~~Yuno~~
Kioto, miasto gdzie naiwni ludzie, próbowali połączyć nowoczesność z tradycją. Ludzie mijali się, jakby byli duchami dla samych siebie. Nikt nawet się nie zatrzymał. Wszyscy biegli. Nawet na obrzeżach miasta nie było spokoju. Co zaskakujące nie przeszkadzało mi to. Zostałam wychowana z dala od zgiełku wielkich miast, zamknięta w świątyni, jednak zrozumiałam, że to nie było życie dla mnie.
W Kioto spędziliśmy w sumie sześć dni. Najpierw musieliśmy znaleźć trop Mayumi, nakarmić Ducha Ognia i ruszyć dalej. Każdego dnia ja wychodziłam z naszego obozowiska pospacerować po okolicy. Miałam między czasie znaleźć trop Mayumi. Zrobiłam to. Jeszcze tego samego dnia wyczułam jej obecność. Nie powiedziałam tego Rose. Nie ufałam jej, ale nie mogłam odejść ze względu na Hao, którym manipulowała. To, że stracił pamięć, dawało mi wiele możliwości, ale obawiałam się jednego. Jeśli Hao odzyskałby szybko pamięć to Yoh i reszta nie dałaby rady go pokonać. Czułam, że potrzebują czasu, a ja musiałam grać na zwłokę, przeciągając cały ten teatrzyk.
Hao bez pamięci był dobry i czuły. Wydawało mi się, że nawet mi zaufał. Z każdym problemem lub niepewnością przychodził do mnie. To był mój as w rękawie, przez co Rose nie mogłaby nic mi zrobić.
Kolejny dzień zaczął się tak samo. Wstałam, uszykowałam się i poszłam na spacer po mieście. Tym razem pokusiłam się, żeby iść do lasu Arashiyama. Z wiadomych powodów musiałam chodzić sama. Nie przeszkadzało mi to, ale chciałam wziąć z sobą Hao. Mógłby, choć na sekundę nie myśleć o tym, kim był i kim się stanie.
Wybiła szósta rano, a ludzi w tamtej okolicy praktycznie nie było. Kilka duchów i dwie staruszki spacerujące wzdłuż chodników. Bambusowy las miał w sobie wiele uroku, zwłaszcza przy wschodzi słońca.
Ciepłe promienie otulały moje ciało pod kimonem. Miałam wrażenie, że dopiero wtedy zaczęłam żyć, a przecież już wcześniej oddychałam. Czyżbym narobiła się na nowo ?
Napawałam się każdym oddechem i każdą sekundą z dala od Świątyni. Moim przeznaczeniem była wolność dlatego postawienie się rodzinie Asakurów, była dobrym pomysłem. Mogłam dowiedzieć się o planach Rose, poznać lepiej Hao i później pomóc swojej kuzynce.
Moja prawa noga zawisła w powietrzu sekundę przed postawieniem kolejnego kroku. Z lasu na chodnik coś się wyczołgało. W pierwszej chwili myślałam, że to jakieś ranne zwierzątko, ale gdy lepiej się przyjrzałam, zobaczyłam duszka. Malutkiego drobiażdżka. Postawiłam nogę w bezpiecznej odległości i pochyliłam się nad maleństwem. Przewróciłam go ostrożnie na plecy i dobrze się przyjrzałam. Biało czarna szata potwierdziła mnie, że był to drobiażdżek. Niebieska opaska na głowie zdradzała jego płeć. Chłopiec otworzył oczy i popatrzył na mnie wystraszony.
– Spokojnie – zapewniłam go, mówiąc delikatnie. – Nie zrobię ci krzywdy.
Usiadł i popatrzył na mnie badawczo. Wyjęłam z torby butelkę wody. Nalałam trochę do nakrętki i podała mu. Zaczął pić łapczywie. Wypił i popatrzył na mnie, błagalnym wzrokiem machając, że chciałby jeszcze. Podałam mu jeszcze wody.
– Co tutaj robisz sam ? Gdzie masz rodziców ?
Mina mu posmutniała a oczy wypełniły łzami. Źle zrobiłam, pytając o to. Musiało stać się coś strasznego, że został oddzielony od rodziny. Palcem wskazującym pogłaskałam go po głowie.
– Jeśli chcesz, to możesz iść ze mną.
Z oczu poleciały mu łzy, ale na twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Uniósł się do góry podekscytowany. Usiadł na moim ramieniu, przytulając się do mojego policzka i całując go.

CZYTASZ
Król Szamanów - "Do you believe in destiny?"
FanfictionMinęły cztery lata od pokonania Hao i zawieszenia Turnieju Szamanów. Życie wszystkich wróciło do normy. Yoh wraz ze swoimi przyjaciółmi stara się żyć codziennością. Porzucili mordercze treningi, a jedynym co trzyma ich jeszcze przy szamaństwie to ic...