Część 22

2.3K 88 63
                                    

Szłam wąskim korytarzem trzymając Perrie pod ramię. Kierowałyśmy się do wyjścia na trybuny, gdyż za niecałe dziesięć minut miał odbyć się mecz. Liverpool vs Everton. Zapowiadało się ciekawe spotkanie zwłaszcza, że Harry po dość długiej przerwie miał zagrać swój pierwszy mecz. Byłam dumna z jego walki o samego siebie i cieszyłam się z jego sukcesów, jednak niektóre wydarzenia wciąż kotłowały się w mojej głowie nie pozwalając na kolejne kroki, które Harry od miesiąca usiłował zrobić w kierunku naszego związku.

Trzymałam go na dystans, gdyż nie chciałam ładować się w związek, którego nie byłam pewna. Moje uczucia do Harry'ego co prawda zaczęły znów przybierać na sile, jednak również Zayn był gdzieś z tyłu, a nie chciałam mieszać tych emocji.

- Hej, słuchasz mnie? - Perrie przejechała mokrym palcem po moim nosie na co się skrzywiłam i oburzona spojrzałam w jej stronę.

- Co ty wyprawiasz? - Zaśmiałam się pocierając rękawem bluzy mokry ślad zostawiony przez blondynkę.

- Dobrze wiesz, że nie znoszę jak odpływasz - Edwards wywróciła oczami, a ja zaśmiałam się przez co chwilę później dziewczyna również przybrała na twarz szczery uśmiech.

Nie umiałyśmy się na siebie boczyć. Dziewczyna jest chodzącym wulkanem energii i gdyby nie jej zakręcony tryb bycia pewnie zamulałabym wiecznie w czterech ścianach mieszkania. Perrie jest osobą, która mimo naszej krótkiej znajomości potrafi czytać ze mnie jak z otwartej księgi. Zna mnie na wylot i wie kiedy chcę zostać sama, a kiedy mój uśmiech jest bardziej sztuczny niż lalka barbie.

- Oj złośnico, co ty taka zdenerwowana? - Szturchnęłam ją i posłałam jej oczko. Perrie wzięła głęboki oddech i złapała mnie za dłoń.

- A ty się nie denerwujesz? Twój chłopak ma dziś swój pierwszy mecz po przerwie - zbladłam, gdy usłyszałam określenie, którego użyła dziewczyna względem Harry'ego, co od razu zauważyła. - Czekaj... nie wróciliście do siebie?

Edwards patrzyła na mnie uważnie, a gdy miałam już zaprzeczyć przerwał mi głos komentatora oraz szum, gdy ludzie zaczęli wstawać do hymnu.

Mecz trwał w najlepsze. Akcjom na boisku nie było końca, jednak żadna z nich nie została wykorzystana, ani przez drużynę Liverpoolu ani przez ich przeciwników. Widziałam jak chłopcy coraz bardziej byli zirytowani mało satysfakcjonującym ich wynikiem napierając jeszcze bardziej na bramkę przeciwników, jednak ich wzmagania nie przynosiły skutków.

Minuty mijały a mecz powoli dobiegał końca, gdy bramkarz drużyny przeciwnej stracił czujność, a Salah postanowił wykorzystać to i podając piłkę do Harry'ego zdobyli bramkę dla Liverpoolu.

Ludzie na trybunach od razu podnieśli się z krzeseł podnosząc barwy klubowe do góry. Wrzawa jaka opanowała stadion była ogromna. Cały obiekt drżał, a kibicom towarzyszyły różne emocje od płaczu po śmiech.

Razem z Perrie skakałyśmy ze szczęścia przytulając się do siebie. Już zapomniałam jak dużo radości sprawia mi obecność na meczu mojej ulubionej drużyny oraz jak dużo różnych emocji potrafi przynieść.

Odkleiłyśmy się od siebie i spojrzałam na murawę gdzie chłopcy przytulali się do siebie zanosząc szczęściem. Jestem z nich dumna, z nich i z Harry'ego, który zaliczył świetny powrót. Wracał powoli do normalnego życia i to cieszyło mnie najbardziej.

- Zbieramy się? - Zapytałam spoglądając na Perrie, gdy sędzia zagwizdał kończąc dzisiejsze spotkanie.

- Tak, już - zdziwiona przyjrzałam się blondynce. Zdawała się być rozkojarzona i przestraszona, ale nie zamierzałam sobie tym zaprzątać głowy przeciskając się między ludźmi do wyjścia z naszego rzędu.

- Gloria Brewan! - Słysząc jak moje imię i nazwisko rozbrzmiewa w głośnikach zastygłam na moment rozglądając się na wszystkie strony.

Na końcu rzędu ujrzałam Salaha, który wyciągnął w moim kierunku dłoń zachęcając bym do niego podeszła. Niepewnym krokiem zaczęłam to robić niemo pytając go o co chodzi.

- Mo, co się dzieje? - Podając mu dłoń patrzyłam na niego intensywnie chcąc, by wyjaśnił mi to zamieszanie.

- Ria, nie patrz tak na mnie - zaśmiał się, ale ja nie odwróciłam wzroku. - I tak Ci nic nie powiem.

Westchnęłam zrezygnowana i dałam poprowadzić się na boisko. Rozejrzałam się widząc, że trybuny nadal były pełne, więc skuliłam się w sobie. Mimo, iż kiedyś z Harrym często bywałam w centrum uwagi to nie byłam przyzwyczajona do tylu par oczu wpatrujących się tylko we mnie. Zawsze pocieszałam się tym, że ludziom zależy tylko na Stylesie, a na mnie nie zwracają uwagi.

Teraz stałam tu sama, bez nikogo, pod czujnym spojrzeniem każdego kto kupił bilet na dzisiejszy mecz.

Z głośników zaczęła płynąć muzyka, a ja zdziwiona obróciłam się wokół własnej osi.

James Bay Us

Kątem oka dostrzegłam jak w moją stronę zmierza Harry z bukietem białych róż. Odwróciłam się do niego czekając na wyjaśnienia, jednak chłopak podał mi tylko kwiaty okręcając mnie chwilę później wokół własnej osi.

- Harry, o co... - zatkałam usta kiwając głową na boki z przerażenia, gdy brunet klęknął przede mną na jedno kolano wyciągając przed siebie pudełko. - Harry...

- Gloria... - zielonooki uśmiechnął się i otworzył pudełko ukazując moim oczom pierścionek.

Stadion znowu zaniósł się wrzawą przez co czułam jak murawa drży. - Glorio Brewan, zostaniesz moją żoną?

Powiedzieć, że moje serce biło jak szalone byłoby jednym, wielkim niedopowiedzeniem, gdyż ono puściło się galopem jak koń i niestety nie z podekscytowania. Byłam przerażona i zła. Nie wiedziałam jak mam się zachować, a Harry jak i zgromadzeni ludzie na stadionie czekali na moją odpowiedź, a raczej szczęśliwe zakończenie.

Wróciłam wzrokiem do zniecierpliwionego chłopaka i podchodząc do niego bliżej zamknęłam pudełko w jego dłoni i kładąc kwiaty obok niego uciekłam z boiska.

Biegłam ile sił w nogach słysząc jak ludzie buczą. Chciałam znaleźć się jak najszybciej w bezpiecznym miejscu, którym jak zawsze było moje mieszkanie, jednak poczułam szarpnięcie za rękę. Odwróciłam się widząc Perrie, dlatego odetchnęłam z ulgą. Nie miałam ochoty na starcie z Harrym.

- Gloria co ty wyprawiasz? - Spojrzałam na nią zdziwiona i w tym momencie dotarło do mnie, że blondynka wiedziała o całym zajściu już wcześniej.

- Wiedziałaś - wytknęłam jej wyszarpując rękę z uścisku. - Jak mogłaś Perrie?!

- Nie krzycz - zganiła mnie, a ja prychnęłam. - Dobrze wiesz, że chcę tylko twojego szczęścia.

- Szczęścia? Czy wyglądam Ci na szczęśliwą? - Zaśmiałam się gorzko. - Próbuję się uporać z własnymi uczuciami, wracam dopiero do normalności, czy uważasz, że oświadczyny od człowieka, który tak bardzo mnie zranił to jest coś co sprawi, że będę szczęśliwa?! Nawet nie rozmawialiśmy o nas, o tym co się stało. Nawet nie jesteśmy razem, cholera! - Wykrzyczałam i ocierając łzy odwróciłam się, by iść do samochodu.

- Gloria, wracaj - zatrzymałam się i powracając wzrokiem do blondynki otarłam łzy.

- Myślałam, że jesteś po mojej stronie, Perrie - pokręciłam głową i hamując szloch pobiegłam do samochodu. 

Footballer | harry stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz