#6#

3 0 0
                                    

Dwóch aniołów

______________________

Szczęście musi nie być po mojej stronie, ponieważ usiadł dokładnie obok mnie, trochę za blisko jak dla mnie. Trącił mnie łokciem, a ja powstrzymywałem się, żeby nie zrobić mu tego samego, tylko tak z trzy razy mocniej. Wyjąłem jedną słuchawkę z ucha i spojrzałem zrezygnowany na niego.

- Czego?

- Łał, jeszcze nie widziałem, żeby ktoś był tak zawiedziony na mój widok.

- A czego się spodziewasz? Jesteś dla mnie kompletnie obcy, a mimo to i tak dalej mnie zaczepiasz.

- A więc pora to zmienić.

- To, czyli co?

- Jestem Serafin. A ty?

Powiedział nagle wystawiając w moim kierunku rękę. Czy on nawet imię musi mieć boskie? Niechętnie podałem mu rękę i uścisnąłem.

- Gabriel.

- Wiedziałem, że musi być coś w tobie z anioła.

- No patrz, a i tak dalej mi do boga niż tobie.

- Co?

- Nazywasz się Serafin tak jak istota znajdująca się na drugim miejscu zaraz po bogu na liście tych wszystkich istot niebiańskich.

- Serio? Nie wiedziałem.

- Wiesz, jakoś mnie to nie dziwi.

- Ej no weź, nie bądź niemiły.

Szturchnął mnie w ramię, śmiejąc się cicho. Czułem jak kąciki ust mi drgają i bardzo powoli unoszą się ku górze. Szybko się powstrzymałem, zanim na mojej twarzy zdążył się uformować, choć lekki uśmiech. Jeszcze niepotrzebnie dałbym mu nadzieję na to, że śmieszą mnie jego gadki. On ma się odczepić, bo inaczej...
Nagle dziwnie się poczułem, znaczy niby nic mi nie było, jednak czułem jakby mnie mdliło i tak dziwnie ściskało w żołądku. Zerwałem się z ławki i chciałem jak najszybciej stamtąd odejść. Nie pozwoliła mi na to jego ręka na moim nadgarstku.

- Zaczekaj, czemu tak nagle odchodzisz?

- To moja sprawa i nie muszę się tłumaczyć.

Szarpnąłem ręką i szybkim krokiem oddaliłem się od tego zasranego, chodzącego ideału.

- Gabriel!

Szybko przeszedłem przez przejście i prawie biegiem ruszyłem dalej przed siebie. Dopiero kiedy byłem przy moim bloku poczułem dziwne uczucie pustki na moim prawym nadgrastku. Spojrzałem w dół i omal co się nie załamałem na środku chodnika. Zgubiłem moją bransoletkę zrobioną z rzemyków. To była moja jedyna bransoletka, którą nosiłem cały czas. Nie! Zacząłem zastanawiać się od kiedy czułem jej brak na moim ręku. Może jak wtedy w parku szarpnąłem ręką, to mogła przypadkiem się zerwać? A to znaczy, że muszę się spotkać jeszcze raz z Serafinem, żeby ją odzyskać.

Oczywiście jeśli ją w ogóle ma. Nie ma to jak zniszczony humor na resztę dnia, mimo że sam dzisiejszy dzień zapowiadał się dobrze. Wróciłem do domu i zdjąłem moją drugą bransoletkę z ręki, naszyjnik ze skrzydłem, który dostałem od przyjaciółki i położyłem obie rzeczy na szafce, razem z kluczami i portfelem. Poszedłem do łazienki i wziąłem zimny prysznic, żeby choć odrobinę się ochłodzić, bo całą drogę do domu czułem jak pot cieknie mi po plecach.

Live... For meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz