9

31K 1.3K 110
                                    

Klapki spadły Jace'owi z oczu. Pozwolił, żeby słowa naczelnika zatruły mu umysł. A przecież pamiętał, jak było miedzy nimi: jej rozkoszne jęki, oszałamiający zapach podniecenia Sereny i półprzytomne, zaskoczone, ale i szczęśliwe spojrzenie zaspokojonej kobiety. Nie kłamała. Może nie kierowały nią czysto zwierzęce pobudki, jak nim, ale uwierzył w wymienione przez nią powody, dla których go wybrała. I rzeczywiście – bała się, że Kurt mógł dostrzec jej nieobecność na sali, kiedy opuszczała schowek. A więc naprawdę zamierzała ukryć to, z kim straciła swoje dziewictwo.

Wyciągnął ramiona, chwycił ją i z warknięciem rzucił się jak wygłodniały na jej usta. Natychmiast oddała mu pocałunek, całą sobą przylegając do niego.

O tak, działał na nią. Była jego.

Z ociąganiem oderwał się od niej.

– To nie czas i nie miejsce, kochanie. Gdzie trzymasz swoje rzeczy?

Szybko ją spakują i czas spadać z tego miejsca.

– Nie mam nic, co warto by było ze sobą zabrać.

– Załóż chociaż ciepłą kurtkę na siebie.

– To byłoby naprawdę fajne, gdybym posiadała coś takiego. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam na zewnątrz.

Oczy Jace'a zabłysły błękitem.

– Skurwiel.

Serena kiwnęła głową, zgadzając się z nim. Zdjął z siebie kurtkę i włożył ją na dziewczynę.

– A co z tobą?

– Nie martw się o mnie – powiedział i trzymając ją za rękę, poprowadził korytarzem do wyjścia.

Tuż przed drzwiami drogę zastąpił im mężczyzna, który niemal dorównywał mu wzrostem i sądząc po jego ubiorze i broni przy pasie, musiał być strażnikiem. Jace'owi nie podobało się spojrzenie, którym mierzył Serenę i ich złączone dłonie.

– A ty gdzie się wybierasz, Ruda? – zapytał, zwracając się do Sereny.

Jace warknął groźnie, odsłaniając przy tym swoje ostre kły.

– Odsuń się, wychodzimy.

Oczy strażnika rozszerzyły się w szoku, ale już po chwili na jego twarz powrócił krzywy uśmieszek.

– Nie wydaje mi się. – Poklepał broń, tkwiącą przy jego pasie. Z tego, co Jace się orientował, wyglądała na taser paraliżujący układ nerwowy. – Zostaw Rudą, a pozwolę ci opuścić klub.

– Odsuń się i daj nam wyjść, a pozwolę ci żyć – warknął Jace, pozwalając by jego oczy zabłysły.

Mężczyzna pobladł lekko, zaśmiał się nerwowo i cofnął, wyciągając szybko broń.

– Nie wydaje mi się. Widzisz, Ruda i ja mamy niedokończone sprawy.

– Czy on cię skrzywdził, kochanie? – zapytał Sereny, mocniej ściskając jej lekko drżącą dłoń.

– Nie.

Jace słyszał, jak oddech Sereny delikatnie przyśpieszył. Ewidentnie bała się strażnika. Czy to z powodu tej zabawki, którą trzymał w dłoni? Tak mało pokładała w nim wiary, by nie wiedzieć, że facet nie stanowił dla nich żadnego zagrożenia?

– Myślisz, że pozwolę ci wyjść z tym dzikusem, Ruda?

– Nie nazywaj go tak, Gino!

– Ja pierdolę! Bronisz tego zwierzęcia!

WojowniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz