedy, że pozwolą mu nadal decydować o firmie, a sami będą cichymi wspólnikami.

Zamrugała kilka razy, by na nowo skupić się na zadaniu.
Chwyciła pochodnie i tak jak za każdym razem rozpoczęła swój ognisty taniec.

Patrzył na nią jak urzeczony.
Wspomnienia, gdy zobaczył ją pierwszy raz wykonującą ten taniec wróciły wywołując na jego twarzy szeroki uśmiech.
Była prawie taka sama jak wtedy radosna i szalona. Teraz była bardziej, o ile to było możliwe troskliwa.
Jednak jemu to nie przeszkadzało. Z radością w sercu obserwował jak zajmowała się ich niespełna sześcioletnim synem. Jak troszczyła się o niego, a uśmiech nie schodził z jej ust.

Występ dobiegł końca. On już nie mógł doczekać się, kiedy ją przytuli.
I tak też było. Wyszedł przed gości i porwał w ramiona swoją kobietę, okręcając kilka razy w koło.

- Carlos postaw mnie - zapiszczała śmiejąc się głośno. - Muszę się przebrać.

- Dobrze idź, ale zaraz wracaj. - Powiedział stawiając ją na nogi.
Zanim odeszła jeszcze cmoknęła go w nos.

- No stary jak za starych dobrych czasów- Ryan poklepał go po ramieniu, by zwrócić na siebie jego uwagę.

Carlos niechętnie odwrócił wzrok od oddalającej się Freyi i przeniósł na swojego przyjaciela.

- Tak. To prawda- przytaknął.

- Gdzie Freya? - z za pleców Ryana wyłoniła się Noell z szklanką, zapewne soku.
Alkohol w jej stanie nie byłby wskazany.

- Poszła się przebrać- odparł.

- To ja w takim razie zaczekam przy bufecie- Odpowiedziała i już jej nie było.

- Jak na tak duży brzuch bardzo szybko się przemieszcza - zażartował Carlos widząc tempo w jakim dziewczyna się oddaliła.

- O tak zwłaszcza jeśli w grę wchodzi jedzenie- roześmiał się Ryan wodząc za nią wzrokiem pełnym czułości.

Za trzy miesiące miał zostać ojcem. A od dwóch lat był mężem Noell. Nie wyobrażał sobie życia bez tej kobiety. Z każdym dniem kochał ją mocniej, a ona nie ustępowała mu w swej miłości.

- Matka Freyi zostanie z Jamiem? - zapytał Ryan.
Odkąd Julie Staton odeszła od męża jej stosunki z córką znacznie się poprawiły.
Regularnie brała do siebie wnuka, by rodzice mogli mieć odrobinę czasu dla siebie, z czego chętnie korzystali.
Miało być tak i tym razem. Po przyjęciu wybierali się na weekend do domku na plaży. To był swego rodzaju prezent od Freyi dla Carlosa.

Nie igraj z ogniem (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz