Część 16

2.4K 80 71
                                    

Odkąd otworzyłam oczy mój telefon cały czas wariował. Cały czas brzęczał i wibrował przez narastającą ilość powiadomień, dlatego, gdy zaczęło mnie to irytować postanowiłam po niego sięgnąć.

Nawet w mojej dłoni urządzenie szalało, dlatego nacisnęłam przycisk blokady, a moim oczom ukazały się tysiące powiadomień z instagrama. Zdziwiona weszłam w jedno z okienek, a gdy przeczytałam opis pod zdjęciem telefon momentalnie wypadł mi z rąk.

Opadłam na kolana, a z mojego gardła wydobył się niekontrolowany krzyk podczas gdy moje ciało zaczęło się trząść. Kolejne krzyki i spazmy łez towarzyszyły mi dłuższą chwilę podczas, której wyrzucałam sobie, że nie potrafiłam pomóc Harry'emu i poniekąd przyczyniłam się do tego, że go tu nie ma. Miałam rację, że wtedy w klubie się ze mną pożegnał. Trzeba było iść za nim. Przypilnować.

- Kretynka! - Wrzasnęłam a zaraz później znowu pozwoliłam sobie na nowe łzy.

Pociągnęłam nosem i podciągając lekko rękawy swetra sięgnęłam po leżący obok mnie na ziemi telefon. Odblokowałam go i wybrałam numer Andrewa.

jeden sygnał.

drugi sygnał.

trzeci sygnał.

- Cholera - warknęłam i spojrzałam na ekran.

- Ria? - Usłyszałam nagle, dlatego szybko przyłożyłam telefon z powrotem do ucha.

- Andrew... - mruknęłam. - On... Harry... - jęknęłam, a kolejne łzy opuściły moje oczy.

- Harry żyje, Ria - podniosłam się szybko i usiadłam na kanapie.

- Ale widziałam...

- Mój prawnik właśnie przygotowuje pozew dla enews. Harry żyje nie wiem dlaczego podali taką informację - słysząc te kilka słów momentalnie się do siebie uśmiechnęłam.

Harry żyje.

- Nic mu nie jest - stwierdziłam ocierając łzy z twarzy.

- No nie do końca... - Howard mruknął, a ja podniosłam się i zaczęłam chodzić po pomieszczeniu. - Hazz jest w szpitalu, przyjedziesz? Wyjaśnię Ci wszystko na miejscu.

- Wyślij mi adres smsem. Za chwilę będę.

Pożegnałam się z mężczyzną i rozłączyłam, by jak najszybciej móc dostać smsa z adresem szpitala.

- Gdzie za chwilę będziesz? - Podskoczyłam i odwróciłam się słysząc głos za sobą.

- Boże, Zayn - złapałam się za klatkę piersiową. - Wystraszyłeś mnie - zaśmiałam się i włożyłam telefon do tylnej kieszeni moich jeansów.

- Odpowiedz - westchnęłam i podeszłam do niego.

- Harry jest w szpitalu - mruknęłam i oplotłam go ramionami wokół brzucha czując, że na dźwięk imienia się spiął. - Muszę wiedzieć co mu jest - stanęłam na palcach i ucałowałam jego zaciśniętą szczękę.

- Ria, ja nie chcę, żebyś tam jechała - Zayn spojrzał na mnie również oplatając mnie dłońmi.

- Zayn, ale ja nie pytam Cię o zdanie - mruknęłam, a mężczyzna odsunął się i odwrócił do mnie plecami.

- Jeśli pójdziesz...

- To co, Zayn? - Przerwałam mu czując złość, że postanowił postawić mi ultimatum. - Nie każ mi wybierać, bo tego nie zrobię, a jeśli będziesz chciał, żebym wybrała to zawsze wybiorę...

- Jego - tym razem to brunet mi przerwał, a ja pokręciłam głową i się zaśmiałam.

- Zawsze wybiorę siebie i możliwość postępowania zgodnie ze sobą, a skoro nie chcesz mi tego dać to może się pospieszyliśmy - dokończyłam szeptem czując, że głos mi się łamie, a po policzku spływa samotna łza.

Trwaliśmy w ciszy, którą przerwał dźwięk wiadomości. Otarłam policzki i wyjęłam z kieszeni urządzenie. Spojrzałam na ekran chcąc upewnić się, że to wiadomość od Andrewa.

- Muszę już iść - mruknęłam i zabierając torebkę oraz klucze ruszyłam do wyjścia.

________________________________________

Zaparkowałam na parkingu należącym do szpitala i czym prędzej opuściłam pojazd, by biegiem ruszyć do szpitala.

Emocje dodawały mi siły i szybkości mimo, iż Howard w smsie zapewnił mnie, że życiu Harry'ego nie zagraża niebezpieczeństwo to cholernie potrzebowałam przekonać się o tym sama.

Nie ufałam teraz nikomu tylko własnym oczom. Po traumie jaką przeżyłam dziś rano z domniemaną śmiercią Stylesa ufałam tylko sobie.

Do szpitala weszłam jak burza od razu podążając na schody, gdyż zamknięta w windzie najprawdopodobniej bym ją rozniosła.

Przemierzałam kolejne stopnie i nim się spostrzegłam znajdowałam się na interesującym mnie poziomie.

Rozejrzałam się na strony, by po lewej ujrzeć tak dobrze mi znanego szpakowatego mężczyznę do którego ruszyłam czym prędzej.

- Andrew - zawołałam Howarda, a gdy ten mnie spostrzegł od razu wstał i przyciągnął mnie do uścisku. - Gdzie on jest? - odsunęłam się lekko od niego, a ten wskazał na szybę za mną.

Podeszłam do niej czym prędzej i ujrzałam Harry'ego, którego skóra w tym momencie zlewała się z pościelą.

Przyłożyłam dłoń do ust, by stłumić szloch, który chciał opuścić moje usta.

Mój Harry...

- Jest stabilny - mój towarzysz stanął za mną i również przyglądał się swojemu podopiecznemu.

- Co się stało? - Odchrząknęłam i otulając się swetrem wciąż obserwowałam zielonookiego, który leżał za szybą podłączony pod kroplówkę oraz maszynę rejestrującą jego czynności życiowe.

- Harry próbował się zabić - mężczyzna westchnął, a ja czując kolejną falę łez przymknęłam oczy.

- Może przez przypadek...

- Ria on nie nawinął sobie paska na szyję przez przypadek - otworzyłam szybko oczy, gdy tylko dotarły do mnie wypowiedzianie przed chwilą słowa.

- Chciał się powiesić?! - Pisnęłam, a Howard przytaknął ruchem głowy.

- Lekarze mówią, że nafaszerował się narkotykami, a później... musiał... - siwowłosy zrobił gest ręką, a później oparł ją na biodrze. - Przyszedłem w ostatnim momencie... bo coś mnie tknęło, wiesz? - Andrew przetarł twarz dłońmi i wypuścił głośno powietrze. - Ria, musiałem zdjąć go z tego paska, rozumiesz? - Andrew uderzył dłonią w ścianę. - Tak cholernie się bałem, że nie zdążyłem, że jego już nie ma! Tak bardzo kocham tego dzieciaka, was kocham, nie mogę was stracić - szloch wstrząsnął szpakowatym mężczyzną, który nieustannie bił pięściami w ścianę.

Szybko przytrzymałam jego dłonie i przytuliłam się do niego, by dać mu choć trochę wsparcia.

- Cśśś, Harry żyje, jest bezpieczny - szeptałam gładząc uspokajająco jego plecy, ścierając przy okazji swoje łzy z policzków. - Uratowałeś go.

- Jestem przecież po to, by was chronić, a zawiodłem go.

- Nie zawiodłeś, przecież dzięki tobie jest nadal z nami. Kochamy cię, pamiętaj o tym.

***
CHYBA NIE MYŚLAŁYŚCIE, ŻE TO KONIEC?! 😏
Ryczałam pisząc ten rozdział, nie wiem czemu, ale możliwe, że to emocje, które od was dostałam pod poprzednim rozdziałem 😭❤️
Uwielbiam was, najlepsi czytelnicy na świecie ❤️

Footballer | harry stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz