Zbieg okoliczności?
____________________________
Ponownie spojrzałem na godzinę na wyświetlaczu telefonu i nie mogłem usiedzieć w miejscu. Wtedy wyszedłem z domu coś koło 11 a w parku byłem już pół godziny później. Teraz jest dopiero 10.13, a ja już mam ochotę wybiec z domu i mieć nadzieję, że tamten koleś też wpadnie na pomysł, żeby przyjść do parku i oddać mi moją bransoletkę. Chociaż może jak wyjdę wcześniej, to zajdę jeszcze do sklepu po jakieś picie, bo w taki upał nie można pozwolić sobie się odwodnić. Z domu wyszedłem w mniej niż 5 minut i już byłem w drodze do parku. Tak jak pomyślałem wcześniej, zaszedłem do sklepu po picie i już miałem skręcać do działu z napojami, kiedy na kogoś wpadłem.
- Coś chyba za często na siebie wpadamy, nie uważasz Gabriel?
- Czy ty to robisz celowo?
- Nope. Czysty przypadek, albo zwyczajnie myślimy tak samo.
- Mhm.
Moim zdaniem to albo on mnie dokładnie śledzi, albo najwyraźniej to musi być jakiś wręcz niesamowity zbieg okoliczności. Wyminąłem go i zacząłem się rozglądać za Tymbarkiem o smaku jabłko mięta. Dziwne, ale nie ma go wśród innych smaków, a wiem, że zawsze jest w tym samym miejscu.
- Jeśli szukasz Tymbark jabłko mięta, to wiedz, że ja wziąłem ostatnią butelkę, bo jakiś facet zabrał prawie wszystkie. Ale jak chcesz, to mogę się podzielić.
- Nie dzięki.
Wziąłem butelkę Tymbarku o smaku malina mięta i poszedłem do kasy. On cały czas podążał za mną jak bezpański pies. Zapłaciłem za swoje picie i zaczekałem na zewnątrz aż i on wyjdzie ze sklepu. Był nieco zaskoczony na mój widok.
- O jesteś, myślałem, że znowu gdzieś uciekniesz.
- Okej, spytam prosto z mostu. Masz moją bransoletkę?
- Mówisz o tej z rzemyków?
- Tak mówię o niej.
- To mam złe wieści, ale kiedy tak pociągnąłeś ręką, to ona tak jakby... porwała się.
- Co?!
Nie wytrzymałem i podniosłem głos. Zakrył mi usta dłonią i rozejrzał się nerwowo.
- Nie tak głośno aniołku, bo ludzie się dziwnie na nas gapią.
Zabrałem jego rękę z mojej twarzy i spojrzałem na niego zły.
- A w dupie ich mam. Masz moją bransoletkę, czy nie?
- Mam ją, ale musiałem coś zrobić, ponieważ jeden ze sznurków rozerwał miejsce, gdzie był zawiązany na rzemyku.
- Co zrobiłeś z moją bransoletką?!
- Może nie tutaj, chodź do parku i tam porozmawiamy spokojnie.
- A może ja nie chcę iść do parku?
Podszedł do mnie i spojrzał na mnie z dziwnym błyskiem z oczach, od którego przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- Posłuchaj, albo pójdziesz ze mną do parku i tam porozmawiamy spokojnie i oddam ci twoją bransoletkę, albo przerzucę cię przez ramię jak worek kartofli i sam zaniosę. To jak, co wybierasz?
Zasrany szantażysta, na pewno nie zamierzam być poniżonym przez niego, niosącego mnie przez pół miasta. Łypnąłem na niego z ukosa i poszedłem w kierunku parku.
- Grzeczny aniołek.
- Jeszcze raz tak do mnie powiesz, a przysięgam, że zedrę ci z twarzy ten zasrany uśmieszek.
- Mój ty mały brutalu.
- Wal się.
CZYTASZ
Live... For me
Teen FictionGłówny bohater ma problemy z pewnością siebie i nie widzi swojej wartości. Obiecał, że nigdy się nie zakocha, ponieważ nie chce krzywdzić innych ludzi tym, że nie potrafi odczuwać emocji... a może tylko mu się tak wydaje? Z pewnością jego plany pokr...