26

24.7K 1K 113
                                    

Następne dwa dni upłynęły Serenie na poznawaniu lepiej Jace'a, jego ludzi i ich kultury. Codziennej zabawie z dziećmi i nocach wypełnionych namiętnością. I porankach. I dniach. Tak. Z jej faceta był niezły ogier.

Na początku, po rewelacji obwieszczonej przez Lex, obawiała się reakcji Rasy na nią i o mało z tego strachu nie zaczęła okupować ich kwatery, ale wtedy powiedziała sobie: stop! Nie była jakąś delikatną mimozą, która nie potrafiła sobie poradzić z problemami. Była partnerką Pierwszego i nie będzie, do cholery, chowała się po kątach.

Okazało się, że jej obawy były absurdalne.

Nikt nie wypominał jej pochodzenia, ani nie patrzył krzywo. Wręcz przeciwnie. Zdawało się, że po walce z Lex zdobyła więcej szacunku, a spojrzenia Rasy w większości wyrażały tylko uprzejmą ciekawość. Ba! Parę razy została nawet poklepana po plecach za "dobrą walkę". Oszołomiona dziękowała tylko i uśmiechała się, trochę zawstydzona.

Wszystko zaczęło się wreszcie układać i cieszyła się na myśl, że może tak spędzić swoje życie. U boku mężczyzny, którego kochała, i który ją kochał. Nigdy nie miała śmiałości marzyć o tak szczęśliwym zakończeniu. A raczej początku, gdyż instynktownie czuła i ufała, że Jace dostarczy jej jeszcze nie mało radości i już zawsze będzie ją traktował, jakby była dla niego najważniejszą osobą na świecie. Nie miała co do tego żadnych wątpliwości. Wiedziała, że mężczyzna będzie dla niej oparciem także w tych najsmutniejszych chwilach w jej życiu.

Jednym z tych dni był dzień nazajutrz po walce z Lex, kiedy to mijały równo dwa miesiące od śmierci jej matki. Jace udowodnił jej, że potrafi być świetnym słuchaczem, zapamiętując jej zwierzenia podczas jazdy do Siedliska. Kiedy tylko otworzyła rano oczy, niemal natychmiast dojrzała na komodzie ramkę ze zdjęciem przedstawiającym jej mamę, jak miała mniej więcej tyle lat, co Serena obecnie. Zaparło jej dech i jęknęła głucho. Podbiegła do mebla, chwyciła obrazek i przytulając go do serca, zapłakała cicho.

– Nie chciałem sprawić ci przykrości. – Usłyszała za sobą głos Jace'a.

Odwróciła się do niego i pokręciła przecząco głową.

– Wcale tego nie zrobiłeś.

– Przecież płaczesz – odparł niepewnie.

– Myślałam, że już nigdy nie będę miała szansy jej zobaczyć – szepnęła. – Jak udało ci się zdobyć jej zdjęcie?

– Było w bazie danych ludzi. Ja tylko poleciłem trochę je powiększyć.

Nie mogąc się powstrzymać, rzuciła mu się w ramiona.

– Tak bardzo cię kocham, Jace.

Pocałował ją w czoło i przytulił mocniej.

– Rzeczywiście jesteście bardzo podobne – przerwał ciszę.

Serena kiwnęła głową, uśmiechając się sama do siebie.

– Bardzo ci dziękuję. Dzięki tobie ten dzień jest znacznie łatwiejszy.

– Dla ciebie wszystko – wymruczał do jej ucha.

W ten sposób Serena dowiedziała się, że może na niego liczyć w swoich najgorszych dniach i poczuła się jeszcze bardziej emocjonalnie z nim związana.

Patrząc na Jace'a, ciężko było się domyśleć, że mężczyzna potrafi być tak czuły i opiekuńczy. Wydawał się kawałkiem naładowanego testosteronem twardziela i taki był, ale przed nią odsłaniał także swoją łagodniejszą stronę.

I chciał założyć z nią rodzinę.

W swoim umyśle wciąż odtwarzała poranną rozmowę.

Leżała na nim, kreśląc nieokreślone wzory na muskularnej piersi, gdy nagle przeturlał ich w ten sposób, że prawie leżał na niej, podtrzymując swój ciężar na ramionach.

WojowniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz