6.Gdy chcesz czegoś uniknąć przeznaczenie i tak zrobi swoje.

158 12 0
                                    

~~Anna~~

Moje powieki zaczęły robić się coraz cięższe, a litery na stronie książki rozmazywały się w jedną czarną plamę. Nie było sensu walczyć ze zmęczeniem. Zamknęłam książkę, zaginając jej róg. Jedynymi książkami, których nie było mi żal były lektury. Chcąc nie chcąc musiałam ją skończyć. Po powrocie do domu czekało nas o wiele więcej wysiłku. Treningi, szkoła i do tego jeszcze walki, które były o różnych godzinach. Odłożyłam egzemplarz „Romea i Julii" obok łóżka i położyłam się na lewy bok. Zamknęłam oczy. Zamiast snu przed oczami pojawiła mi się scena walki między Lenem a Marco. Krzyk wystraszonej dziewczyny zaczął echem nosić się po mojej głowie. Podziemnym parking. Len i Marco, a między nimi Silva. Marco odszedł. Młodsza siostra mojego narzeczonego wyszła z ukrycia w towarzystwie swojego ducha stróża. To jednak nie był koniec. Zobaczyłam dzwonek wyroczni. Jego ekran znów się zaświecił.

Turniej zaraz miał się zacząć, a my jeszcze nie zaczęliśmy Treningów. Musieliśmy wyjechać jeszcze tego samego dnia. Podniosłam się z łóżka, szybko przebrałam w pierwsze lepsze rzeczy, jakie znalazłam w swojej torbie. Poprawiłam kołdrę i poszłam poszukać kogoś z Asakurów.

Itako, oraz demony mieszkające w świątyni oddawały mi pokłony. Kiedyś bardziej mi się to podobało. Czułam się wyższa od nich wszystkich, dlatego tak męczyłam swoich przyjaciół. Wizja zostania Królową Szamanów minęła po przerwaniu turnieju. Wtedy starałam się zacząć żyć normalnie.

Stanęłam przed drzwiami biblioteki. To było miejsce, gdzie było największe prawdopodobieństwo spotkania Mikihisy i mistrza Yohemi. Złapałam za klamkę starych drewnianych drzwi i pchnęłam. Musiałam użyć w to sporo swojej siły. Tak jak przeczuwałam. Yohmei i Mikihisa byli w bibliotece, ale nie sami. Na drewnianym krześle ze wzrokiem wbitym w książkę siedział kot z fajką w łapie.

– Ciebie się tutaj nie spodziewałam.

Uniósł leniwie swój wzrok na mnie. Usta kocura wygięły się w lekki uśmiech i zamknął księgę, odkładając ją na blat.

– Życie potrafi zaskakiwać i zaskoczy nas jeszcze niejednokrotnie.

Tutaj musiałam przyznać mu rację.

– Zgadzam się z tobą, jednak nie przyszłam tutaj na towarzyskie rozmowy. Miałam wizję. Widziałam wyrzutków atakujących Lena i Mayumi. Udało im się wyjść bez obrażeń, bo do akcji wkroczył Silva. Na końcu zobaczyłam jeszcze Dzwonek Wyroczni.

Mikihisa skrzyżował ręce na piersi i przeklną pod nosem. Każdy z nas myślał, że będziemy mieć więcej czasu na wyszkolenie Mayumi. Decyzja przez głowę klanu została szybko podjęta.

– Anno idź, obudź mojego wnuka i przyprowadź tutaj.

Tak zrobiłam. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z biblioteki, pędząc na piętro. Wbiegłam po schodach, nie zwracając już uwagi na zasady, jakie tam panowały. Musiałam jak najszybciej obudzić Yoh. Nie pukając, weszłam do ostatniego pokoju na końcu korytarza. Zagotowało się we mnie, gdy zobaczyłam puste łóżko. Tak ciężko było go od niego odciągnąć, ale gdy był potrzebny, znikał.

Zawróciłam i weszłam do łazienki. Tam też nie było po nim ani po Amidamaru śladu. Wspięłam się jeszcze wyżej. Obstawiałam, że właśnie na tarasie mógł być Yoh. Skręciłam w lewo, minęłam kilka pokoi i zobaczyłam go. Siedział przy otwartym oknie w samym kimonie. Rozmawiał właśnie o czymś z Amidamaru i nawet nie zwrócił uwagi, że przyszłam. Wyglądał na zmartwionego. Wiatr rozwiał mu lekko włosy. Brakowało jego słuchawek, które by mu je przytrzymały.

– Szukałam was.

Spojrzeli na mnie w tym samym momencie. Chłopak zmusił się do uśmiechu i zaraz znów spojrzał przed siebie. Amidamaru stał ze skrzyżowanymi rękami, oparty o parapet i spuszczoną głową. Oboje wyglądali jak zbite psy. Podeszłam bliżej. Z tego miejsca był idealny widok na las i okoliczne góry.

Król Szamanów - "Do you believe in destiny?"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz