7.Jeśli się zakocham.

144 10 2
                                    

~~Mayumi~~

Spojrzałam na ekran swojego telefonu. Dopiero minęło kilka minut po piątej. Leżałam na plecach, ze skrzyżowanymi rękami na brzuchu ściskając telefon. Przez natłok emocji chciałam zasnąć, ale nie mogłam. W mojej głowie wciąż siedziały słowa Jun i cała sytuacja. Len był kiedyś z Pilicą, a gdy ona wyszła z salonu, on poszedł za nią. Miałam nadzieję, że nie siedzieli w jednym pokoju.
Co ze mną nie tak ? Cholera...
Usiadłam, lekko się garbiąc i przecierając twarz dłońmi. Czemu chłopak, którego znałam kilka godzin, tak bardzo zamieszał mi w głowie ? Raczej to nie był typ stały w uczuciach. Obstawiałam, że nawet mógł się bawić uczuciami innych. To był znak, że powinnam trzymać się od niego z daleka.

Nigdy nie sądziłam, że można było zakochać się od pierwszego wejrzenia. Jak się okazało można...

W pokoju było duszno, a przynajmniej tak mi się wydawało. Wstałam ze swojego łóżka, rzucając niedbale kołdrę. Podeszła do okna i otworzyłam je. Na zewnątrz było chłodno, ale żałowałam, dlaczego nie było trzaskającego mrozu.

Zimno zawsze sprawiało, że zaczynałam trzeźwo myśleć. W moim przypadku to był najlepszy sposób na uspokojenie się i „oczyszczenie" swojego umysłu. Gdybym była w starym domu poszłabym pod zimny prysznic w ubraniu, ale tutaj mogli wziąć mnie za wariatkę. Zresztą powiedziałam, że byłam zmęczona.

Len nie był moim jednym powodem do zmartwień. Tego dnia wieczorem miał przyjechać Yoh ze swoją narzeczoną Anna i naszą matką...

Gdy Jun mi to powiedziała, myślałam, że oddam zawartość swojego żołądka na ich podłogę. Wtedy już stwierdziłam, że lepiej będzie, jeśli się położę i zasnę. Choć na chwilę przestałabym o tym wszystkim myśleć. Trey zaprowadził mnie do pokoju i od godziny nie wynurzałam nosa za drzwi.

Wszystko działo się za szybko, a ten marny wietrzyk kompletnie mi nie pomagał. Wywoływał tylko dreszcz, ale nie przenikał mnie, do kości wywołując ból. Westchnęłam głęboko. Chciałam, żeby teraz była przy mnie Junko. Znała mnie wystarczająco długo, żeby wiedzieć, że nie byłam zmęczona. Po prostu chciałam zostać sama, dlatego sama gdzieś zniknęła. Nie bałam się o nią. Tokio w końcu było kiedyś jej domem. Wciągnęłam powietrze przez nos i poczułam zapach dymu z papierosa. Wychyliłam się, żeby zobaczyć, czy wydawało mi się, czy naprawdę ktoś palił. Cztery metry dalej na dachu oparty o ścianę domu siedział powód moich natarczywych myśli. Siedział spokojnie z papierosem w lewej ręce i telefonem w drugiej. Wydawało mi się, że mnie nie zauważył, dlatego schowałam się bezszelestnie.

– Nie stój w oknie w koszulce na krótki rękaw, bo jeszcze się przeziębisz.

Zrobiłam krok do tyłu i odwróciłam się plecami do okna. Zagryzłam dolną wargę, próbując uspokoić serce walące mi w piersi. Dlaczego on ? Dlaczego teraz ? Czy mój los tak bardzo lubił mi działać na nerwy ? Czemu on nie mógł siedzieć w swoim pokoju ? Czemu ja podeszłam do tego zasranego okna ?

– Chyba cię nie wystraszyłem – usłyszałam tuż za sobą i pomyślałam, że mój koniec.

Odwróciłam się i spojrzałam na niego, dość poważna minął. Stał po drugiej stronie okna i przyjrzał mi się dokładnie.

– Coś nie tak ?

Starałam się grać niewzruszoną i obojętną. Zaciągnął się i odwrócił wzrok. Rozejrzał się po okolicy.

– Miałem nadzieję, że sama mi na to odpowiesz.

Popatrzyłam pytająco, krzyżując ręce na piersi. Podeszłam do okna, mając nadzieję, że zaraz nasza rozmowa zakończy się i będę mogła je zamknąć. Staliśmy chwilę w ciszy, patrząc przed siebie.

– Wszystko jest w porządku.

– Kłamiesz.

Odwrócił się do mnie i popatrzyliśmy sobie w oczy. Słońce było coraz niżej, przez co niebo przybrało różowych i pomarańczowych barw. Na tym tle oczy szamana przybrały ciemniejszą barwę. Nie były już w kolorze złota, ale i tak robiły wrażenie.

