17

33.6K 1.2K 149
                                    

Okazało się, że nie tylko jedzenie na nich czekało.

W salonie pod jedną ze ścian Serena zauważyła parę dużych papierowych toreb, o których Jace powiedział, że są dla niej.

Łał. Było tego naprawdę wiele! Aż ją skręcało z ciekawości, by dowiedzieć się co w nich jest, więc starała się zjeść jak najszybciej. Jace tylko uśmiechał się domyślnie i nic nie mówił, obserwując ją z delikatnym uśmiechem na przystojnej twarzy. Nie przeszkadzało jej to. Była podekscytowana i prawie pewna, że Jace słyszy szybsze bicie jej serca.

Nieważne! Tam pod ścianą czekała na nią niespodzianka! Nigdy nie miała nic dla siebie, nie licząc swojego wczesnego dzieciństwa z matką i zdzirowatych rzeczy, które kupował jej Kurt do pracy. Dlatego obojętnie, co by nie było w tych torbach – będzie bardziej niż zadowolona.

Szybko wypiła sok, o mało nie dławiąc się nim i odłożyła szklankę. Szkło niemal huknęło o stolik.

– Dziękuję. Pyszne.

Kącik ust Jace'a zadrżał, gdy próbował zachować powagę.

– Poczułaś smak? Nie jestem pewny czy w ogóle gryzłaś, czy od razu połykałaś swój obiad.

Wydęła usta.

– Bardzo śmieszne. Czułam, czułam. Mogę odejść od stołu, proszę pana? – Posłała mu szeroki uśmiech.

Serena widziała psotną radość w jego oczach, więc zanim zdążył odpowiedzieć przecząco, rzuciła się do toreb.


***


Jace obserwował swoją partnerkę, podczas gdy zupełnie zachwycona wyciągała kolejne, dość zwyczajnie wyglądające ubrania i każde z nich przytulała do siebie, jakby to był największy skarb. Dodatkowo wzdychała i wstrzymywała oddech na zmianę.

– O Boże, Jace! Jesteś takim wspaniałym draniem! – pisnęła radośnie i obróciła się do niego, trzymając po jednym bucie w ręce. Chyba nawet dostrzegł łzy w jej oczach. – Są śliczne! Boskie! Kocham je! Żeby pasowały. Żeby pasowały. Żeby tylko pasowały... – mamrotała pod nosem, rozpinając zamki czarnych, skórzanych butów za kostkę i wsuwając je na nogi. – Tak! Tak! Tak! – W podskokach rzuciła się i skoczyła mu na kolana. Złapała go za koszulkę i pocałowała, mocno dociskając swoje usta do jego ust. – Dziękuję, Jace, są cudowne. Wszystko jest cudowne!

Potarł wierzchem dłoni jej policzek z blizną i uśmiechnął się czule.

– To tylko zwyczajne buty.

– To są PŁASKIE buty – powiedziała z naciskiem, zupełnie jakby to wszystko wyjaśniało.

– Aha. Płaskie – powtórzył, kiwając głową z poważnym wyrazem twarzy.

– I to właśnie mi się w nich podoba. Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam na sobie coś zwyczajnego. Chyba jako dziecko. Nie jestem pewna. – Zamyśliła się, przechylając głowę na bok i przygryzając wargę.

Nie cierpiał wyrazu smutku na jej twarzy. Musiał ją rozweselić, żeby zapomniała o przeszłości.

– To chyba zwariujesz, gdy zobaczysz trampki.

– Są i trampki?! Nie gadaj! – Pisnęła wysoko, prawdopodobnie naruszając mu tym bębenek w uchu, zeskoczyła z jego kolan i rzuciła się do toreb.

Znalazła je po chwili i od razu przymierzyła.

– Pasują!Jakim cudem znasz mój rozmiar?

– Mam dobry wzrok.

WojowniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz