Rozdział XIX

303 23 26
                                    

Kim jestem? Dlaczego nie zdaję sobie sprawy z tego, kim jestem? Zresztą nieważne. Kogo by to interesowało. Czy to nie cudowne wiedzieć, naprawdę wiedzieć, że życie jest wieczne? Nie wiem, kim jestem, ale bardzo dobrze pamiętam, że ukrywałem to, jak wiele razy umarłem. Dziwi mnie tylko to, że nie pamiętam, kim jestem. Nie jestem przecież w niebie, nie jestem w miejscu, w którym przebywa Bóg. Ale nie wiem, kim jestem. Czy teraz mogę iść do nieba? Chyba mogę, a jednak czegoś brakuje...

Gdy do niego dotarł, on już leżał nieprzytomny. Oddychał i nie było widać na ciele żadnych śladów krwi. Żadnych ran.
Podszedł do niego i uklęknął smutno.

- Willu, tak mi przykro - szepnął Horacy. Pochylił się i przyłożył przekrzywioną głowę na jego klatce piersiowej, która unosiła się nieznacznie.

- Bogu dzięki, że żyjesz. Co oni ci zrobili? - zapytał nerwowo, unosząc się powoli. Przestał słyszeć bicie jego słabego serca. Głowę Willa położył na swoich kolanach, czekając aż się wybudzi. - Znajdziemy ich...

- Co ty tam do siebie mamroczesz?

Z tylu rozległ się głos kogoś znajomego, z ledwie dosłyszalnym akcentem  hiberniańskiego.

- Halt - wyjęczał markotnie Horacy. Po chwili starszy zwiadowca bezgłośnie pojawił się tuż przy jego boku. Uklęknął na jedno kolano, aby przyjrzeć się bladej twarzy byłego ucznia.

- Teraz jest nieprzytomny. Czy nic mu się nie stanie? Halt, on się obudzi, prawda?

Halt milczał nieznośnie. Horacy widział, że się nad czymś skupia.

Gdy Will z pogranicza snu i jawy usłyszał dźwięk głosu swojego najlepszego przyjaciela i imię swojego byłego mentora, którego zawsze przecież traktował jak ojca odczuł tak silną nostalgię, że zwrócił się do swojego wnętrza i zasnął na kilka chwil. Wspomnienia odezwały się echem - fragmenty wydarzeń z przeszłości, których nigdy w całości nie pamiętał, nie pozwoliły mu powrócić do rzeczywistości.

- Nic mu nie jest - odezwał się ponuro Halt, sprawdzając puls Willa. - Ale wydaje mi się, że słabnie. Nie może tu zostać.

Horacy pokiwał smutno głową i jeszcze przez dłuższą chwilę obserwał spokojną twarz przyjaciela, który obecnie leżał nieprzytomny i niczego nieświadomy.

- Właśnie sobie przypomniałem, że nie powinienem mu pozwalać zapuszczać się w te okolice. To właśnie niedaleko stąd, Will został ranny. - Spojrzenia obu mężczyzn spoczęły niepewnie na boku Willa, gdzie pod tuniką i kilku warstwowym bandażem zabliźniała się rana zadana od zwiadowczej saksy. - Zwyczajnie zapomniałem go ostrzec, że w tych lasach czają się zabójcy.

Halt położył dłoń na ramieniu przygnębionego rycerza. Jego twarz jak przy każdej innej okazji pozostała ponura.

- Fakt, że Will jest zwiadowcą sprawia, że nie powinieneś się obwiniać. Will żyje. Darowali mu życie. Nie wiem dlaczego, jednak z pewnością wszystkiego się dowiemy, kiedy się obudzi. Żyje - powtórzył, trzymając Willa mocno za rękę. Trzymał mocno i nie zamierzał puścić.

- Willu, słyszysz nas? - Halt nie był pewny, czy Will dowiedział się cokolwiek z ich rozmowy, jednak niegdyś słyszał pogłoski, że ludzie bez przytomności słyszą głosy swoich bliskich. Próbował dalej, zacieśniając uścisk dłoni. - Willu, musisz się obudzić. Czekamy na ciebie.

- Willu... - odezwał się Horacy cichym i niespokojnym głosem. - Jesteśmy tu, by cię obronić, ale musisz się obudzić.

Młodszy zwiadowca wyczuł uścisk przyjaznej dłoni i prawie wybudził się z niejednego snu, który mógł trwać jeszcze wiele lat.

Zrozumieć Zwiadowcę (tom I)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz