Pierwsze spotkanie
___________________________
W banku siedzieliśmy jakiś kwadrans, ja w tym czasie zdążyłem przeczytać trzy i pół rozdziału opowiadania na wattpadzie. Kiedy mieliśmy już zajść do Tesco, bo było najbliżej, to do mamy zadzwoniła ciocia i powiedziała, że babcia źle się poczuła.
- No ale Gosiu, ja nawet do domu z miasta nie zdążyłam wrócić.
- Mamo jedź do babci, a ja zrobię te zakupy do domu.
- Na pewno?
- Tak, poza tym to i tak nic nie pozwoliłbym ci nieść.
- No dobrze, to masz tutaj sto złotych, bo nie mam jak inaczej dać i kup jeszcze jakieś mięso mielone, makaron spaghetti i sos do niego, to sobie zrobicie, bo nie wiem ile mi u babci zajmie siedzenie.
- Dobra. To pa.
- Pa synku.
Poszła w stronę postoju taksówek, a ja w przeciwnym kierunku. Włożyłem słuchawki do uszu i odpaliłem na telefonie album Set It Off. Włożyłem ręce do kieszeni i nie zwracałem uwagi na ludzi ani tym bardziej na całą resztę tego dennego świata. Przy samym sklepie wyjąłem słuchawki z uszu i zatrzymałem piosenkę. Wszedłem do środka i pojechałem taśmą na górne piętro sklepu. Wziąłem jeden koszyk i próbowałem sobie przypomnieć co dokładnie miałem kupić. Nieważne, spróbuję zastanowić się czego nie ma w domu lub dopiero się kończy. Na pewno ser i jakaś szynka, więc ruszyłem do działu z nabiałem. W koszyku miałem już większość rzeczy, zostało mi tylko wziąć jakiś napój albo dwa i można iść do kasy. Po drodze nie zauważyłem jak ktoś wychodził z działu obok i wjechałem wózkiem w jego.
Spojrzałem na gościa, który go prowadził i sam musiałem przyznać, że totalnie był w moim typie. Był o głowę wyższy ode mnie, całkiem dobrze zbudowany, co można było zobaczyć po tym, jak materiał jego koszulki jest napięty na klacie i bicepsach. Młody, na oko mój wiek, ciemne włosy, prawie czarne i do tego zielone oczy. Na twarzy widać było delikatny zarost, który tylko dodawał mu uroku. Przekląłem w duchu, na swoje głupie myśli. Oczywiście, że tylko ja miałbym takiego pecha i musiałem wpaść na jakiegoś pana idealnego, nie to żebym zamierzał mu to powiedzieć czy coś.
- Sory, nie zauważyłem cię.
Powiedziałem cicho, jednak na tyle głośno, aby mógł mnie usłyszeć. Chciałem go wyminąć jednak zatrzymałem się na dźwięk jego głosu.
- A gdzie to się tak spieszysz słodziaku?
Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki oddech, próbując powstrzymać buzującą we mnie agresję, bo nikt nie będzie mnie nazywać słodziakiem. Jestem facetem do jasnej cholery i mam prawie 19 lat, a nie jakieś zasrane 7. Co i tak nie robi różnicy dla wszystkich moich koleżanek i innych dziewczyn, które znam. JA nie jestem SŁODKI, taki to może być pies lub małe dziecko, a jeśli już to mogę być co najmniej tylko uroczy, ale nic więcej. Kiedy byłem pewien, że dam radę zapanować nad głosem i nie okazać mojego gniewu odpowiedziałem na jego pytanie.
- Z całym szacunkiem, ale to chyba nie twój interes, nie uważasz?
- Uuu, ktoś tu ma ostry język.
Zaczął się cicho śmiać a ja myślałem, że coś mnie normalnie strzeli. Czy nawet jego nie tylko głos, ale i śmiech musi być tak perfekcyjny? To niesprawiedliwe. Ale obiecałem sobie, że się nigdy nie zakocham, ani nie dam nikomu zakochać się we mnie. Więc póki co muszę go po prostu spławić, zanim moje głupie serce coś sobie ubzdura.
- Ta, nie tylko język mam ostry, a teraz spadaj gościu, bo się śpieszę.
To go uciszyło, a ja wykorzystując to wyminąłem go i poszedłem do kasy samoobsługowej. Oczywiście czułem jak robię się lekko czerwony na twarzy przez dwuznaczność moich słów. Mam nadzieję, że go już nie spotkam.
CZYTASZ
Live... For me
Teen FictionGłówny bohater ma problemy z pewnością siebie i nie widzi swojej wartości. Obiecał, że nigdy się nie zakocha, ponieważ nie chce krzywdzić innych ludzi tym, że nie potrafi odczuwać emocji... a może tylko mu się tak wydaje? Z pewnością jego plany pokr...