~~***~~
Zapach ziół unosił się w powietrzu. Hao ściskał w rękach kubek, z którego unosiła się para. Siedział na łóżku ze wzrokiem wbitym w podłogę. Włosy opadły, zasłaniając jego twarz.
Hao z amnezją był spokojny i potulny jak baranek, jednak powiedzenie mu prawdy wywołało u niego szok. Opowiedziałam mu wszystko ze szczegółami, choć mogłam pominąć kilka szczegółów. Nie miałam wyrzutów sumienia, że postawiłam go przed okrutną prawdą. Miałam nadzieję, że jeśli odzyska, pamięć wróci do dawnego siebie.
– Nie jestem człowiekiem – wyszeptał po chwili słabym głosem, jakby miał zaraz wybuchnąć płaczem.
– Owszem jesteś – nie miałam ochoty bawić się w pocieszanie go.– Masz dwie ręce, nogi i dość dobrze rozwinięty mózg.
– Jaki inny człowiek morduje innych, bo tak mu się podoba ?! – jego głos urósł na sile i wywołał dreszcz na moim ciele.
Wstał ze swojego miejsca. Odstawił swój kubek na stół i zaczął iść w kierunku drzwi. Nie mogłam pozwolić mu wyjść. Zerwałam się z krzesła i jednym susem pokonałam dzielące nas metry. Oparłam się plecami o drzwi i rozłożyłam ręce.
– Nie możesz wyjść – zacisnął zęby w złości. W ułamku sekundy jego pięść wylądowała centymetr od mojej głowy. Echo rozniosło się po pomieszczeniu.
– Wypuść mnie...– wycedził przez zęby.– Rose muszę ochłonąć.
– Jeśli cię wypuszczę i ktokolwiek cię rozpozna mamy po dupie. Skażą nas na pewno na śmierć.
– To będzie najlepsze rozpoznanie. Nie boje się śmierci. Mogę umrzeć nawet teraz i palić się w piekle za to, co zrobiłem. Skoro ty jesteś tchórzem i boisz się tego, co cię spotka, to jesteś głupia, bo twoje grzechy będą cię gonić przez całe życie i nawet po śmierci. One nie odpuszczą, więc czasami lepiej wcześniej niż później.
Wiedziałam o tym. Nie byłam głupia ani naiwna, jednak chciałam opóźnić ten proces. Nie śpieszyło mi się do matki, dopóki ktoś nie poniósł kary za jej śmierć.
Spojrzeliśmy sobie w oczy. W jego oczach płonął ogień. Nie odpuściłby i uciekłby, gdybym zostawiła go samego. Zrobiłam krok w prawo.
– Uważaj, bo w pobliżu jest Szamańska Wioska i raczej nie jesteś tam mile widziany.
Milczał. Wyszedł w las, trzaskając drzwiami.
– Obyś szybko odzyskał pamięć, bo się z tobą wykończę.
~~***~~
Wróciłam do domu po osiemnastej. Wypiłam więcej, niż mogłam i cały świat przed moimi oczami zaczął wirować. Na całe szczęście Silva podwiózł mnie do sklepu, a później do domu. Gdy weszłam, nikogo nie było. Zakupy zostawiłam w kuchni i wdrapałam się po schodach. Weszłam do pokoju. Amidamaru siedział w kącie wyrazie zaniepokojony czymś. Na mój widok wyłącznie uśmiechnął się blado.
– Coś się stało Amidamaru ? – zapytałam, podchodząc do ducha.
– Nie Anno – zapewnił. – Wciąż czuję ten niepokój i zastanawiam się, czym było spowodowane.
Miałam powiedzieć to Yoh jako pierwszemu, ale samuraj był jak jego brat i walczyli razem, a ja czułam, że muszę się wygadać ze swoich wątpliwości i obaw. Idealną osobą do tego był właśnie on.
– Spotkałam się dzisiaj z Silvą – powiedziałam, krzyżując ręce na piersi. – Powiedział mi coś...ciekawego.
– Co Wielka Rada od ciebie chciała ? – jego ton zrobił się ostrzejszy przez zdenerwowanie.
CZYTASZ
Król Szamanów - "Do you believe in destiny?"
FanfictionMinęły cztery lata od pokonania Hao i zawieszenia Turnieju Szamanów. Życie wszystkich wróciło do normy. Yoh wraz ze swoimi przyjaciółmi stara się żyć codziennością. Porzucili mordercze treningi, a jedynym co trzyma ich jeszcze przy szamaństwie to ic...