Chyba z połowy moich obaw mogłam mu się zwierzyć.

– Mam to napisane na twarzy ? – Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Pod tą maską niegrzecznego chłopca było coś uroczego.

– Szaman jest w stanie to wyczuć.

Świetnie, tylko tego mi jeszcze brakowało, żeby czytali ze mnie jak z otwartej książki. Widząc moją minę, znów się zaśmiał. Wystawił prawą rękę w moją stronę. Od dziecka miałam lęk wysokości. Unikał huśtawek i drabinek jak ognia. Tym razem też nie miałam ochoty ryzykować.

– Wolę zostać tutaj – powiedziałam pewna siebie i palcem wskazującym jednej ręki pokazałam stabilną podłogę.

– Lęk wysokości ? – Zapytał, tak jakby to było coś niecodziennego. – Będziesz ze mną. Chyba że wolisz, żebyśmy posiedzieli w twoim pokoju.

I znów ten łobuzerski uśmieszek na jego twarzy. Chciałam z nim porozmawiać, ale po jego minie sądziłam, że mogłoby to się całkiem inaczej zakończyć. Podsunął swoją rękę bliże. Podałam mu swoją dłoń. Usiałam na parapecie i odwróciłam się do niego, twarzą przerzucając nogi na drugą stronę. Wyjrzałam za niego i zobaczyłam, jak wysoko byliśmy. Sparaliżowało mnie i szybko pożałowałam tej decyzji. Już wolałam siedzieć z nim w pokoju niż na tym cholernym dachu. Rzucił papierosa i przygniótł swoim kapciem.

– Czego ty jeszcze nie masz z Yoh ? – Zapytał, podając mi drugą rękę.

– To chyba u nas rodzinne.

Siedziałam, tak trzymając go kurczowo. Próbowała dodać mi odwagi, żebym sama stanęła, ale okropnie się bałam. Nawet mając jego przy sobie. To było silniejsze.

– Uznajmy to za twój pierwszy egzamin na szamankę – stwierdził, odsuwając się, o dwa kroki tym samym zsuwając mnie.

– Nie! Zgodziłam się na wszystko, ale nie było mowy o skakaniu po dachach.

Zaśmiał się i odsunął jeszcze trochę, ściskając moje ręce, abym nie mogła ich wyrwać. Stwierdził, że przełamywanie swoich strachów to klucz do szamaństwa.

– Zamknij oczy – rozkazał, widząc, że nic z tego nie było.

– Po co ?

– Zaufaj mi.

Głęboki wdech i wydech. Zamknęłam oczy. Odsuwał się trzymając mnie za ręce. Zacisnęłam palce na jego dłoniach.

– Po wszystkim. Możesz otworzyć oczy.

Wziął moją rękę i pociągnął za sobą. Oczy otworzyłam, dopiero gdy usiedliśmy pod ścianą między naszymi pokojami.

– To, czym się przejmujesz ?

Westchnęłam, patrząc jak niebo zaczęło przybierać barwę granatu, a na samym końcu było wręcz czerwone. Zaraz miał zapaść zmierzch. Nie miałam zamiaru mu mówić, że chodziło między innymi o niego, a raczej jego relacje z Pilicą. Czułam ukłucie zazdrości za każdym razem, gdy myślałam, że mógł spędzić ten czas w jej pokoju, gdy my byliśmy na dole.

W duchu przeklęłam wszystkie swoje uczucia. Popatrzyłam na jego lewy profil. Uśmiechnął się pod nosem i wpił wzrok w swoje nogi.

– Powiesz mi w końcu czy mam się domyślić ?

– Jun powiedziała, że dzisiaj wieczorem ma przyjechać Yoh z Anną i jego...naszą...?

Sama nie byłam pewna jak ją nazwać. Matka ? Przecież jej nie znałam. Rodzicielka ? Brzmiało co najmniej głupio. Na szczęście sam się domyślił i nie musiałam się dalej produkować.

– To normalne, że boisz się spotkania z Keiko. Dla niej to pewnie też nie jest łatwe. W końcu jesteś jej dzieckiem.

– Oddali mnie, bo nie pasowałam do nich...

Zapadła chwilowa cisza. Podciągnęłam kolana pod samą szyję i oparłam o nie swoją brodę. Chłopak wyjął z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę. Wsadził papierosa między zęby i podpalił końcówkę, zaciągając się mocno. Popiół upadł między nas.

– Czuję, że to będzie długa i ciężka historia, dlatego pozwól, że zapalę.

Trochę mnie to zaskoczyło. Myślałam, że znali całą prawdę na mój temat, jak się okazało to właśnie jemu, miałam okazję jako pierwszemu opowiedzieć. Podniosłam głowę.

Król Szamanów - "Do you believe in destiny?"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz