~~Mayumi~~
Dzwonek Wyroczni odezwał się po raz kolejny. Eliminacje miały zacząć się już za dwa tygodnie w Tokio. Anna z góry poinformowała mnie, że czekają mnie dwa intensywne tygodnie. Padła jeszcze decyzja, że tego samego dnia wrócimy do stolicy. Tam wszyscy mieliśmy najlepsze warunki do trenowania.
Pani Tao tak samo, jak my wracała już do swojego domu. Obowiązki na nią czekały. Życzyła mi powodzenia i poprosiła, żebym miała oko na jej synka. Od mamy dowiedziałam się, że zaimponowałam jej. Cieszyła się z takiej synowej i obiecała, że pomoże nam z zerwaniem zaręczyn.
Po śniadaniu i prysznicu położyłam się do łóżka. Moja głowa ledwo spotkała się z poduszką, a ja już zasnęłam. Mój sen niestety nie trwał długo. Spałam trzy godziny, gdy do mojego pokoju weszła Anna. Zawołała mnie na obiad. Czułam się jakbym dostała czymś ciężkim w głowę, jednak zwlekłam się z łóżka, przebrałam i zeszłam na dół. Wszyscy już siedzieli wraz ze swoimi duchami.
Zajęłam wolne miejsce między moim ojcem, a Lenem. Straciłam apetyt i myślałam tylko o tym, aby nie wpaść twarzą w swój talerz. Po obiedzie ja mogłam iść jeszcze spać, a cała reszta musiała trenować. Kolejna godzina snu i znów pobudka. Tym razem musieliśmy już się pakować. Nie miałam ze sobą wielu rzeczy. Ogólnie od wyprowadzki nie miałam wielu, ale jak się okazało rodzice, skontaktowali się z tą kobietą i obiecała wysłać wszystkie moje rzeczy do domu Yoh.
Nadszedł czas naszego wyjścia z domu. Rodzice patrzyli na mnie i mojego brata. Mama nie mogła powstrzymać się od łez. Oboje byli dumni z owoców swojej miłości. Podeszłam do Yoh, popatrzyłam na niego i z uśmiechem przyznałam im rację, że dzieci to im się udały. Dziadek przy wszystkich przeprosił mnie za całą sytuację i życzył wszystkim powodzenia na Turnieju Szamanów.
Nasz pociąg miał jechać osiem godzin, a moim planem było przespanie całej podróży, więc gdy tylko weszliśmy do przedziału, zwaliłam buty, oparłam się o ścianę, a nogi położyłam na Lena. Zasnęłam jeszcze zanim wyruszyliśmy.
Podniosłam powieki, dopiero gdy poczułam, jak bardzo musiałam skorzystać z toalety. Wciąż spałam na siedząco z nogami na chłopaku. Rozmawiał o czymś z moim bratem, gdy Trey i Ryu zajęli podłogę, Anna praktycznie wszystkie siedzenia po ich stronie. Zielonowłosy chłopak wyłącznie zasnął oparty o ścianę na siedzeniu. Spuściłam nogi na podłogę i przeciągnęłam się, głośno ziewając.
– Obudziliśmy cię ? – Zapytał Len
– Nie...mój pęcherz.
Włożyłam swoje buty i wstałam, uważając, żeby nie podeptać śpiących szamanów. Przy drzwiach pojawiła się Junko. Zawisła na moich plecach jak zazwyczaj to robiła.
– Pociąg jest cały wypchany szamanami – przyznała po chwili. – Lepiej, żebyś nie szła sama.
Zaczęło się... Matczyna nadopiekuńczość mojego ducha czasami była naprawdę przytłaczająca.
– Rozumiem, że się martwisz, ale chyba mogę iść sama do toalety.
– Mam złe przeczucia, z resztą nie widziałam cię tak dawno – zrobiła obrażoną minę i odwróciła głowę w drugą stronę. – Ale jak widzę, ty chyba jednak wolisz Lena.
Uśmiechnęłam się wrednie i zapytałam, czy była zazdrosna. Zaprzeczyła, ale ja doskonale wiedziałam, że bała się nowej sytuacji. Bała się, że o niej zapomnę. Weszłyśmy razem do toalety. Szybko zrobiłam, co musiałam i wtedy usłyszałyśmy huk. Pociąg zaczął zwalniać. Popatrzyłyśmy na siebie.
Ludzie zaczęli wychodzić, ze swoich przedziałów zastanawiając się, co mogło się stać. Przepchnęłam się przez tłum ludzi do moich przyjaciół.
– Co się dzieje ? – Zapytałam stojącego przy oknie brata.
– Nie wiemy – przyznał, wychylając się za okno. – Wysłaliśmy duchy, żeby zobaczyli, co się dzieje.
Staliśmy w szczerym polu w środku nocy. Najpierw pomyślałam, że to coś z pociągiem, ale w wagonie obok rozległ się huk, a zaraz po tym krzyk jakiejś kobiety. Pojawił się w końcu Amidamaru.– Yoh ! Jacyś szamani napadli pociąg i mordują wszystkich po kolei.
~~Anna~~
Mordownie szamanów przed Turniejem było normalne i nikogo nie powinno to dziwić, że pociąg wypchany po brzegi szamanami został zaatakowany. Cztery lata temu w podobnej sytuacji znalazł się Yoh. To właśnie Len chciał go zamordować i zabrać Amidamaru. Teraz stałam i patrzyłam na niego. Wszyscy chłopcy cieszyli się z walki. Traktowali to jako rozgrzewkę, gdy Mayumi stała przerażona w przedziale ściskając swój miecz w rękach. Podeszłam do niej i spojrzałam w oczy. Była szczerze przerażona całą sytuacją. W końcu nie codziennie się słyszy, że grupa szamanów chce wymordować cały pociąg.
– Nie chciałam ci tego mówić, ale cztery lata temu Len był taki sam. Ma krew na rękach.
Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Tego nie wiedziała o swoim przyszłym mężu. Ręce Lena niestety zostały pokryte krwią. Chciał o tym zapomnieć. Długo po turnieju nie dawało mu to spokoju.
– Anno, o czym ty mówisz ?
Obok pojawiła się Junko. Tak samo zdziwiona tym, co powiedziałam.
– Turniej szamanów jest nawet na śmierć i życie. Pewnie ty też zajdziecie się w sytuacji, gdzie będziecie musiały podjąć decyzję, czy przeżyjecie wy, czy ktoś.
Kolejny huk i krzyk. Tym razem zdecydowanie bliżej nas. Męski głos zaczął coś wykrzykiwać na korytarzu. Wyjrzałam na zewnątrz. Na końcu przedziału stał mężczyzna. Trzymał pistolet przy głowie dziewczyny.
– Amidamaru ilu jest napastników ?
– Widziałem tylko trzech, ale może ich być więcej, jednak po ich kontroli ducha, nie byli oni zbyt silni.
Jedyna dobra wiadomość. Ja i Mayumi mogłyśmy pomóc reszcie. Krzyknęłam tylko, że idziemy dalej.
– Co ? Ale ja...
Spojrzałam na dziewczynę spod byka. Nie mogła całe życie zachowywać się jak dziecko przy walkach. Była szamanką i nikt nie mógł wiecznie jej ratować.
– Nie ma, ale ja! Tam umierają ludzie, którym możesz pomóc, więc albo idziesz, albo od razu rzuć to wszystko.
Junko przyznała mi rację. Nie po to było tyle wszystkiego, żeby teraz miały się wycofać. Dziewczyna wykonała kontrolę ducha i weszłyśmy do kolejnej części pociągu. Tylko jeden z przedziałów był otwarty, a dobiegały z niego naprawdę niepokojące dźwięki. Len, który zostawił całą resztę, przyłączył się do nas. Chyba dlatego, że nie chciał zwalać wszystkiego na Mayumi. Poszłyśmy za nim i zobaczyłyśmy, coś, czego raczej nikt nie powinien widzieć. Jedna z młodych szamanek leżała na siedzeniach, a mężczyzna w średnim wieku leżał na niej. Jęczała wyłącznie, bo do ust miała wepchnięte własne skarpetki. Len zerwał go z niego, rzucił na ziemię i zaczął okładać pięściami. Mayumi pomogła zebrać się dziewczynie i wyprowadziła ją z przedziału. Młoda dziewczyna nie była w stanie nic powiedzieć. Cała się trzęsła. Nie mogliśmy jej samej tak zostawić.
Obiecałam sobie, że już nigdy nie wezmę shikigami, po tym, jak się odwróciły przeciw mnie. Mimo że po jego śmierci wróciły pod moją kontrolę, to miałam uraz. Tym razem jednak musiałam ich użyć. Tak mogłam zapewnić bezpieczeństwo rannym.
– Zenki, Goki !
Dwa potężne duchy pojawiły się obok mnie.
– Wyprowadźcie ją i zapewnijcie bezpieczeństwo poszkodowanym.
Brunetka objęła dziewczynę ramieniem i wyprowadziła z wagonu. Poprosiłam ją, żeby wyprowadziła wszystkich, co będą tego potrzebować. Ja musiałam porozmawiać z Lenem.
Mężczyzna, który zaatakował dziewczynę, leżał nie przytomny, ale Len nie przestawał go bić. Złapałam jego nadgarstek.
– Puść mnie Anno – warknął wściekły. Szaleństwo wydobywało się z jego oczu.
– Kolejny raz chcesz kogoś zamordować ? Wiem, że to śmieć, ale jednak nie ty powinieneś wymierzać sprawiedliwości.
Wstał i ze śmiertelnie poważną minął, patrzył na mnie.
– Skrzywdził nie winną dziewczynę.
– To nie znaczy...
Krzyk Mayumi pojawił się nagle i zniknął tak samo. Na korytarzu leżał wyłącznie jej miecz, a nad nim stała przerażona Junko.

CZYTASZ
Król Szamanów - "Do you believe in destiny?"
FanfictionMinęły cztery lata od pokonania Hao i zawieszenia Turnieju Szamanów. Życie wszystkich wróciło do normy. Yoh wraz ze swoimi przyjaciółmi stara się żyć codziennością. Porzucili mordercze treningi, a jedynym co trzyma ich jeszcze przy szamaństwie to ic...