16.Jedność z naturą i coraz trudniejsze decyzje.

94 7 4
                                    

~~Mayumi~~

Dwa tygodnie minęły jak jeden dzień.

Każdego dnia trenowałam, ile mogłam. Padałam na twarz, mdlałam z wycieńczenia. Kazano mi przestać, ale ja nie mogłam. Nie umiałam nawet usiedzieć dłużej niż piętnaście minut. Wszyscy przyglądali mi się, jednak odpuścili sobie wszelkie starania, żebym przestała. Cały ten czas czułam, że wciąż za mało umiałam. Musiałam stawać się lepsza, silniejsza. To było jak narkotyk.

Musiałam wygrać. Przecież nie mogłam mu dać tej satysfakcji...

W tym czasie Anna z Lenem starali się znaleźć rozwiązanie tego głupiego małżeństwa. Od wczesnych godzin, aż po sam zmierzch ślęczeli nad księgami, dzwonili do Asakurów, pytali.

Nadzieja zaczęła gasnąć powoli w Lenie. Oczywiście nie mówił tego głośno. Przynajmniej nie mi, ale widziałam, jak bardzo przybity chodził, a gdy kładliśmy się spać, trzymał mnie mocno w ramionach, jakbym miała odejść od niego.

To jeszcze bardziej napędzało mnie do treningów. Nie chciałam go stracić. Za mocno go kochałam. Byłam gotowa zrobić już wszystko.

- Jesteś gotowa młoda szamanko?

Zerwałam się na równe nogi. Rozejrzałam się dookoła. Stał na dachu, tuż nade mną. Księżyc lśnił jasno za jego plecami. Członek Rady Szamańskiej we własnej osobie. Biała szata, maska na twarzy i niesamowita moc, którą można było wyczuć z odległości.

– Nigdy nie byłam bardziej gotowa...

– A więc zaczynamy – stwierdził i rzucił w moją stronę kawałek papieru. Złapałam go w powietrzu. – To jest miejsce naszej walki, która odbędzie się za dokładnie piętnaście minut.

Park Yoyogi znajdował się idealnie piętnaście minut od mojego domu. Wzięłam dwa głębokie wdechy...

– Junko jesteś gotowa?

– Pokażmy wszystkim, na co nas stać!

Bez namysłu zerwałam się ze swojego miejsca i ruszyłam. Zanim opuściłam teren posesji, musiałam przebiec ogród oraz minąć bramę. Nie spodziewałam się, że ktoś jeszcze nie śpi. Każdy miał trudny czas i miałam nadzieję, że spokojnie odpoczywają. Jakaś sylwetka stała przy bramie. Czas mnie gonił, więc jakakolwiek rozmowa w tamtym momencie odpadła. Wybiegając za bramę, zobaczyłam wyłącznie uśmiechniętego Mortiego.

– Chcę być z tobą w drużynie.

Powiedział wyłącznie. Uśmiechnęłam się szeroko i krzyknęłam wyłącznie.

– Jeśli Len się na to zgodzi!

Czyżby Morty miał już swoją walkę? Pewnie tak. Byłam ciekawa, jak jemu poszło. Mogłam się tego dowiedzieć dopiero po swoich eliminacjach.

­

– Jak myślisz? Ta droga będzie łatwa, czy to będzie część egzaminu? W sensie pokonać przeciwników po drodze, czy coś w tym stylu.

To było bardzo dobre pytanie. Na dobrą sprawę wszystko już mogło się stać.

– Nie mam pojęcia. Wszyscy mówili, że eliminacje polegały na uderzeniu członka rady, ale o pokonywaniu przeciwników nic nie mówili. Jak takie dzieciaki jak oni dali radę to my też.

– Nie wątpię w to. Skoro Len z...

Ugryzła się w język w ostatniej chwili. To był delikatny temat, którego ani ja, ani on nie chcieli poruszać. Przeszłość, którą on zostawił za sobą, a ja wołałam, żeby tak zostało. Każdy z nas miał swoje za uszami. Ja ćpałam, bo chciałam wpasować się w towarzystwo, a on był zaślepiony i zamordował człowieka. Duet doskonały...

Król Szamanów - "Do you believe in destiny?"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz