#28#

2 0 0
                                    

Koniec roku 2/2

_____________________

~Gabriel~

Kiedy po odebraniu Daniell spod jej bloku dojechaliśmy do szkoły, było już za dwadzieścia dziewiąta. Zakończenie zaczyna się o równo dziewiątej, więc daje to nam jeszcze sporo czasu. Zaszliśmy pod salę gimnastyczną, gdzie już były tłumy uczniów, a dokładnie wszystkie klasy maturalne, bo jest ich tyle, co kierunków u nas w szkole, a trochę ich jest. Nie chcę, ale niestety muszę wejść do środka, bo specjalnie dla nas rozstawili krzesła i chyba zamierzają zrobić jakąś prezentację czy coś w tym stylu. Ale jeżeli Serafin i moja przyjaciółka będą siedzieli obok mnie, to jakoś dam radę to wytrzymać.


~ Ponad godzinę później ~


Nie wiem jak dałem radę, ale przetrwałem to. Teraz jedziemy do parku posiedzieć chwilę i pocieszyć się ciut wcześniejszymi wakacjami. Samochód zostawiliśmy na parkingu i weszliśmy do parku, chodząc chodnikiem i rozglądając się dookoła. Jakoś tak dziwnie mało ludzi tutaj, zwykle jest ich znacznie więcej.

- Gabriel?

Zatrzymałem się i obróciłem się w stronę Serafina, dopiero zauważając, że gdzieś zniknęła Daniell.

- Tak?

- Czy wiesz, dlaczego się przeprowadziłem tutaj?

- Nie, nie mówiłeś mi tego.

- Zrobiłem to ze względu na ciebie.

No teraz, to kompletnie zgłupiałem.

- Co?

- Kiedy przyjeżdżałem tu do mojej cioci w odwiedziny, nigdy bym się nie spodziewał, że aż tak bardzo zakocham się w chłopaku spotkanym na ulicy.

- Za-k-kocham?

- Tak Gabriel. Kiedy przyjechałem tutaj półtora roku temu spotkałem ciebie zupełnie przypadkiem i już wtedy wiedziałem, że dla mnie jesteś tym jedynym. Sporo wtedy rozmawiałem z moim tatą i on się zgodził abym chodził do szkoły tutaj, żeby być bliżej ciebie. Cała ta sytuacja z tą samą szkołą i klasą to był zwykły przypadek, ale nie mniej jednak cieszę się z tego niezmiernie.

- Czyli to wszystko było zaplanowane?

Czułem jak łamie mi się głos, ale nie tylko on. Obraz mi się rozmazywał coraz bardziej, ale nie zamierzam zachowywać się jak jakaś powalona trzynastolatka i ryczeć, że ktoś jej złamał serduszko. Mam jeszcze resztki godności. Zamrugałem szybko, żeby odgonić łzy i wziąłem głęboki oddech.

- Okej, czyli to wszystko tutaj, to był jakiś chory plan tylko po to, żeby mnie ośmieszyć i zmusić do przyznania się, że jestem gejem?

- Co?! Nie! To, co powiedziałem jest prawdą. Tak przyznaję, że chciałem cię poznać bardziej i może w sobie rozkochać. Ale na pewno nigdy nie posunąłbym się do czegoś tak haniebnego jak ośmieszanie innych, a zwłaszcza ciebie.

- Ta jasne.

Probowałem się od niego odsunąć, ale złapał mnie za ramiona i obrócił mnie z powrotem przodem do niego.

- Gabriel spójrz na mnie.

Nie chciałem widzieć jego wyrazu twarzy, więc starałem się skupiać się na wszystkim innym, tylko nie na nim. Poczułem jego dłonie na moich policzkach i spojrzałem na niego, nie wiedząc o co mu chodzi.

- Przepraszam jeśli przez przypadek cię zraniłem. Przysięgam, że nie było to moim zamiarem.

- A co było?

- Na przykład to.

Dodałbym jakiś komentarz na temat tego, co przed chwilą powiedział, ale przeszkodziły mi w tym jego usta.

Mój mózg się kompletnie wyłączył. Czułem się jakbym właśnie przeżywał coś nowego, nieznanego, ale zarazem dziwnie przyjemnego. To był mój pierwszy w życiu pocałunek. Nawet nie wiedziałem co mam robić, więc wzorując się na postaciach z tych wszystkich romansideł, jakie widziałem, założyłem mu ręce na szyję i starałem się jakoś oddawać jego pocałunki.

Chyba powoli zaczynam łapać, o co w tym wszystkim chodzi. Niespodziewanie on przerwał pocałunek i oparł się czołem o moje, próbując tak jak ja złapać oddech.

- Kocham cię Gabriel.

- Ja... Ja ciebie też kocham.

Tym razem patrząc sobie w oczy powoli nasze usta się zbliżały do siebie, aż w końcu połączyły się w delikatnym pocałunku. Trwałoby to może nieco dłużej, gdyby nie nagły blask światła. Spojrzałem w bok i zobaczyłem Daniell z telefonem w ręku. Wyglądała jakby miała nam tutaj zejść na zawał.

- Teraz mogę umrzeć spokojnie.

- Co?

Ta nagle zaczęła się głośno śmiać i pobiegła do samochodu Serafina, krzycząc:

- Mój statek wypłynął w morze!!

Spojrzałem na Serafina i uśmiechnąłem się jak chyba jeszcze nigdy w życiu, ponieważ takiego szczęścia, jakie może dać miłość, nic nie jest w stanie zastąpić. Przytuliłem go mocno i poczułem jak składa pocałunek na czubku mojej głowy.

- Już nigdy cię nie opuszczę.

- Ja ciebie też.

Live... For meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz