17.02, poniedziałek
Podczas ferii zdążyłem się odzwyczaić od wstawania przed piątą. Tego dnia musiałem wstać nawet jeszcze wcześniej niż zwykle, bo potrzebowałem więcej czasu na naszykowanie się rano. Dalej nie potrafiłem się przyzwyczaić do gipsu. Przynajmniej miałem na nim podpisy od wszystkich, którzy wtedy ze amną byli. Krzywy i największy z wszystkich napis „TEN GIPS JEST ZASŁUGĄ TYMKA”, a obok niego ślad po zamazanym serduszku. Nie mogłem go zostawić, bo mój ojciec by zabił nas obu, gdyby to zobaczył. Przy samej dłoni starannie napisane: „Milcia”, dalej okropnie nieczytelne „Dawid”, kolorowe „Sandra” od dziewczyny Tymka i rozmazane „Grzechu”. Wszyscy ludzie, z którymi spędziłem połowę najlepszych ferii w życiu. Chociaż męczenie się z gipsem nie było niczym przyjemnym, czasem uśmiechałem się na jego widok. Podobnie narzekałem strasznie, że muszę już wracać do szkoły, a jednak trochę się cieszyłem. Siedzenie w domu ze złamaną ręką wcale nie było lepsze, bo tata co chwilę musiał mnie jakoś wkurzać. Nagle jak złamałem rękę, potrzebował, żebym podawał mu dosłownie wszystko, po co mógłby sięgnąć sam. Przez te kilka dni naprawił chyba pół domu, zwłaszcza rzeczy, które działały zupełnie dobrze i nikomu nie przeszkadzały. A ja tylko latałem przy nim, starając się używać prawej ręki jako dwóch. Chyba ze trzydzieści razy słyszałem historię o tym, jak to on w moim wieku złamał nogę i pomagał ojcu w polu, a mi nawet ruszyć dupy z łóżka się nie chce. Najczęściej słyszałem tę historię o szóstej rano.
Kontakt z Niną się urwał. Tak jak myślałem. Chyba miałem zbyt negatywne nastawienie. Całe ferie pisaliśmy ze sobą raz i nie była to ani ciekawa, ani długa rozmowa, dlatego sam wolałem do niej nie pisać. Ona też najwyraźniej nie miała zamiaru robić tego pierwsza. Musiała o mnie zapomnieć. Cóż, jak się niczym nie wyróżnia, to się zdarza. Zresztą, ja też o niej nie myślałem za często, gdy byłem z innymi.
A gdy byłem sam, tak z trzy czwarte czasu.
Najlepsze, że w autobusie sporą część drogi stałem. Nie żebym o szóstej rano miał jakiś problem z zajęciem miejsca siedzącego, ale gdy w dalszej drodze zebrało się trochę ludzi, jedna staruszka musiała stać. Może normalnie bym ustąpił, ale jakoś nie miałem ochoty cisnąć się w tłumie z gipsem. Jeszcze bym nim komuś przywalił przy hamowaniu. Poza tym było strasznie wcześnie. Całe ferie kładłem się około czwartej w nocy, a wstawałem o jedenastej, dlatego ta nagła pobudka po ciemku o czwartej pięćdziesiąt była dla mnie niezłym szokiem. Aż w pierwszym momencie jak geniusz wyłączyłem budzik i poszedłem dalej spać. Gdyby nie mama, która jak zwykle nie mogła spać, więc postanowiła mi zrobić śniadanie, pewnie bym zaspał. Dlatego w busie chciałem się wyspać, a tu nie. Na wszystkie młode osoby w autobusie ta staruszka musiała zwrócić się akurat do mnie. A nawet nie do mnie, tylko do mężczyzny, z którym siedziałem. Powiedziała coś w stylu „Dobry Boże, ta dzisiejsza młodzież nawet miejsca nie ustąpi, żeby ktoś starszy usiadł”, zerkając na mnie sugestywnie. Gdybym był choć trochę bardziej pewny siebie, jakoś bym to skomentował, a tak ustąpiłam miejsca.
Może to i lepiej. Może ona bardziej na nie zasługiwała, nie wiem. Ale mogła chociaż grzecznie poprosić, a nie wywierać jakąś dziwną presję.
No a ja mogłem ustąpić od razu, a nie sobie siedzieć i udawać, że jej nie widzę.
Dopiero przy końcowym przystanku przypomniało mi się o tamtym chłopaku, który zazwyczaj obok mnie siadał. Tego dnia go nie było. Właściwie nie było go już przed feriami. Nie widziałem go z miesiąc i zdążyłem o nim zapomnieć. Prawie jak o Ninie.
Słaby ze mnie kłamca, że nawet taki debil jak ja nie wierzy w moje słowa.
▾▴▾▴▾
Ej kurde, ten rozdział miał być tydzień temu i wiecie co? Byłam pewna, że się wstawił. Ale otóż nie tym razem. Wattpad ostatnio ze mną całkiem nie współpracował, ale mogłabym przysiąc, że pojawiła mi się informacja, że rozdział został opublikowany... Przepraszam za tydzień opróżnienia i obiecuję od dziś sprawdzać dwa razy, czy rozdział na pewno jest dostępny!

CZYTASZ
Chłopak z autobusu
Teen FictionDaniel ciągle próbuje ukryć swoją wyjątkowość, jednocześnie burząc własną samoakceptację z każdym dniem. Tymczasem chłopak, który codziennie siada obok niego w autobusie, po prostu włącza głośno muzykę w słuchawkach i nie zawraca sobie głowy rzeczy...