28

23.8K 1K 38
                                    

Jace z trudem panował nad swoją wściekłością. Widok wykrzywionej w szyderczym wyrazie, gojącej się facjaty Lesco, burzył mu krew.

– Jesteś słaby, tym bardziej z ludzką partnerką. Twój żałosny wybór jeszcze lepiej ukazał to, jak bardzo nie nadajesz się do tego, by rządzić Rasą.

– Sugerujesz, że rządzić powinien tchórz, który zamiast rzucić wyzwanie o przywództwo, potajemnie próbuje zabić partnerkę swojego Pierwszego? Ludzką partnerkę, dodam. Jak żałośnie słabym ciebie to czyni?

Lesco warknął wściekle.

– Nie będę żył pod twoimi rozkazami! – Zaczął wycofywać się w bok i próbował zejść z Areny, ale drogę zagrodziło mu kilku mężczyzn. – Przesuńcie się!

– Masz wyzwanie – powiedział wykrzywiony z wściekłości brat Reesa, Rune. – Choć raz zachowaj się jak mężczyzna, a nie pieprzony tchórz. Bardzo chętnie sam bym cię wyzwał w imieniu Reesa, ale to, co chciałeś zrobić Jace'owi za jego plecami jest o tyle gorsze, że to on zasługuje na pierwszeństwo.

Lesco puścił mimo uszu wypowiedź Rune'a. Niemal płaczliwym głosem próbował się wymigać od walki.

– Nie będę z nim walczył. Nie widzę w nim przywódcy.

Dagher, ich kolejny kuzyn, wykrzywił się z pogardą i splunął mu pod nogi.

– Ale z ciebie pierdolony cykor. Kobieta Jace'a ma od ciebie dwa razy większe jaja. Słyszałem, że nie uroniła ani jednej łzy, mimo noża wbitego w jej nogę. A ty prawie szczasz po spodniach. Jesteś parodią Rasy.

Jace postanowił, że już wystarczy przeciągania tej farsy.

– Daję ci pierdoloną szansę. Albo to będzie walka, albo egzekucja. Twój wybór.

– Coś mi mówi, że to będzie dwa w jednym – skomentował ze śmiechem Cade, a Jace'owi na te słowa uniósł się kącik ust w krzywym uśmiechu.

Właśnie tak będzie – pomyślał zadowolony. Nie dopuści do tego, by ten gnój miał jeszcze kiedykolwiek okazję, by móc ponownie spróbować zrealizować swój tchórzliwy plan.

Patrzył, jak Lesco odwraca się do niego z napiętym i niepewnym wyrazem twarzy. Niemal czuł na języku jego strach. Przetoczył głową po ramionach, rozciągając napięte mięśnie karku. Mężczyzna skrzywił się, uniósł ręce i ruszył na niego.

Nareszcie. Przedstawienie czas zacząć.

Zwycięstwo zostało okupione niemałym wysiłkiem z jego strony. W końcu wypadało, by zabawił się z tym tchórzem, a to zabrało mu trochę energii, ale przyniosło też wiele satysfakcji. Uśmiech Jace'a poszerzał się coraz bardziej, proporcjonalnie do ilości łamanych kości Lesco. Nie miał wątpliwości, że zakrwawiona miazga, jaką stał się teraz mężczyzna, mogłaby wywoływać mdłości swoim widokiem. Jace czuł tylko sadystyczną satysfakcję.

Po wszystkim odwrócił się i odszedł, pozostawiając truchło mężczyzny do sprzątnięcia dwóm ze swoich ludzi.

– Ace, Daluce. Zajmijcie się tym – wypluł i skierował się do kwatery, aby wziąć prysznic. Serena nie mogła go zobaczyć w tym stanie. Nie, kiedy cały był pokryty krwią tego gnoja.

Szybko się oczyścił, nie chcąc tracić żadnej chwili, którą mógłby spędzić ze swoją partnerką. Wciąż czuł przerażenie na myśl, jak blisko był jej utraty.


***


W międzyczasie, kiedy Serena czekała na Jace'a, Rees się obudził, więc miała okazję wylewnie mu podziękować. Wylewnie obejmowało cały pakiet: przytulanie, głaskanie oraz łzy. Mężczyzna był bardzo zaskoczony jej obecnością przy nim i uczuciową reakcją.

WojowniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz