6

43.1K 1.5K 269
                                    

Jace nigdy nie pomyślałby, że znajdzie swoją partnerkę w burdelu. A dokładniej mówiąc, w burdelu, który był także więzieniem. Sam nie wiedział, co było gorsze.

Poczuł ją, jak tylko znalazła się w promieniu paru metrów od niego. Trochę późno – na świeżym powietrzu zajęłoby mu to znacznie krócej, ale tutaj jego nos prawie bolał od smrodu kobiecych perfum i jakiegoś zielska, które ludzie palili.

Serena nie śmierdziała żadnymi perfumami. Co prawda jej skąpe ubranie przesiąknięte było smrodem otoczenia, w którym przebywali, ale ona sama pachniała tylko sobą i jakimś łagodnym, słodkawym mydłem, którego musiała używać do kąpieli. Aromat dziewczyny był zadziwiająco świeży i rześki. Jak las skąpany w rosie i słońcu. Pachniała... domem. To dziwne określenie dla zapachu, ale właśnie to mu przyszło na myśl, jak tylko ją wyczuł.

Woń dziewczyny uderzała prosto do głowy. Przyciągała i uzależniała w przeciągu sekundy, czyniąc go twardym, spragnionym i szczęśliwym jednocześnie. Wprowadzając spokój i zamęt. Zawładnęła nim i zniewoliła, czyniąc go na równi nabuzowanym i odprężonym, jakby coś w jego wnętrzu właśnie wskoczyło na odpowiednie miejsce i jakby zarazem cały drżał z tęsknoty za jej bliskością. Czy to było właśnie to? Czy to możliwe, że Serena mogła być przeznaczoną mu partnerką?

Niewiary-kurwa-godne.

Nie wiedział, że to w ogóle możliwe, by przeznaczenie mogło go połączyć z kimś spoza jego gatunku, ale nie mógł zaprzeczyć temu, co czuł. Zapach był upajający, wszystkie jego instynkty szalały, a zaborcze uczucia, które w nim wzbudziła, były mocno zastanawiające. Czy to rzeczywiście ONA?

A może pogubił się, bo już dawno nie był z kobietą? Nie, od kiedy pewna dominująca samica zastraszała każdą chętną, która choć pomyślała, by czegoś z nim spróbować. Nie musiał chyba dodawać, że było to cholernie frustrujące. Nie chciał Lex, ale ta tego nie rozumiała i była kurewsko zdeterminowana, by zostać partnerką Pierwszego.

Cóż, po jego trupie. Nigdy nie robił czegoś, na co nie miał ochoty, więc i tym razem nie ugiąłby się. Wiedział, że koniec końców zwiąże się z którąś z kobiet, by spłodzić dzieci, które zapewnią im przetrwanie gatunku, ale nie miał zamiaru wiązać się akurat z tą kobietą.

Pogodził się już z myślą, że w obecnych warunkach, przy tak małej liczbie dostępnych samic, których zapachy doskonale znał i rozpoznawał, nie spotka swojej prawdziwie przeznaczonej towarzyszki. Miał pewność, że żadna z kobiet Rasy nią nie była.

Prawdziwe partnerstwo.

Obawiał się mieć na to nadzieję, ale był kurewsko pewny, że prędzej zdechnie, niż opuści Kraty bez sprawdzenia, czy mógłby mieć to z Sereną.

Przez całą noc obserwował swoją potencjalną partnerkę.

Roznosiła drinki, jak inne dziewczyny, ale w przeciwieństwie do nich, nie rozsyłała na prawo i lewo zalotnych spojrzeń. Trzymała się raczej na uboczu i bardzo pilnowała, by nikt nie naruszył jej przestrzeni osobistej.

Raz udało się to temu dupkowi, Brandonowi, który nalegał na rozmowę w tym klubie, jeśli w ogóle można było nazwać tak te specyficzne miejsce. Palant chciał rozluźnić atmosferę i pragnął osobistego spotkania sam na sam w publicznym miejscu, a wiedział, że Jace nie zgodziłby się na spotkanie w Strefie Pierwszej. Nie sam. Nie bez pozwolenia prezydenta. Pozostała więc zimna, okryta niesławą Trzecia Strefa. Nic dziwnego, że ludzie wypchnęli coś tak prostackiego z daleka od ich idealnej Pierwszej Strefy. Zachowanie tych kobiet i mężczyzn budziło jego niesmak.

Wybrana przez Brandona lokalizacja nie przeszkadzała mu jednak tak bardzo, jak sam wybierający. Miał ochotę przetrącić mu kilka kości. Nie za to, że jego rozmówca nie należał do osób, które potrafiłyby się skupić choć przez chwilę na poważnej, biznesowej rozmowie. To było tylko niezmiernie irytujące. To, co go poważnie wkurwiło, to fakt, że ten dupek dotknął jego kobiety. Bo była jego, nieważne, że nie rozumiał dlaczego tak czuł i nieważne w jakich okolicznościach ją odnalazł.

WojowniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz