Rozdział XXX

189 17 9
                                    

Młody zwiadowca przekroczył niezdarnie próg wielkiej sali. Zadawniony ból powrócił w jego boku i Halt musiał pomóc swojemu byłemu uczniowi, by nie upadł. Will miał odrętwiałe mięśnie. Wyglądało na to, że zwiadowcy wywiązali się z zadania. Przepędzili zabójców w cztery wiatry. A wszyscy czekali na niego i na Halta z utęsknieniem.

Will wśród zebranych dostrzegł Horace'a. Spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela i ujrzał szeroki uśmiech, kiedy mrugał do niego okiem. Obok niego stanęła kobieta, niemożliwie piękna i znajoma. Jej twarz i oczy promieniowały radością. Will starał jej się oprzeć, ale ku wielkiemu zaskoczeniu, nie potrafił.

Alyss zrobiła kilka pewnych kroków do przodu. Trwała cisza. Jedynym źródłem dźwięku były jej kroki. Zatrzymała się przed zwiadowcami. Spojrzała niepewnie na Halta, a później na Willa. 

W milczeniu patrzyli sobie w oczy. I Will, i Alyss wiedzieli, że jest to połączenie serc wnikające w zwierciadła duszy – w samo jej serce. Oczywiście mogli zamknąć oczy, jednakże kontakt wzrokowy w niezwykły sposób odmieniło całą chwilę.

Młody zwiadowca przeniósł wzrok na Halta. Były mistrz czytał mu w myślach. Halt skinął głową. Młody zwiadowca odsunął się z wyraźnym zamiarem oddania całej energii. Kurierka przytuliła Willa i odsunęła się, gdy zauważyła że zwiadowca wykazuje pierwsze oznaki zdenerwowania wywołane publicznym okazaniem uczuć.

Odsunęła się trochę dalej i przez to znów miała wrażenie, że między nimi wyrasta ściana, która utrudnia jej dotarcie do Willa. Niedługo potem podenerwowanie zwiadowcy przeszło na nią i sprawiło, że komunikacja po prostu nie powiodła się.

Potem uśmiechnęła się z własnej próżności. Przecież to zwiadowca. Nie widziała dlaczego przez cały ten czas usilnie starała się wkroczyć do świata, który dla normalnych ludzi był niedostępny.

***

Otworzywszy oczy, powrócił świadomością na krzesło do gabinetu króla Duncana, w którym siedział również Crowley i Halt. Były mistrz obiecał mu, że będzie przy nim i nie zostawi go samego. Cała czwórka siedziała przy stole, aby porozmawiać. Will musiał mieć możliwość zweryfikowania swego doświadczenia i podzielenia się nim, choć niewiele wiedział z tego, co się przydarzyło w trakcie ataku.

Will był załamany. Czuł się skrzywdzony przez samego siebie. Czuł, że zawiódł swego mistrza i innych członków korpusu.

- Ani razu nie zadałem sobie trudu, aby przyjrzeć się temu bliżej, do czego winna mnie była skłonić chociażby zwykła ciekawość. W podobny sposób odkrywałem wiele istotnych wydarzeń, ale tym razem... Oto czego się dowiedziałem.

Crowley pokiwał głową ze zrozumieniem.

- Nie obwiniaj się. Nie musisz na siebie brać tego całego ciężaru.

Will spuścił wzrok ze wstydu.

- Bycie Szarym Zwiadowcą najwyraźniej mi nie służy. W pogoni za utraconym szczęściem, zamiast wykonywać to, co zwykle, potrzebowałem wielu tygodni, aby zgromadzić... z mojego życia odpowiednie informacje i odpowiednio je posegregować.

- O tak - rzekł Crowley. - Nawet dla kogoś takiego jak ty, z pewnością bycie Szarym Zwiadowcą musi być ogromnym przeżyciem. Szczerze mówiąc bałem się obsadzić cię na tym stanowisku, ale potrzebowałem kogoś takiego.

- Tak. Jestem Szarym Zwiadowcą. Skutkiem tego zostałem przekształcony w coś lub kogoś zupełnie innego. Zbyt duża ilość informacji w zbyt krótkim czasie, bez chwili przeznaczonej na to, by przyswoić sobie wiedzę, doprowadziła mnie do pewnej depresji. Przed wyjazdem, rozmawiałem o tym...

Will był pewny, że powinien był na tym zakończyć rozmowę. To, co wydarzyło się między nim a Haltem po rozmowie z Crowleyem na zlocie, było ich prywatną sprawą i nic innym do tego. Powinien był się tego domyślić z zachowania byłego mistrza, że i tym razem popełnił błąd, który miał go czegoś nauczyć. Wahał się, czy wspomnieć o pojawieniu się bladej istoty, a wahanie to przypisywał temu, że nie wiedział czy jest ona prawdziwa czy zmyślona. To wahanie też powinno być dla niego wskazówką, że ma sprawę zostawić w spokoju. Jednakże nigdy jej nie ignorował, bo była dla niego bolesna.

Potem Duncan i Crowley zapytali go o stosunki między nim a młodym rycerzem. Will stwierdził, że istnieją między nimi pewne kwestie, które Horacy chciał omówić w sposób, jaki uważał za przyjacielski. Chodziło o przebaczenie, żeby tak to ująć, którego przyjęcie było dla Willa wyjątkowo trudne.
Horacy podszedł do młodego zwiadowcy, gdy ten pojawił się wraz z Haltem w wielkiej sali i postanowił, że się spotkają i o wszystkim porozmawiają.

Halt nie wiedział jeszcze o czym dwaj młodzieńcy chcieli rozmawiać, ale wtedy uświadomił sobie, że jest to wyłącznie ich sprawa i nie powinienem się wtrącać. Nie powinienem był również ingerować w to, z czego Will zwierzał się królowi i komendantowi korpusu. To był jego raport, a informacje które wydawały się nieistotne, często miały wielką wagę.

Will wiedział, że Horacy będzie się obwiniał za to, co się stało, ale to on, Will, potrzebował przebaczenia, gdyż wcześniej nie wyjawił przyjacielowi całej prawdy.

- To była dla mnie nauka, zapamiętam ją i następnym razem spróbuję rozegrać sprawę inaczej.

Duncan i Crowley spojrzeli po sobie w milczeniu. Zaczekali jeszcze chwilę, a potem podziękowali. Will widząc ich blade twarze, ukłonił się i cicho odszedł. Pragnął, aby mu uwierzyli.

Mamy sobotę, wieczór, ale niektórzy z nas dopiero skończyli zajęcia. Dobrze się złożyło, że mam kilka rozdziałów napisanych naprzód. Nadchodzi noc, więc pora wziąć się do pracy, bo jednak rozdziały same się nie napiszą.

PS. Jutro dowiecie się o tajemnicy Willa.

Zrozumieć Zwiadowcę (tom I)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz