11

33.8K 1.3K 114
                                    

Jace zwolnił prędkość, gdy zaczęli zbliżać się do terenu z wieloma nierównościami i wzniesieniami.

Serena ponownie zagłębiła się we własnych myślach, odwracając głowę do okna, ale na jej twarzy nie widział już smutku, czy bólu. Przeciwnie. Z zainteresowaniem zaczęła się przyglądać otaczającemu ją światu. Obserwowała, jak krajobraz zaczął się powoli zmieniać i biały puch dookoła zastąpiła szarość skał i kamieni, oraz zieleń drzew. Na początku nielicznych, ale im dłużej jechali, tym było ich więcej, aż w końcu Jace musiał znacznie zredukować prędkość, by móc bezpiecznie kluczyć między nimi. Sprawnie lawirował autoshotem, często skręcając i wybierając najszybszą drogę do Siedliska. Doskonale znał swoje tereny, dlatego przychodziło mu to z łatwością.

– Tak właściwie, to gdzie jedziemy? – przerwała ciszę Serena.

– Dopiero teraz pytasz? Do mojego domu.

– Mieszkasz w lesie?

Napiął się. Dobrze wiedział, co ludzie myśleli o sposobie życia Rasy.

– Czy to problem?

– Absolutnie. Myślę, że mieszkasz w najpiękniejszym miejscu na świecie. Masz to wszystko na co dzień. – Machnęła ręką, wskazując na obszar za szybami. – To naprawdę niesamowite. Słyszałam, że las pachnie. Czy to prawda?

Jace był mile zaskoczony reakcją Sereny na miejsce, w którym żył i które kochał. Nie wyobrażał sobie, że mógłby mieszkać gdzie indziej. Las był domem. Dobrze wróżyło, że dziewczyna w pełni to akceptowała, a nawet więcej, była tą ideą zachwycona.

Zatrzymał autoshot, pochylił się w stronę Sereny i nacisnął guzik odblokowujący jej pasy.

– Dlaczego sama nie sprawdzisz?

Posłała mu oślepiający uśmiech i niemal rzuciła się do drzwi. W tym czasie Jace otworzył własne i wyszedł z pojazdu, dołączając do niej. Dziewczyna w milczeniu, z roziskrzonymi oczami i delikatnym uśmiechem na ustach, rozglądała się wokół, mocno wciągając powietrze w płuca.

– Pachnie. I to bardzo przyjemnie – szepnęła i kucnęła, by dotknąć mchu. – Wilgotny i miękki. Zabawna konsystencja. – Wstała i podeszła do najbliższego drzewa, którego również dotknęła, po czym zaśmiała się cicho.

Obserwowanie Sereny, jak skacze od drzewa do drzewa z błąkającym się na ustach uśmiechem, było jednym z najmilszych doświadczeń w jego życiu. Była rozkoszna. Mała, rudowłosa bogini leśna w swoim naturalnym środowisku. Przecież sama pachniała rześko jak las, po którym tak wesoło pląsała.

– Masz niezwykłe szczęście, że możesz tu mieszkać, Jace.

Kiwnął potakująco głową.

– Wiem.

– Drzewa wyglądają trochę inaczej, niż to pamiętam ze starych filmów, są jakieś takie wyższe i poskręcane... Ale w sumie nie ma co się dziwić. To Nowa Ziemia. Pewnie wiele rzeczy będzie tu innych.

– Nie znam dokładnie fauny i flory starej Ziemi, ale jestem pewny, że wielu gatunków, które tu naturalnie występują, tam nie ma. Będziesz miała lepszą okazję, by się im przyjrzeć wiosną. Teraz większość zwierząt chowa się przed zimnem, a niektóre nawet hibernują. Jedziemy dalej? – Wskazał dłonią na jego Tx-piątkę.

Serena kiwnęła głową i na powrót zajęła swoje miejsce w fotelu. Tym razem sama nacisnęła guzik od swoich pasów.

– Czy samochody nie jeżdżą już na kołach?

– Mogą jeździć. Jednak nikt już nie używa terminu „samochód".

– Ale zrozumiałeś o co mi chodzi.

WojowniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz