- Nie potrafię tego wyjaśnić - powiedział Will, nie odrywając spojrzenia od pliku papierów.
Od czasu, gdy wrócił z porannej przejażdżki, siedział samotnie na niskim murze, oddzielającym ogród od zacisznego zakątka, do którego rzadko kto zaglądał i z którego było widać kilka budynków, w tym stajnie króla. Na tym samym murze, na którym zawsze przysiadywał, gdy miał do przeglądu najnowsze raporty i zastanawiał się nad ich sensem. Tak było i tym razem. Przeglądał plik papierów, gdy Horacy zobaczył go i postanowił do niego zagadać z rozpędu, choć świadomie nie miał takiego zamiaru.
Rozmowa trwała już kilka minut
Horacy wyprostował się na całą wysokość. Swoim wzrostem zasłaniał słońce.
- Więc twierdzisz, że nocami nie możesz normalnie funkcjonować?
- Więc twierdzisz, że jestem dziwny? - zapytał domyślnie zwiadowca, unosząc wzrok znad dokumentów. Powróciła dawna czujność. Chętnie przyglądał się reakcji rycerza.
- Mowy nie ma, Willu - odpowiedział z powagą, machając rękoma. - To nic dla mnie nie znaczy. Prędzej ciebie doprowadzi to do szaleństwa.
Horacy nie odezwał się więcej, tylko podał przyjacielowi dokumenty, które leżały zbyt za daleko i usadowił się obok przyjaciela.
- Nie zostawię cię na pastwę losu - przyznał szczerze.
- Wydaje ci się, że jestem bezsilny? - spytał spokojnie Will. Odwrócił głowę i uważnie popatrzył w stronę stajni, gdzie na przemian wchodzili i wychodzili stamtąd ludzie.
- Można powiedzieć, że cię podziwiam.
Will uśmiechnął się nieśmiało i wysunął głowę w stronę słońca przebijającego się przez zaciśnięte powieki.
- Mówisz tylko to, co przyjdzie ci na myśl, Horacy. Tylko ty mnie rozumiesz. Rozumiesz mnie, bo nie analizujesz moich posunięć i nie kategoryzujesz ich na błędy i pomyślności.
Horacy spojrzał przyjacielowi w twarz i uśmiechnął się lekko.
- Bo wszyscy wokół, w odróżnieniu ode mnie, używacie rozumu. Jak widać, nawet taki rycerz jak jak ma coś w sobie z kobiety. Może dlatego w odróżnieniu od innych rozumiem cię znacznie lepiej.
Horacy wiedział, że Will rozmawiał z Haltem, gdyż on sam mu o tym powiedział.
- Już ktoś wie?
W odpowiedzi westchnął głęboko i popatrzył na przyjaciela.
- Niestety. Wszystko to jest dziwne - odpowiedział Will i zamknął oczy. Otworzenie ich na powrót sprawiało mu trudność.
- Czyli nikt jeszcze nie wie - odpowiedział sobie Horacy łagodnym tonem.
- Chciałem szybciej wrócić za zamek Araluen, ponieważ myślałem, za wszyscy na pewno bardzo się o mnie martwią. Ale to był błąd z mojej strony. Jest jeszcze gorzej. Dziewczyny będą histeryzowć jak się dowiedzą, a Halt nigdy by nie uwierzył w to, co obecnie trzymam w tajemnicy. Co postanowi zrobić ze mną gdy się dowie? A Gilan? Z pewnością długo się nie dowie. Może i on by zrozumiał.
- Może spróbujesz jednak im zaufać? Zresztą to twoja decyzja. Chodzi mi tylko o to, że dzięki temu mógłbyś się poczuć trochę lepiej. Może to nie wygląda tak jak powinno, ale wiem, że wszystko się jeszcze samo ułoży.
Zwiadowca spojrzał na przyjaciela z zaciekawieniem.
- Miałem dziś rozmawiać z Malcolmem.
- I co? - dopytywał rycerz.
- Znajdę go jak skończę przeglądać te dokumenty. - Will uniósł plik papierów i na powrót odłożył. - Noc jest długa. Później wyjechać do sąsiedniego lenna. Trafiła mi się kolejna ważna misja do wykonania.
- Myślisz, że dasz radę? - zapytał Horacy i skoczył na ziemię.
Will uczynił to samo. Spuścił głowę i oparł czoło na korpusie przyjaciela.
- Nie wiem. Dawno o tym nie myślałem - odezwał się na koniec.
***
Alyss przemknęła do swojej pracowni. Dzień był bardzo ciepły. Wiatr wiał lekko w niedomknięte okiennice. Jednak kurierka była zbyt zajęta, aby przeszkadzało jej pukanie wiatru w okno. Miała do przeanalizowania ważny list, który wczesnym rankiem znalazł się na jej biurku. Już po kilku minutach całkowicie oddała się pracy. Bolał ją nadgarstek, lecz mimo to, nie odpuściła sobie tępa wykonywania swojego obowiązku. Dzięki temu przez cały dzień nie miała czasu, aby zamartwiać się o Willa. Uspokoiła swoje nerwy i poczuła się lepiej.
CZYTASZ
Zrozumieć Zwiadowcę (tom I)
FanfictionTo była noc wiosennego ekwinokcjum dnia z nocą. Zimna, z wyjącym wiatrem, przenikającym grube mury zamku, tak że gobeliny na ścianach trzepotały w jego porywach. Wokół zamku rozpościerała się gruba zasłona mgły. Odpoczynku nie było już w zamku od...