Will odwrócił się i zobaczył, że biegnie za nim tylko pięciu ludzi. Na szczęście nie był całkowicie bezbronny. W ręku trzyma gotowy do uderzenia nóż, którym zabił jednego z rabusiów.
- Dość. Skończcie z nim! - zawołał jeden z opryszków.
Will nie miał wyboru. Znowu zaatakował. Rzucił nożem, tym razem wyżej. Sztych noża trafił kolejnego nieprzyjaciela prosto w głowę. Człowiek nawet nie zawył, a jedynie upadł bez życia. Drugi człowiek pochylił się nad martwym ciałem towarzysza.
Will zerwał się na równe nogi i pędem ruszył do Wyrwija, który powalił na ziemię dwóch mężczyzn. Jeszcze jeden stał mu na drodze. Rabusie biegli za nim, klnąc ohydne przekleństwa i wykrzykując groźby.
W następnej sekundzie Will znalazła się na grzbiecie konika. Uderzył piętami w boki Wyrwija. Wierzchowiec jednak nie mógł ruszyć. Sześciu mężczyzn blokowało mu drogę. Will odwrócił się w świetle słońca. Zobaczył za sobą mężczyznę na wielkim koniu. A za nim stało jeszcze trzech ludzi. Jak mu się udało tak szybko ich rozstawić?Na szczęście zwiadowca miał jeszcze sakse. Jednak ktoś uderzył go w plecy i poleciał z głośnym stuknięciem do przodu. Oddychał z trudnością.
Gniew zastąpił zdumienie i Horace zerwała się na równe nogi, wołając ile sił w płucach:
- Will ma kłopoty! Dalej, Kicker!
Na twarz rycerza padł cień strachu. Will miał kłopoty. Przerażony tą perspektywą, mocno zacisnął dłonie na wodzy. Zrobiło mu się ciemno przed oczami. Horace bał się tak bardzo, że zakręciło mu się w głowie.
Kicker był zmęczony, jednak nie zwolnił tempa.Rabusie przygotowali się do ataku, jednak połowa z nich pędziło już w stronę lasu głośno klnąc.
Will poczuł chłód, a potem odrętwienie. Leżał bezsilnie na ziemi, poznając głos, który wołał jego imię. Później usłyszał przekleństwa wykrzykiwane pełnym głosem i nie czuł już nic.
***
Ocucił go ból.
- Obudziłeś się? - Horace poszedł do niego i chwycił za ramię. Will nawet nie drgnął. Po prostu leżał. W końcu zaczął się podnosić, lecz to wychodziło mu słabo. Usiadł na kolona przy wielkiej pomocy przyjaciela. Czuł się bardzo słabo, nie miał sił a w dodatku pojawiły się zawroty głowy.
Spojrzał w dół na miejsce, z którego się podniósł i zobaczył zwiadowczą sakse. Przypominał sobie walkę, podczas której miał ją w ręku. Wszystko wskazywało na to, że upadł na nią, gdy rabuś go popchnął. Opuszkami palców dotknął swego boku, który bolał go przeraźliwie. Palce były mokre. Spojrzał na Horace'a.
Rycerz widząc to, uświadomił sobie, że nie zdążył przyjść z pomocą na czas.
- Krwawisz - Horace zrobił się równie blady jak zwiadowca. Zdjął z siebie opończę i uklęknął obok przyjaciela, przykładając mu materiał do rany. Nie chciał pozwolić mu się wykrwawić. Zbliżył twarz do twarzy przyjaciela. Will poczuł na swoim policzku jego ciepły oddech, a na boku rękę.
- Tak - wyszeptał w odpowiedzi. Jęknął, gdyż czuł kłucie w boku i nie pomogło nawet delikatne dotknięcie Wyrwija, który chciał się przywitać.
- Wybacz, że przeszkadzam - odezwał się rycerz, wciąż przytrzymując swoją opończę na ranie. - Nie przejmuj się tą krwią. Bardzo cię boli?
- Nie przejmuj się. Dlaczego tu jesteś? - zapytał słabo zwiadowca. W jego cichym tonie było słychać niezadowolenie.
- Zostawiałem Gilana. On musiał wracać do swoich obowiązków na zamku... - powiedział szorstko i umilkł, widząc, że Will bliski jest zaśnięcia. Potrzebował odpoczynku - Nie chcesz żebym opowiedział ci, co się wydarzyło?
- Nie obchodzi mnie dlaczego postąpiłeś tak jak postąpiłeś. Uratowałeś mi życie. I muszę przyznać, że się starałeś - odparł z westchnieniem. Miał co raz większe zawroty głowy. Czas mijał powoli, a bok Willa bolał go bardziej. Ból narastał i zwiadowca skrzywił się.
- Wracamy do zamku - oznajmił uroczyście i z pełną determinacją Horace.
- Nie będziesz robił ze mną tego, co chcesz. Mam misję do wykonania.
- Za późno na błagania, Willu.
- Jestem przecież silny i dość wytrzymały - zaprotestował raz jeszcze. Kosztowało go to więcej wysiłku.
- Bądź cicho.
Will z trudem zwalczał pokusę, aby zdzielić swojego przyjaciela. Chciał coś powiedzieć, lecz nawet cichy jęk uwięzł mu w gardle.
- Zaraza! - syknął Horace przez zaciśnięte zęby. - Musimy wrócić na zamek. Znowu zaczynasz krwawić.
CZYTASZ
Zrozumieć Zwiadowcę (tom I)
Fiksi PenggemarTo była noc wiosennego ekwinokcjum dnia z nocą. Zimna, z wyjącym wiatrem, przenikającym grube mury zamku, tak że gobeliny na ścianach trzepotały w jego porywach. Wokół zamku rozpościerała się gruba zasłona mgły. Odpoczynku nie było już w zamku od...