05.06, piątek
Znowu nie mogłem spać. Ledwie zamykałem oczy, a od razu przypominała mi się rozmowa z Tymkiem. Myślenie o niej było przyjemnie dobijające przez pierwsze dwie godziny, gdy co chwilę płakałem, a potem czułem się żałośnie, bo nie powinienem płakać. Przy trzeciej godzinie zrobiło się męczące. Postanowiłem zejść na dół poszukać… właściwie nie wiem, co pomogłoby mi zasnąć, ale szafką z alkoholem kusiła. Czy to dobra chwila, żeby pić drogie whiskey? Raczej nie, ale to też nie dobra chwila na zastanawianie się nad tym.
Zszedłem cicho po schodach, żeby przypadkiem nie obudzić rodziców. Jeszcze pouczeń ojca mi brakowało. Ku mojemu zdziwieniu salon nie był pusty. Patrycja siedziała na kanapie i oglądała coś w telewizji.
— Co ty robisz o czwartej nad ranem? — zapytałem niezbyt zainteresowany.
— Serial oglądam — odparła, nawet nie patrząc w moją stronę.
— Znowu jakieś polsatowe głupoty?
— „Hotel Paradise”.
Czyli tak.
— Chcesz pooglądać ze mną? Pokażę ci moich ulubionych uczestników.
Lepsze to niż siedzenie samemu w pokoju i czekanie do wschodu słońca…
— Masz chociaż jakieś czipsy? —zapytałem.
— W kuchni były jakieś, możesz przynieść.
Skinąłem głową i po chwili z nimi wróciłem. Usiadłem obok Patrycji, otwierając paczkę. Zaczęła coś gadać o serialu, ale nie zrozumiałem za dużo. Oparłem głowę na jej ramieniu. Wlepiłem pusty wzrok w ekran, niby oglądając. Po pierwszym czipsie straciłem na nie ochotę. Odłożyłem je i poszedłem wziąć koc z fotela ojca.— Oglądaj, zaraz na randkę pójdą!
Uśmiechnąłem się pod nosem i wróciłem na miejsce obok niej, tylko tym razem podkuliłem nogi i okryłem się kocem. Znowu oparłem głowę o jej ramię, zamykając oczy, bo ta randka niespecjalnie mnie obchodziła. Za dużo innych rzeczy miałem w głowie i usilnie próbowałem nie dopuszczać ich do głosu. Może powinienem po prostu pogadać z Patrycją? Jej chyba mogłem ufać. Chociaż ostatnio przejechałem się na takim myśleniu. Zresztą nie miałem siły gadać o tym wszystkim. Może to głupie, ale chciałem w tym momencie tylko, żeby zauważyła, że jestem smutny i mnie przytuliła.
— Patrz! To jest Blondino Latino! — krzyknęła nagle, zdecydowanie głośniej, niż powinno się krzyczeć o czwartej nad ranem.
— Ciszej, obudzisz rodziców — powiedziałem. Gdyby się obudzili, pewnie ojciec zacząłby krzyczeć tylko na mnie, a ona w najlepsze poszłaby spać. — Czekaj, Blondino co? Co to za głupia ksywka w ogóle?
— Latino. Patrz na niego!
— Ten człowiek wygląda jak jakaś parodia Hiszpana.
— Bo o to chodzi.
— To jest takie głupie.
— Tym bardziej o to chodzi.
Zaśmiałem się pod nosem i znowu zamknąłem oczy. Następne piętnaście minut spędziłem na oglądaniu tego bezsensownego serialu i słuchaniu jeszcze mniej sensownych komentarzy Patrycji, aż w końcu zasnęła. Jak na dobrego starszego brata przystało, okryłem ją kocem, żeby nie zmarzła. Wyłączyłem telewizor i wyszedłem z salonu, spoglądając jeszcze na szafkę z alkoholem. Nie tym razem. Kładąc się do łóżka, wyłączyłem budzik. Nie miałem ani odwagi, ani siły pójść rano do szkoły.
▾▴▾▴▾
Wersja dla osób chcących tylko info o rozdziałach:
Kolejny rozdział dopiero po maturach. Miłego dnia!Wersja dla osób chcących poczytać moje tłumaczenia:
Przepraszam za dłuższą przerwę ostatnio. Może zabrzmi to głupio, ale moja sytuacja w prawdziwym życiu trochę upodobniła się do sytuacji w opowiadaniu (na szczęście nie było nawet w połowie tak źle) i zaglądanie do niego automatycznie sprawiało, że wchodziłam w aktualny humor Daniela. Dlatego odstawiłam je na ten miesiąc i wracam dopiero teraz. Kolejny rozdział raczej będzie po maturach, muszę się trochę przyłożyć. Ale będzie, jest już napisany i nieskromnie przyznam, że jestem z niego bardzo zadowolona :D Miłego dnia!

CZYTASZ
Chłopak z autobusu
Genç KurguDaniel ciągle próbuje ukryć swoją wyjątkowość, jednocześnie burząc własną samoakceptację z każdym dniem. Tymczasem chłopak, który codziennie siada obok niego w autobusie, po prostu włącza głośno muzykę w słuchawkach i nie zawraca sobie głowy rzeczy...