▸6◂

1.8K 202 181
                                    

05.11, wtorek

   Ciężko stwierdzić, co w poniedziałek tydzień temu wprawiło chłopaka z autobusu w ten dziwny stan (choć główną teorią była moja zbyt bujna wyobraźnia), ale więcej się to nie powtórzyło.

   Akurat tego dnia czytałem książkę, co zdarzało mi się rzadko, ale ta wyjątkowo mnie wciągnęła, bo opowiadała o wampirach. Może to nieco oklepane, w końcu wziąłem ją mojej siostrze, a ta fanką powieści wyższych lotów nie jest. Normalnie nawet bym nie sięgnął na jej półkę zapchaną dennymi romansami, ale ona przy obiedzie opowiedziała mi tak dużo, że aż mnie skusiła do przeczytania. Nie odrywałem wzroku od tekstu od dobrych dwóch godzin, nie zrobiłem sobie przerwy nawet przy myciu zębów. Zawsze, gdy mówiłem sobie, że po tej stronie kończę, ostatnie zdanie zatrzymywało mnie na jeszcze dłużej, jak jakiś wielosezonowy serial puszczany w telewizji, której i tak nie oglądałem.

   — Przepraszam, można?

   Uniosłem głowę z grymasem na twarzy, żeby spojrzeć, kto taki przeszkadzał mi w czytaniu. Ku mojemu zdziwieniu kojarzyłem kobietę, którą widziałem ostatnio jakiś miesiąc temu. Piękna trzydziestolatka o blond włosach, tego dnia związanych w kok. Początkowo już miałem pozwolić jej usiąść i wrócić do książki (główny bohater właśnie powiedziała matce, że jest wampirem, to był najgorszy moment, żeby przerwać!), ale przypomniałem sobie o drobnym szczególe, który ostatnim razem mi umknął.

   — Znowu samochód się zepsuł? — zapytałem, uśmiechając się nieznacznie.

   Lekko otworzyła usta, jakby nie rozumiała, ale po chwili również się uśmiechnęła. Chyba mnie pamiętała. Nie wiem, jakim cudem miałaby zapamiętać kogoś równie przeźroczystego jak ja, podczas gdy do niej pewnie faceci ustawiali się kolejkami, ale moje serce zabiło mocniej.

   — Pożyczyłam siostrze — odparła i zachichotała uroczo.

   — Przepraszam, ale zaraz wsiada mój przyjaciel, a chciałem z nim porozmawiać — wymyśliłem na szybko wymówkę, bo przecież mój prawdziwy powód brzmiałby niegrzecznie.

   — Ach... Jasne. Może kiedy indziej...

   Odeszła, a ja odprowadziłem ją wzrokiem aż usiadła na jednym z dwóch wolnych miejsc obok siebie. Podejrzewałem, że po prostu chciała pogadać. Ja musiałem wydać jej się zwyczajnie towarzyski, może miły. Jak inaczej tłumaczyć jej ostatnie zdanie? Chyba nie chciała siedzieć konkretnie przy mnie. Czemu by miała? Nie mogła być mną zainteresowana w inny sposób, niż jako chłopakiem, któremu można opowiedzieć historię o zepsutym samochodzie...

   Chyba, że...

   Przeszła mnie fala wątpliwości. Może powinienem był zignorować fakt, że zazwyczaj siedzę z kimś innym? Na dobrą sprawę, dla niego pewnie mało by to znaczyło, a dla niej mógł to być znak, że nie chcę z nią rozmawiać. A chciałem. Gdyby siedziała obok, czułbym ten delikatny zapach różanych perfum. Czy ona ostatnio pachniała różami? Pasowałoby to do niej. Wyglądała jak ktoś, kto pachnie różami...

   Z rozmyślań wyrwało mnie ciche chrząknięcie. Zauważyłem, że chłopak z autobusu stał i najwyraźniej czekał, aż wezmę plecak, co szybko zrobiłem, jak zwykle się uśmiechając na przywitanie. Tym razem to odwzajemnił, co niemało mnie zdziwiło, bo chyba nigdy nie widziałem uśmiechu na jego twarzy. Zawiesił wzrok na książce, którą dalej trzymałem. Dobrze, że nie widział okładki, bo czułbym się strasznie zażenowany.

   Mój tata pewnie już by mnie uderzył za czytanie takich pedalskich książek.

   Ale chłopak z autobusu nie był moim tatą, więc najwyżej krzywo by na mnie spojrzał, choć pewnie i tak by mnie zignorował i wyjął słuchawki — tak jak to właśnie zrobił.

    Dojechaliśmy na przystanek, na którym obaj wysiadaliśmy. Zauważyłem, jak przed wyjściem spojrzał w moją stronę, pewnie żeby sprawdzić, czy nie śpię. Zawsze byłem mu wdzięczny, gdy mnie budził, ale właściwie nigdy nie podziękowałem. Ciężko stwierdzić dlaczego, ale miałem jakąś dziwną blokadę przed odezwaniem się do niego. Może miało to jakiś związek z tym, że nie zrobiłem tego nigdy, a jeździliśmy razem od września. Wysiadłem chyba jako ostatni — w końcu musiałem schować tę pedalską książkę na samym dnie plecaka — trochę po chłopaku z autobusu. Zazwyczaj od razu po dojeździe biegł w inną stronę niż ja, zupełnie jakby miał się spóźnić, co wcale by mnie nie zdziwiło. Może jego lekcje zaczynały się wcześniej niż moje albo jego szkoła była dalej.

   Tym razem jednak było inaczej. Stał na przystanku i najwyraźniej mu się nie spieszyło, bo całował jakąś dziewczynę. Wyglądało to na powitalny pocałunek, szybko skończyli i stali przytuleni. Dopiero wtedy zwróciłem uwagę na to, że tego dnia nie miał plecaka, więc pewnie nie wybierał się do szkoły. Ta dziewczyna była brzydka. Miała policzki spuchnięte od aparatu i źle rozjaśnione włosy. Oprócz mnie przyglądała im się jakaś staruszka, która siedziała na ławeczce z wielkimi torbami i miała wręcz wypisane na twarzy, że nienawidzi dzieci, choć pewnie, gdyby mogła, sama chętnie by się całowała z takim fajnym, młodym gościem...

    A ja jak debil stałem i gapiłem się raz na staruszkę, raz na parę, jakby ta dziewczyna była co najmniej moją narzeczoną.


▾▴▾▴▾

Od następnego rozdziału kończy się 'wstęp' i zaczyna właściwa akcja. Przyznam, że nie mogłam się doczekać. W związku z tym, planuję jakoś reklamować to opowiadanie. Dodatkowo staram się pisać coraz więcej. Niestety szkoła pożera mi ogrom czasu, ale powoli ogarniam dojazdy i zaczęłam pisać po drodze, więc jest dobrze. Dziękuję za czytanie!

Chłopak z autobusuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz