~~Tokio~~
Słońce zostało zasłonięte ciężkimi chmurami, a zimny wiatr zerwał się nagle. Wszystko stało się tak nagle i chyba nie było przypadkowe. Nasze spokojne życie zaczęło się burzyć. Usiadłam na schodach prowadzących do ogrodu i zaczęłam się zastanawiać. Po raz pierwszy tak bałam się o swoją przyszłość, a gdy chciałam cokolwiek przewidzieć, nie widziałam nic. Turniej ostatnim razem okazał się dla mnie koszmarem. Brak z nimi kontaktu, bo nie chciałam stresować samej siebie, później bieganie za nimi, żeby dać tę przeklętą księgę i oczywiście pamiętne spotkanie z Hao. Najgorsze i tak było w Gwiezdnym Sanktuarium. To odbiło się najmocniej na moje psychice.
– Przeziębisz się, siedząc tak na zimnie.
Słysząc jego głos, odwróciłam głowę. Stał obok drzwi, trzymając w rękach moją bluzę. Wzięłam ją od niego i szybko zarzuciłam na swoje ramiona. Była okropna przez kocie uszy doszyte go kaptura, jednak lubiłam ją zakładać zimą. Była z grubego polaru, a nasze ogrzewanie było co najmniej znikome. Sama bym jej nie wzięła, ale dostałam do Jun na swoje urodziny. Okazał się przydatny. Chłopak usiadł obok mnie i razem zaczęliśmy patrzeć na niebo.
– Czego się dowiedziałeś ?
– Niczego – wyznał z lekko załamanym głosem. – Chyba nawet ty nic z nich nie wyciągniesz.
– Zdziwiłbyś się jeszcze – powiedziałam to ze sztuczną pewnością siebie.
– No tak zapomniałem, że jesteś ich ulubienicą. W sumie to oni mi ciebie wybrali. Taką piękną, inteligentną, bystrą oraz silną żonę.
Zaczął się do mnie przybliżać. Znałam te jego sztuczki i doskonale, że chciał mnie tym udobruchać.
– I tak jutro zaczynacie treningi, więc nie staraj się tak. – Odsunął się i załamany spuścił głowę w dół.
– Nie chciałbym wam przerywać – oboje usłyszeliśmy głos za sobą. Odwróciliśmy się w tym samym momencie. Tuż obok stał Amidamaru. – Obiad już jest na stole i karzą wam przyjść.
– Dzięki Amidamaru – powiedział brunet, a duch się rozpłynął.– Anno mam złe przeczucia.
– Ja tak samo, żadnych wizji oprócz tej z Yuno – na samą myśli, że mogłaby ona z nimi współpracować, zacisnął mi się żołądek.
– Czemu tak mało o niej wiem ? – Zapytał po chwili ciszy Yoh. – Podobno byłyście nierozłączne.
Sama nie wiedziałam, czemu o niej nie mówiłam. Może dlatego, że o niej zapomniałam w tamtym czasie. Zanim jednak cokolwiek dalej powiedziałam, na werandę wyszedł Len.
– Ile mamy na was czekać ? – zapytał z wyrzutem. – Nie możemy zjeść, bo czekamy na was, a robić to, co robicie, możecie po obiedzie.
W jego tonie słyszałam, że było coś nie tak. Coś musiało go zdenerwować. Yoh wstał jako pierwszy i podał mi rękę. Ruszyliśmy za młodym Tao w głąb domu. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to walizka stojąca na przedpokoju.
– Ktoś przyjechał ? – Zapytałam zaskoczona i usiadłam do stołu.
– Nie, ja się wyprowadzam na jakiś czas – przyznał spokojnym, ale poirytowanym jednocześnie głosem.
Z Yoh spojrzeliśmy na siebie, a później na wszystkich po kolei. Siedzący obok mnie Ryo dyskretnie szepnął mi do ucha jedno imię. Pilica. Len i Yoh zobaczyli to. Len posłał nam spojrzenie spod byka, a Yoh jak to Yoh nie domyślił się niczego.
– O co wam chodzi ? – zapytał nagle, próbując wyciągnąć coś z nas.
– Pilica przyjdzie – rzucił wprost Trey. – A Len chce ją unikać jak ognia.
CZYTASZ
Król Szamanów - "Do you believe in destiny?"
FanfictionMinęły cztery lata od pokonania Hao i zawieszenia Turnieju Szamanów. Życie wszystkich wróciło do normy. Yoh wraz ze swoimi przyjaciółmi stara się żyć codziennością. Porzucili mordercze treningi, a jedynym co trzyma ich jeszcze przy szamaństwie to ic...