7

36.5K 1.3K 120
                                    

To było szalone. Intensywne. Cudowne.

I tak to właśnie powinno zawsze wyglądać – połączenie dwojga chętnych sobie ludzi, wypełnione szczerą namiętnością i potrzebą.

Wspomnienie tej chwili będzie przechowywać w swym sercu, gdy już wróci do szarej rzeczywistości i będzie musiała się zmierzyć z tym, co nadejdzie. Z tym, co Kurt szykował dla niej...

Kogo ona chciała oszukać? Jak mogła po tym wszystkim na to pozwolić? Każdy inny dotyk byłby dla niej jak tortura.

Początkowo myślała, że będzie miała pocieszenie w tym, że jej pierwszy raz odbył się na jej warunkach i to z kimś, kogo sama wybrała. Ale teraz nic już nie było takie same, a ona nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Czuła się jeszcze bardziej zagubiona. Seks nie był już abstrakcją i nie wyobrażała sobie, by ktoś inny mógł jej dotknąć, nie po tym, co się wydarzyło.

Nie po NIM.

Co miała teraz zrobić? Błagać nieznajomego kochanka o pomoc? Nie, miała swoją dumę. Wykorzystała go już wystarczająco i była mu wdzięczna za to, co od niego dostała. Poza tym mężczyzna miał ją pewnie za kryminalistkę. Dlaczego miałby uwierzyć Serenie, że wcale nią nie była? I pomijając to wszystko, musiałby ją stąd zabrać siłą. Walczyć ze strażnikami. Nie. Nie mogła narażać go na takie niebezpieczeństwo. Musiała się z nim pożegnać.

Rzuciła okiem na jego ramię, w które się wgryzła i skrzywiła się. Zraniła go do krwi. Co on sobie teraz o niej pomyśli?


***


Jace wpatrywał się w swoją partnerkę z zachwytem. Los pobłogosławił go namiętną kochanką, więc nic dziwnego, że czuł się jak prawdziwy szczęściarz. Serena brała i oddawała z nawiązką. Jego bogini.

Delikatnie wyszedł z jej ciała i nadal to słyszał: dwa serca bijące w jednym rytmie. Już na zawsze. Serena była całkowicie i nieodwracalnie jego.

Spojrzał na ranę, którą pozostawiły jego zęby. Cholera, mocno ją oznaczył. Istniało duże prawdopodobieństwo, że zostanie jej po tym blizna, jeśli nie zaaplikują maści leczniczej. Blizna, która wszystkim wokół pokaże, do kogo ta wyjątkowa kobieta należała.

Dobrze, postanowione. Nie będzie żadnej maści.

Dotknął czule jej policzka, a ona, zagryzając dolną wargę, podniosła na niego wypełniony niepewnością wzrok.

– Żałujesz tego? – zapytał, zakładając najgorsze.

– Nigdy w życiu! – oburzyła się. – Chciałam tego i było cudownie, dziękuję.

Zaśmiał się z niedowierzaniem.

– To ja powinienem ci podziękować, kochanie. Skąd więc ta niepewność w twoich oczach?

– Eee...ugryzłam cię. Przepraszam, naprawdę nie chciałam. – Ruchem brody wskazała jego ramię, mocno zawstydzona.

Popatrzył na ślady, które pozostawiły jej płaskie ząbki na jego ramieniu i uśmiechnął się. Jeśli o niego chodziło – był zadowolony. Sama wzięła jego krew i to w najbardziej erotyczny sposób. A już myślał, że będzie musiał przegryźć sobie język, by ich połączyć. A tak Serena, o niczym nie wiedząc, wzięła sprawy we własne ręce i oznaczyła go, pomagając mu tym stworzyć więź między nimi. Szkoda, że szybko się zagoi, z dumą nosiłby znaki po niej. Cóż, będzie musiała często je odnawiać, a biorąc pod uwagę jej gorący temperament – nie powinno być to problemem.

– Tak się składa, że oznaczyliśmy się nawzajem. – Palcem przejechał tuż pod miejscem, gdzie ją ugryzł.

Bezwiednie podążyła dłonią w tamten punkt i skrzywiła się, jakby ją zabolało, a Jace poczuł małe wyrzuty sumienia.

WojowniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz