Pod drzwiami zamku go znaleziono
Po śmierci rodziców go porzucono
Nie bardzo wiedziano skąd on pochodzi
Kim był ojciec, a kto go urodził
Pojawił się znikąd na rękach cienia
Nie miał nazwiska spełniając marzenia
Zawsze był sam, lecz nie do końca
Bo zawsze wierzył w promienie słońca
Nadzieję trzymał w sobie głęboko
I przez to właściwie mierzył wysoko
Wciąż śnił o swym ojcu, o bohaterze
Przez wiele lat w ślepej trwał wierze
Smutek przenigdy nie mącił mu głowy
Lecz czasem smutno przemawiał do sowy
Ona widziała zawsze kim jest
I nie musiała wylewać łez
A on o istnieniu swym nic nie wiedział
Bo nikt o rodzicach mu nie powiedział
Na koniec życia stał się sławny
A jego imię to Will TreatyNie ma rozdziału, ale jest wiersz. Tak, wiem. To nie jest usprawiedliwienie. Wstawiam wiersz, bo dawno nie było. Rozdziału nie zdążyłam napisać. Zresztą po co wam rozdział? Czytajcie poezję! :)
CZYTASZ
Zrozumieć Zwiadowcę (tom I)
FanfictionTo była noc wiosennego ekwinokcjum dnia z nocą. Zimna, z wyjącym wiatrem, przenikającym grube mury zamku, tak że gobeliny na ścianach trzepotały w jego porywach. Wokół zamku rozpościerała się gruba zasłona mgły. Odpoczynku nie było już w zamku od...