Wszelkie decyzje podejmowane przez Willa tego jednego dnia, nie miały nic wspólnego z zabójcami, którzy grozili jemu i jego przyjaciołom. Położył się późną nocą do łóżka, głowiąc się jak rozwiązać ten problem.
Alyss zasnęła prawie natychmiast. Zaś zwiadowca miał problemy z zaśnięciem. Poleżał przez chwilę spokojnie, a jego lęk robił się dużo większy, gdy nie przestawał myśleć o przyszłości.
I znów to uczucie popadania w głęboką amnezję i niemożność przypomnienia sobie czegokolwiek.
- Willu...
Will? Cóż to za imię? Wygląda na to, że nie znam nikogo takiego.
- Willu...
To moje imię. Kim jesteś. Dlaczego mnie wołasz?
Dlaczego w ogóle się mną przejmujesz? Zostaw mnie.Znów zobaczył jedynie ciemność. Był kompletnie pogrążony w jakimś skomplikowanym świecie i nie mógł skojarzyć sylwetki ducha, który natychmiast znalazł się tuż przy nim. Druga postać zaczęła się do niego zbliżać.
Prawie natychmiast czyjaś dłoń dotknęła jego czoła. Will próbował ją odepchnąć, ale niczego nie widział. Mgła była gęsta. Potem ktoś delikatnie ujął go za ramiona i uniósł na łóżku. W tej samej chwili usłyszał męski głos, mówiący:
- Choruje już wystarczająco długo. Myślę, że zabiorę go z powrotem do lasu Grimsdell. Nie powinien wracać. Nie był na to przygotowany.
- Mniejsza z tym, Malcolmie. Właśnie staram się zrozumieć dlaczego.
- Przez wiele tygodni pozostawał w stanie silnej depresji.
Will nie miał sił by walczyć.
Obie postacie były niewyraźne.- W śnie był niespokojny. Na zmianę to wzdychał, to wydawał jęczące dźwięki, a potem odniosłam wrażenie, że oddycha bardzo słabo albo zupełnie stracił oddech. Był bardzo niespokojny, więc poszłam do ciebie, bo byłam tym wszystkim zanipokojona i zdenerwowana.
Will stwierdził, że z pewnością czułby to samo, gdyby coś podobnego działo się z Alyss.
- Wiem, że się niepokoisz.
- Mam nadzieję, że to tylko zły sen, a ja nie mogłam go obudzić.
- To nie jest całkiem pozbawione sensu, ale nawet jeśli, sądzisz że koszmar Willa był przypadkiem?
- Trudno dokonać prawidłowej oceny.- Bardzo dobrze, Alyss. Masz całkowitą rację.
- Jutro wyjeżdza na Zlot. Może tam trochę odpocznie. Przecież on to kocha.
- Dobrze.
- Czy jeszcze mogę coś dla niego zrobić?
- W tej chwili nic więcej dla niego nie zrobisz.
Will poczuł brak energii i uczucie silnego zmęczenia. Potem zaczął się oddalać.
Dokąd idziesz? Wracaj! Nie... to ja muszę wracać! Ale coś mnie przyciąga w dół.
Alyss i Malcolm stawali się coraz mniej niewidoczni. Po jakimś czasie wyglądali jak punkciki i na koniec zupełnie zniknęli z oczu.
~*~
- Trudno wyjaśnić, ale mogę ci to pokazać - powiedział Malcolm w skupieniu.
Will przystanął w progu. Widział, czym Alyss i Malcolm się zajmują i doceniał ich pracę. Uzdrowiciel pokazywał dziewczynie pędy roślin. Will zatem czekał cierpliwie, pozostając poza zasięgiem ich wzroku.
Po chwili Malcolm postanowił się odezwać.
- Nie możemy tego tak zostawić. Myślę, że powinniśmy go jeszcze złapać, zanim wyjedzie. Dasz radę go odnaleźć?
Alyss pokiwała głową, nie odrywając spojrzenia od roślin, które trzymała i przebierała w dłoni.
- Mogłabym to zrobić... - Alyss dołożyła zioła na stół i odwróciła się do wyjścia. Stanęła, gdyż odnalazła zwiadowcę bez trudu. Czekał na nią przy wejściu.
Will po chwili zesztywniał.
- Idziesz ze mną? - zapytał niezadowolony. W jego oczach widać było niepewność.
- Nie słyszałam jak wchodziłeś - powiedziała i szybkim ruchem znalazła się obok zwiadowcy. Will przepuścił ją przodem, a potem podążył w ślad za nią. Poruszali się powoli. A Malcolm wyszedł z komnaty na korytarz, aby popatrzeć ze zdumieniem jak oboje znikają w kolejnym korytarzu.
- Ważyłam z Malcolmem lekarstwa. Nie mam żadnej wprawy. Robiłam to po raz pierwszy.
- To co robiliście nie jest dla mnie żadną niespodzianką, ale to nie jest chyba odpowiednie zajęcie dla kurierki. Oczywiście, ja nie mam nic przeciwko.
- Oczywiście, że nie - odpowiedziała z uśmiechem. - Raczej nie trudno jest ci pojąć, że mogę nauczyć się od Malcolma czegoś wartościowego. Wczoraj wieczorem byłeś bardzo niespokojny. Miałeś koszmary?
- Zdarza się - odpowiedział całkiem normalnie. - Takie rzeczy się zdarzają.
- Czy to już wszystko?
Will uspokoił się, gdy zdał sobie sprawę, że z jej ust nie padła żadna opinia na temat jego stanu emocjonalnego. Istotnie, niemało musiało się zmienić, skoro nie drążyła więcej tego tematu. Objął ją ramieniem, gdy w miarę posuwali się dalej.
- To dopiero początek.
Alyss spojrzała na niego niepewnie.
- Nie rozumiem.
Ja też nie rozumiem - pomyślał.
- Święte słowa - wypalił bez chwili namysłu.
Alyss zdziwiła się.
- Święte słowa?
- Nie przejmuj się.
- Nie jesteś zbyt szczęśliwy. Ale jeśli ty jesteś w stanie to znieść, to ja także spróbuje.
Dokładnie przejrzał się z boku twarzy Alyss i nagle zrozumiał, w czym rzecz.
- Więc po co to całe zamieszanie?
- Cały czas o tym myślę.Will nie odpowiedział, lecz przyśpieszył, gdy ujrzał schody i drzwi na zewnątrz.
Po chwili oboje wydostali się z wielkiej sali. Will rozejrzał się na wszystkie strony. Czuł łagodny wiatr na skórze i powietrze w płucach.
Zauważył Halta i Pauline. Czekali na niego. Wyglądało na to, że musiał jeszcze złożyć ostatnią wizytę.
Will i Halt jadą na Zlot. ;)
CZYTASZ
Zrozumieć Zwiadowcę (tom I)
FanficTo była noc wiosennego ekwinokcjum dnia z nocą. Zimna, z wyjącym wiatrem, przenikającym grube mury zamku, tak że gobeliny na ścianach trzepotały w jego porywach. Wokół zamku rozpościerała się gruba zasłona mgły. Odpoczynku nie było już w zamku od...